Zanderowie walczyli o Polskę

Czytaj dalej
Fot. Archiwum Karola Zandera
Jolanta Zielazna

Zanderowie walczyli o Polskę

Jolanta Zielazna

Nie da się oddzielić historii rodziny od czasów i wydarzeń, podczas których żyła - mówi Karol Zander, lekarz weterynarii.

Jego rodzina wywodzi się znad Jeziora Lednickiego. W końcu potomkowie trafili do Bydgoszczy, pracowali dla tego miasta. Bydgoska linia przetrwała.

Przez losy swoich przodków chciał pokazać historię tych ziem - kolebki piastowskiej państwowości - kolegom z Podlasia, z prawej strony Wisły, którzy - jak się przekonał - nie znali losów mieszkańców tej części kraju.

Pierwszy był Wilhelm

Skąd się wzięli Zanderowie? Nad Jezioro Lednickie przyszli z okolic Żnina. Rodzinne przekazy głoszą, że właśnie w Sławnie koło Żnina, około 1815 roku, pojawił się pierwszy Zander, Wilhelm. Mówi się, że był żołnierzem Napoleona.

Wkrótce przeniósł się do Myszek koło Sławna, już nad Jeziorem Lednickim. Tam był nauczycielem. Nie jest znane imię jego żony, ale para miała syna Walentego. O nim wiadomo już znacznie więcej.

Walenty ożenił się z Agnieszką Trawlicką. Małżeństwo dochowało się trzech synów: Ignacego (1866 - 1927), Edwarda (ur. 1881) i Wincentego (ur. 1873).

Walenty prócz roli miał też posiadać wytwórnię cegieł. Czy tak było?

Cegielnia i poezja

Cegielnię na pewno miał jego najstarszy syn, Ignac. Świadczy o tym zachowana pieczątka, dziś powiedzielibyśmy „firmowa”, cegielni. Nie do końca czytelna, ale nazwisko Ignac Zander jest dobrze widoczne, niemiecka nazwa cegielni i nazwa wsi Siemianowo. Treść w języku niemieckim, bo Siemianowo leżało w zaborze pruskim.

Tą pieczątką Ignac oznaczył książkę „Poezye” Juliusza Słowackiego. Tom wydany po polsku, w Warszawie, w 1911 roku.
Widać więc, że rodzina zainteresowana była pielęgnowaniem ojczystego języka polskiego, który pod zaborem pruskim był zakazany.

Wróćmy jednak do Ignaca. W 1892 r. ożenił się z Marianną Jasińską (1872-1954) z Siemianowa. Prowadzili gospodarstwo rolne, a Ignac - jak już wiemy - zajmował się także produkcją cegieł. To gospodarstwo do dziś prowadzą potomkowie Ignacego.

Dla Karola Zandera Ignacy był dziadkiem, a w Siemianowie - jako małe dziecko - spędził kilka wojennych lat.
Ignac i Marianna mieli 11 dzieci. Urodziły się i żyły w czasach przełomowych dla Polaków pod zaborami; część z nich brała udział w wydarzeniach, które przesądziły o przyszłości tych ziem.

Powstańcy wielkopolscy

Najstarszy Czesław (1893-1979) był uczestnikiem powstania wielkopolskiego. Podczas walk został ranny, do końca życia był inwalidą.

Swoją przyszłość widział w Bydgoszczy. Sprowadził się tu przed 1922 r., bo figuruje (jako urzędnik policji) już w książce adresowej miasta z 1922 r. Zamieszkał przy ówczesnej ul. Berlińskiej 24. Później ulicę przemianowano na Grunwaldzką, a po uporządkowaniu numeracji domów w 1931 r., kamienica dostała nr 74.

Czesław był dla młodszych braci ostoją, bo później do tego miasta ściągnęli także inni. I jakiś czas mieszkali u brata przy Grunwaldzkiej.

Losy Stefana, drugiego z braci, nie są znane. W rodzinnych dokumentach jakimś cudem zachował się niemiecki telegram z 10 listopada 1914 roku. Trwała już wojna. Komenda wojskowa w Gnieźnie wzywała Stefana Zandera z Siemianowa do bezwarunkowego stawiennictwa. Miał przyjechać pociągiem (wolny przejazd) albo dojść pieszo.

Nie wiadomo, kiedy i gdzie zginął Stefan. Jest jednak upamiętniony na cokole przy kościele w Dziekanowicach, wśród innych mieszkańców, którzy zginęli w wojnie 1914-1918. Napis głosi: „Dusze oddali Bogu życie Ojczyźnie”.

Trzeci z braci, Stanisław (1901 - 1985), to ojciec pana Karola. Do Bydgoszczy przyjechał krótko po Czesławie, początkowo też zamieszkał u niego, przy Grunwaldzkiej.

Zanim trafił do miasta nad Brdą, ukończył w Gnieźnie dwuletnią szkołę handlową (podczas trwającej I wojny). W 1919 r wstąpił „jako ochotnik do Wojska Polskiego, biorąc udział w powstaniu w Gnieźnie” - zapisał w swoim życiorysie.

Nastoletni inwalida

Ten fragment swego życia Stanisław zdążył opisać. Wiadomo więc, że po powstaniu służył w 4. Pułku Strzelców Wielkopolskich w Gnieźnie, potem został przeniesiony do dowództwa garnizonu 37. Pułku w Inowrocławiu. Ponieważ miał problemy ze słuchem (wybuchł przy nim granat w czasie działań wojennych), komisja lekarska zwolniła go ze służby.

Może właśnie wtedy przyjechał do starszego brata, do Bydgoszczy, by tu pracować?
Z rodzinnego domu Stanisław zabrał ów tom „Poezyj” Słowackiego z pieczątką ojcowskiej cegielni. Wkrótce przystawił na niej swój stempel „Stanisław Zander Przedstawiciel Bydgoszcz Grunwaldska 24”.

W starym rodzinnym albumie zachowało się zdjęcie firmowego samochodu, którym Stanisław jeździł nawet do Lwowa, jak opowiada jego syn.

Pan Karol przedwojenną działalność ojca zna tylko z opowieści. Pamiętać tego nie może, bo go na świecie nie było.
Na samochodzie jest reklama pasty do obuwia Rubin. Niewykluczone więc, że Stanisław rozprowadzał artykuły drogeryjne i stąd jego wyjazdy. Stanisław ożenił się z Haliną Świtońską, poznanianką. Małżeństwo zamieszkało w Bydgoszczy, ale wyprowadziło się już z ul. Grunwaldzkiej.

Ich bin Polen

We wrześniu 1939 r. Stanisław należał do Straży Obywatelskiej, po wejściu Niemców został zamknięty w obozie w koszarach przy ul. Artyleryjskiej. Miał wiele szczęścia. Niemcy zaciekle tropili członków Straży Obywatelskiej, rozprawiali się z nimi bez pardonu. Zander ocalał.

Zimą 1940 r. rodzina z dwojgiem malutkich dzieci została wyrzucona ze swego mieszkania. „Ich bin Polen”- odpowiedział Stanisław, gdy ze względu na nazwisko pytano go, czy aby nie jest Niemcem? Dostali wtedy 10 minut na opuszczenie mieszkania.

Co ojciec w czasie wojny robił? Tego pan Karol pamiętać nie może. Tułali się w każdym razie po różnych mieszkaniach, w końcu Halina z dziećmi wyjechała do Siemianowa, w rodzinne strony męża. On też do nich później dołączył. Chcąc uniknąć wcielenia do Wehrmachtu, upozorował wypadek w Poznaniu, po wielu trudach udało mu się dotrzeć do Siemianowa, gdzie ukrywał się do końca wojny.

Niebawem po zakończeniu działań wojennych Zanderowie wrócili do Bydgoszczy, odzyskali swoje mieszkanie.
Stanisław początkowo otworzył własną firmę „Import. Herbaty i korzenie”. Nie cieszył się nią jednak długo; prywatny handel był likwidowany. Znalazł pracę w Przedsiębiorstwie Transportu Handlu Wewnętrznego.

Kupiec Teodor

Jeszcze jeden z braci Zanderów, wywodzących się z Siemianowa, mieszkał w Bydgoszczy. Do starszych dołączył między 1926 a 1928 rokiem Teodor (1904-2009). W księgach adresowych też figuruje jako kupiec.

Zakorzenieni w Bydgoszczy

Liczący już ponad 100 lat tom poezji Słowackiego do dziś jest w rodzinie Karola Zandera.

Karol jest emerytowanym lekarzem weterynarii. Po studiach wrócił do rodzinnego miasta, wiele lat pracował m.in. w Zakładach Mięsnych.

Część Zanderów znad Jeziora Lednickiego zakorzeniła się w Bydgoszczy. Blisko sto lat pracują dla tego miasta.

Jolanta Zielazna

Emerytury, renty, problemy osób z niepełnosprawnościami - to moja zawodowa codzienność od wielu, wielu lat. Ale pokazuję też ciekawych, aktywnych seniorów, od których niejeden młody może uczyć się, jak zachować pogodę ducha. Interesuje mnie historia Bydgoszczy i okolic, szczególnie okres 20-lecia międzywojennego. Losy niektórych jej mieszkańców bywają niesamowite. Trafiają mi się czasami takie perełki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.