Zimno w domu? Są sposoby na tańsze i ekologiczne podejście do ciepła

Czytaj dalej
Fot. Robert Woźniak
Alicja Durka

Zimno w domu? Są sposoby na tańsze i ekologiczne podejście do ciepła

Alicja Durka

Termoizolacja i termomodernizacja to słowa, które nie brzmią interesująco dla przeciętnego człowieka. A szkoda, bo wysokie rachunki, koszty życia i komfort to kwestie, które dotyczą wszystkich. Choć w ostatnich latach mamy do czynienia z łagodnymi zimami, to koszty ogrzewania rosną.

Od wielu lat w Polsce mówi się o konieczności przeprowadzenia ogromnej liczby termomodernizacji. Według raportu GUS-u, z 2019 roku najpopularniejszym działaniem termomodernizacyjnym było ocieplanie ścian zewnętrznych budynków. Stanowiło to blisko 93 proc. wszystkich termomodernizacji objętych badaniem, ale samych modernizacji jest wciąż za mało, na co z kolei wskazują badania z 2012 roku, z których wynika, że nawet blisko 38 proc. mieszkań w Polsce nie było w żaden sposób ocieplonych.

Z raportu Instytutu Ekonomii Środowiska wynika zaś, że co trzeci budynek jednorodzinny nie posiada w ogóle warstwy izolacyjnej ścian zewnętrznych. W 2014 roku nadal udział budynków nieocieplonych wynosił 38 proc.

Później sytuacja zaczęła się poprawiać, ale do ideału wciąż daleko. Najgorzej wygląda sytuacja budynków przedwojennych, bo aż 54 proc. z nich ma nieocieplone ściany. W budynkach, które powstały po 2000 roku w 91 proc. przypadków na ścianach zastosowano warstwę termoizolacyjną. Oznacza to, że im starszy budynek, tym większe prawdopodobieństwo, że nadmiernie ucieka z niego ciepło. Sytuacja jest tym bardziej skomplikowana w przypadku budynków zabytkowych, bo ich termomodernizacja zależna jest również od ustaleń z konserwatorem zabytków.

- Jakość techniczna budynku jest wymuszona przez przepisy i jest coraz lepsza. Można powiedzieć, że im budynek nowszy, tym lepszy pod kątem energii. Od kilkudziesięciu lat przepisy są z roku na rok bardziej wymagające. Jeżeli poznam rok budowy [przyp. red. lub termomodernizacji], to jestem w stanie mniej więcej określić energochłonność budynku, bo zazwyczaj buduje się tuż pod granicą obowiązujących regulacji

- mówi dr inż. Andrzej Górka z Politechniki Poznańskiej.

Ekspert wskazuje, że kwestia energochłonności budynku nie zawsze była brana pod uwagę. Do lat siedemdziesiątych surowce energetyczne były na tyle tanie, że nie był to istoty parametr w budowie.

Dopiero po kryzysie naftowym w 1973 roku, kiedy niemal wszystkie gałęzie gospodarek uprzemysłowionych ucierpiały, pojawiły się nowe przepisy i regulacje dotyczące energooszczędności. Miało to oczywiście na celu ograniczenie kosztów.

Można więc stwierdzić, że zarówno przedwojenne kamienice, jak i budynki stworzone na początku drugiej połowy XX wieku będą miały podobny standard energetyczny. W Polsce największy skok w standardach termoizolacji zaś widoczny jest dopiero w latach 90., kiedy znacząco wzrosły, a mniejsza energochłonność budynków stała się priorytetem.

Od tego czasu regulacje stają się dużo bardziej wymagające, a obecnie są już na bardzo wysokim poziomie. Punktem odniesienia mogą być tzw. budynki pasywne, czyli takie, które w uproszczeniu, wyróżniają się izolacją na najwyższym poziomie i zastosowanie rozwiązań technologicznych, które ograniczają do minimum zapotrzebowanie na energię potrzebną do ogrzewania.

Obecnie maksymalna wartość współczynnika przenikania ciepła ścian zewnętrznych, w polskim prawie wynosi 0,2 W/(m2K). Zalecenia dla budynków pasywnych w Polsce to 0,1 W/(m2K). Wymagana wartość współczynnika przenikania ciepła okien w budynkach zgodnych z polskimi wymaganiami jest jeszcze bardziej zbliżona do zaleceń dla budynków pasywnych i wynosi nie więcej niż 0,9 W/(m2K), natomiast zalecenie dla domów pasywnych to ok. 0,8 W/(m2K).

- Zalecenia dotyczące izolacyjności cieplnej domów pasywnych wyglądają jak asymptota w porównaniu do zmiennych w czasie ostatnich 30 lat wymagań w prawie budowlanym. Zimą nie da się zmniejszyć zużycia energii do zera, ponieważ zawsze potrzebna jest energia do ogrzewania. Budynek może mieć zerowy bilans tylko w ujęciu rocznym, jeśli energię pozyskaną latem np. od promieniowania słonecznego przechowa się i wykorzysta zimą

- dodaje dr inż. Górka.

Audyt prawdę Ci powie

Instytutu Ekonomii Środowiska wskazuje, że w przypadku planowania robót termomodernizacyjnych pożądanym, choć nie obowiązkowym jest wykonanie audytu energetycznego. Ma on na celu wskazanie parametrów technicznych i ekonomicznych inwestycji termomodernizacyjnej oraz stwierdzenie, które rozwiązanie będzie optymalne dla danego budynku, biorąc pod uwagę koszty realizacji i oszczędność energii. Pozwala to racjonalnie określić zakres potrzebnych prac i nakładów finansowych. Jest to szczególnie istotne w przypadku korzystania z różnego rodzaju dofinansowań np. z funduszy Unii Europejskiej czy programów miejskich lub rządowych.

Inwestycje prywatne nie wymagają przeprowadzenia audytu, ale ten może okazać się bardzo pomocny. Kilkudziesięciostronicowe opracowanie wskaże bowiem dokładnie, które elementy budynku wymagają odnowy i z ekonomicznego punktu widzenia będzie to najbardziej opłacalne.

Audyt wykonywany przez profesjonalnego audytora energetycznego nie polega wyłącznie na badaniu samego budynku, choć oczywiście należy dokładnie sprawdzić, w jakim jest stanie. Procedura wymaga przeanalizowania całej dokumentacji związanej z domem.

- Jest to ocena różnych wariantów termomodernizacji. Procedura ma wskazać, czy inwestycja jest sensowna i opłacalna pod względem techniczno-ekonomicznym oraz szczegółowo określić zysk i czas zwrotu

- tłumaczy Andrzej Górka, który dodaje także, że należy też zwrócić uwagę na odpowiednią kolejność modernizacji. Chodzi bowiem o to, by najpierw ograniczyć zapotrzebowanie energii, żeby maksymalnie zmniejszyć potrzeby, a dopiero później modernizować instalację i urządzenia, żeby móc korzystać z odnawialnych źródeł energii.

Na faktyczne straty ciepła mogą mieć wpływ także błędy projektowe i wykonawcze. Obserwuje się tzw. performance gap, czyli rozbieżności między projektem a budynkiem w rzeczywistości. Do oceny, jak jest faktycznie, służy m.in. kamera termowizyjna, która pozwala na znalezienie tzw. mostków cieplnych i nieszczelności.

Dr. inż. Andrzej Górka uważa, że temat mostków cieplnych jest już szeroko znany, ale warto zwrócić uwagę na kwestie nieszczelności, bo w tym zakresie nie ma regulacji, a jest to ważna sprawa. Nawet jeśli budynek jest wysokiej klasy, gdy chodzi o energooszczędność, a nie zwrócono uwagi na nieszczelności, to rzeczywista charakterystyka będzie daleka od deklarowanej w świadectwie energetycznym. Najbardziej widać to w budynkach, które nie są użytkowane przez cały czas, czyli nie w zabudowie mieszkalnej, ale np. w szkołach, uczelniach, urzędach, biurach itd. Nieszczelne budynki użyteczności publicznej mogą niepotrzebnie tracić duże ilości energii w czasie, gdy nie są użytkowane (np. noce, weekendy) – a są przewiewane przez zimny wiatr.

Ile można zaoszczędzić dzięki termomodernizacji?

Najczęściej poruszaną kwestią są jednak koszty i pytanie: ile naprawdę można zaoszczędzić, jeśli zdecydujemy się na termomodernizację. W większości sądzimy, że za największe straty ciepła odpowiadają okna i drzwi. Rzeczywiście, często tak bywa, ale każdy budynek należy potraktować indywidualnie.

Generalnie termomodernizacja najbardziej opłaca się w dużych budynkach. W ich przypadku, ze względu na stosunek powierzchni do kubatury zapotrzebowanie na energię przypadające na osobę jest mniejsze. Mieszkaniec domu jednorodzinnego zużywa więcej energii, by żyć w cieple. W blokach efekty termomodernizacji są bardziej spektakularne, nic więc dziwnego, że wspólnoty mieszkaniowe czy spółdzielnie decydują się na nią wyjątkowo chętnie. Nie zmienia to jednak faktu, że i w domach jednorodzinnych inwestycje tego typu są konieczne i także przynoszą znaczący spadek rachunków za ogrzewanie.

Jeśli porównamy dwa identyczne budynki, wybudowane w tym samym momencie, ten z nich, który przejdzie termomodernizację może zużywać dwukrotnie mniej energii. W skrajnym przypadku różnica może być nawet ośmiokrotna.

W potocznym rozumieniu „strata ciepła” oznacza to, ile trzeba wydać pieniędzy, ile trzeba napalić w piecu, a sprawa jest bardziej skomplikowana, bo zapotrzebowanie ciepła, to nie są straty, ale ta ilość ciepła, którą trzeba dostarczyć do budynku.

- Zapotrzebowanie na ciepło to różnica strat i zysków. W budynku są straty ciepła, bo gdy w środku jest 20 stopni, a na zewnątrz zero, to mamy stratę przez okno, ściany, wentylację. Ciepło, które ucieka musi być dostarczone, żeby utrzymać stałą temperaturę, ale nie trzeba dostarczać go piecem. Jeśli mamy odpowiednio zaprojektowane mieszkanie czy dom i dobre okna, to słońce potrafi tak ogrzać, że w słoneczny dzień w lutym nie trzeba będzie w ogóle ogrzewać

- mówi Andrzej Górka.

Co zrobić, by płacić mniej za ogrzewanie?

Mądre gospodarowanie ciepłem nie powinno oznaczać marznięcia. Celem jest komfort, bo gdy tego zabraknie spada wydajność pracy i po prostu gorzej się żyje.

Dr inż. Andrzej Górka z poznańskiej politechniki podpowiada, co zrobić, by obniżyć koszty. Niektóre z metod są bezkosztowe lub wymagają minimalnego wkładu pracy, ale wszystkie są niezwykle skuteczne. Górka podkreśla, że celem jest zapewnienie komfortu, przy możliwym ograniczeniu zużycia energii.

Na początek warto wziąć pod uwagę metody bezinwestycyjne.

Przede wszystkim warto zmienić podejście. Oznacza to, że należy pogodzić się z tym, że zimą trzeba ubierać się cieplej, również w pomieszczeniach. Nie chodzi o popadanie w skrajności. Nikt nie doradza chodzenia po mieszkaniu w płaszczu, ale krótkie spodenki i podkoszulek to w środku zimy też nie najlepszy pomysł.

Nie należy przegrzewać mieszkania, by różnica temperatur między pomieszczeniem a dworem nie była zbyt duża.

Minimalna komfortowa temperatura w pomieszczeniach zimą dla osób np. oglądających telewizję wynosi 20°C, co zwykle odpowiada nastawie „3” na pokrętle zaworu przy grzejniku. Warto spróbować również nieco niższych temperatur – szczególnie podczas snu, ponieważ obniżenie temperatury w mieszkaniu o jeden stopień to oszczędność, przynajmniej na poziomie ok. 6 proc. w stosunku rocznym.

Warto też zwrócić uwagę na ograniczenie ogrzewania pomieszczeń nieużytkowanych oraz wyłączanie lub znaczące ograniczenie ogrzewania, gdy nikogo nie ma w budynku. Należy tu jednak podkreślić, że według przepisów, nadmierne wychładzanie pomieszczeń w budynkach wielorodzinnych jest zabronione. Minimalna temperatura powinna wynosić 16 stopni Celsjusza.

Możliwości jest jednak więcej. Specjalista przekonuje, że warto również wziąć pod uwagę metody nisko inwestycyjne, które bardzo szybko zwrócą się w rachunkach.

Montaż termostatu pozwoli na ograniczenie zużycia energii. Na rynku dostępne są systemy, które pozwalają na zdalne sterowanie ogrzewaniem, więc dobrym rozwiązaniem jest np. włączenie grzania w drodze z pracy do domu, by po powrocie mieszkanie było nagrzane, a w czasie nieobecności, ciepło się nie marnowało.

Dr inż. Andrzej Górka z Zakładu Ogrzewnictwa, Klimatyzacji i Ochrony Powietrza Politechniki Poznańskiej.
Archiwum prywatne Z lewej strony: awaria w środkowej części przeszklenia; po prawej: zimne powietrze napływające przez nieszczelność drzwi.

Doskonałą metodą będzie także przeprowadzenie kontroli szczelności powietrznej, czyli sprawdzenie okien i drzwi. W tych miejscach odnotowuje się zazwyczaj największe straty ciepła. Jeśli niemożliwe jest przeprowadzenie profesjonalnego doszczelniania, można kupić uszczelki, które przykleja się do okna we własnym zakresie.

Należy tu jednak podkreślić, że wietrzenie pomieszczeń jest bardzo ważne i wskazane również w sezonie grzewczym. Należy jednak wietrzyć krótko, ale intensywnie, by ograniczyć straty ciepła.

W domach jednorodzinnych należy również zwrócić uwagę na izolację zbiornika ciepłej wody użytkowej. Jeśli w kotłowni czy piwnicy, powietrze jest zazwyczaj nagrzane, oznacza to, że izolacja jest słaba i należy zaizolować przewody, by ograniczać „uciekanie” ciepła.

Kontroli i w razie potrzeby wymianie należy także poddać kocioł (jeśli jest gazowy, to na kondensacyjny), co pozwoli zaoszczędzić nawet kilkanaście procent zużycia gazu. Koszt nowego kotła do domu jednorodzinnego to zazwyczaj kilka tysięcy, co zwróci się w postaci niższych kosztów, a przy tym przyczyni się do oszczędności zasobów. Poza tym, używając starego kotła, narażamy się na częstsze awarie i koszty ewentualnej naprawy.

Jeśli to możliwe, wskazane są również metody wysoko inwestycyjne, co oznacza termomodernizację. Należy zacząć od modernizacji ścian, podłóg, stropów czy dachów oraz wymiany okien (dotyczy to oczywiście budynków, w których termomodernizacja nie została wcześniej przeprowadzona).

Koszty są tutaj znaczące, ale rezultat również jest ogromny. Szczegółowe dane na ten temat wynikają jednak z audytu energetycznego, który dokładnie wskaże na jakie oszczędności możemy liczyć, przy jakim nakładzie finansowym. Na tego typu inwestycje, zarabiający do 137 tys. zł rocznie, mogą liczyć na rządową dotację, sięgającą kilkudziesięciu tysięcy złotych.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Alicja Durka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.