Wybory do Europarlamentu 2019: PiS jest zagrożeniem dla Polski. Politykę trzeba znów oddać ludziom poważnym - mówi Marcin Bosacki z KE

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Mikołaj Woźniak

Wybory do Europarlamentu 2019: PiS jest zagrożeniem dla Polski. Politykę trzeba znów oddać ludziom poważnym - mówi Marcin Bosacki z KE

Mikołaj Woźniak

Z Marcinem Bosackim, byłym ambasadorem RP w Kanadzie, a obecnie kandydatem Koalicji Europejskiej w wyborach do Europarlamentu, rozmawiamy o dobiegającej końca kampanii i szansach na zdobycie mandatu.

Po co ten start? Nie wydaje się, żeby siódme miejsce na liście, dawało duże szanse na wejście do Parlamentu Europejskiego. Zdają się to potwierdzać sondaże.

Marcin Bosacki: Jakie dokładnie?

Czytaj więcej: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019: W Wielkopolsce procentowe zwycięstwo Koalicji Europejskiej nad PiS. W liczbie mandatów remis

Choćby ten kwietniowy, na nasze zlecenie, czy nieco wcześniejszy - dla Radia Zet. Jeśli Koalicja Europejska zdobędzie dwa miejsca w Europarlamencie, to prawdopodobnie dostaną je premierzy: Ewa Kopacz i Leszek Miller. Jeśli trzy, w kolejce jest też Andrzej Grzyb z PSL, obecny europoseł.

Startuje się zawsze po to, żeby wygrać. Te sondaże były robione jeszcze przed rozpoczęciem właściwej kampanii wyborczej. Im dłużej trwa kampania, tym ja i pozostałe osoby z dalszych miejsc jesteśmy bardziej rozpoznawalni. Do ludzi dociera, że jestem kandydatem, jakiego chcą: poznaniak, z największymi kompetencjami w polityce zagranicznej, już doświadczony a wciąż energiczny. Mam za sobą kilkadziesiąt spotkań. Ulotki rozdawałem nie tylko w Poznaniu, ale też innych miastach Wielkopolski. Reakcje ludzi upewniają mnie, że mam szansę. Jednak cała dziesiątka gra na to, żeby jak najwięcej mandatów dostała koalicja. Wierzę, że trzeci mandat jest realny.

Sprawdź: Sondaż: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019. KE wygrywa w Wielkopolsce, ale zarówno PiS jak i KE wezmą po dwa mandaty

Mówi pan, że cała dziesiątka kandydatów stara się o dobry wynik listy. Ale czy podobnie jest ze wszystkim członkami partii skupionych w Koalicji Europejskiej? Ostatnio choćby Adam Szejnfeld z PO, który sam zrezygnował ze startu w wyborach, skrytykował m. in. Leszka Millera i innych kandydatów SLD. Twierdzi, że nie widzi ich aktywności. Są tarcia w koalicji?

W odpowiedzi wysłałem Adamowi na Twitterze kilka fotografii moich plakatów. Odpisał, że swoje słowa odnosił do innych kandydatów, nie do mnie. To jest koalicja, nigdy nie będziemy jednakowi. Nie ukrywam, że wiele pytań, które dostaję w czasie spotkań, dotyczy tego, co człowiek z moją antykomunistyczną biografią z lat 80. robi na jednej liście z Leszkiem Millerem. Powiedzmy sobie jasno – nigdy nie będę miał jednakowych poglądów ani biografii z Millerem. Ale uważam natomiast, że w niektórych dziedzinach, np. upartyjnianiu gospodarki, czy używaniu służb specjalnych, prokuratury – PiS-owi jest znacznie bliżej do rekomunizowania Polski, niż tzw. postkomunistom. A Miller ma ten ogromny atut, że ponad wszelką wątpliwość wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej. PiS jest na najlepszej drodze do wyprowadzenia nas z niej.

Skoro na jednej liście są przedstawiciele pięciu partii o różnych poglądach politycznych, to jak pan przedstawiłby się wyborcom?

Moje poglądy w tej chwili są centrowe. Byłem człowiekiem umiarkowanie prawicowym, np. w poglądach gospodarczych. Nadal wierzę w wolny rynek, a nie w to, że państwo może zapewnić wszystkim wieczną szczęśliwość. Jednak ostatnia dekada, od wielkiego kryzysu lat 2008-10, u wszystkich myślących ludzi musiała wywołać pewne refleksje. Także u mnie, a obserwowałem ten kryzys będąc w jego centrum, w USA. Dlatego w tej chwili nie określiłbym już siebie jako gospodarczego liberała, centroprawicowca, a człowieka centrum. Jednak te wybory są tak ważne, bo nie chodzi w nich o odcienie polityczne: trochę więcej rynku czy państwa, trochę więcej konserwatyzmu czy liberalizmu. Chodzi w tych wyborach o to, czy w Polsce będzie normalna zachodnia demokracja, czy państwo partyjne. Jarosław Kaczyński wyraźnie idzie śladami Węgier Orbana czy Turcji Erdogana.

Jest jeszcze szansa, że dojdzie do debaty między panem a prof. Zdzisławem Krasnodębskim, liderem listy PiS?

Bardzo bym chciał, ale prof. Krasnodębski, jeszcze w kwietniu, po trzecim wezwaniu do debaty, zablokował mnie na Twitterze. Mimo to, bardzo chętnie porozmawiałbym np. z Szymonem Szynkowskim vel Sękiem, wiceministrem spraw zagranicznych. Ciekawie byłoby skrzyżować argumenty co do europejskiej polityki.

Czytaj: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019: Komentarze po sondażu wyborczym. Co mówi politolog i politycy?

Prof. Krasnodębskiego, wskazałem nie bez powodu – regularnie wzywał go pan do debaty, niejednokrotnie krytykował jego kandydaturę. Padały zarzuty, że mieszka w Niemczech, kompletnie nie zna regionu. Tymczasem Koalicja Europejska ma na czele listy nie jednego, a dwóch kandydatów niezwiązanych z Wielkopolską. Tak ułożona lista już panu nie przeszkadza?

Jeśli chodzi o sprawy europejskie, zarówno pani premier Kopacz, jak i pan premier Miller, mają ogromne zasługi dla budowania pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Na naszej liście jest sporo osób, które zapewniają regionalność. W tym ja.

Jeśli nie uda się w tych wyborach, to podjął pan decyzję o jednoznacznym wejściu do polityki?

Tak.

W barwach Platformy Obywatelskiej czy może Nowoczesnej?

W tej chwili nie jestem członkiem żadnej partii. Najbliżej mi do PO. Decyzja o wejściu w politykę została wywołana tym, co robi z Polską PiS. Gdyby był normalną partią, a nie taką dążącą do monopolu władzy, nadal byłbym pewnie urzędnikiem państwowym. Jednak sposób robienia polityki, polegający na podziałach, szczuciu jednych na drugich i zawłaszczaniu państwa, w połączeniu z ogólnozachodnimi tendencjami ofensywy polityki budowanej na nienawiści, picu i propagandzie – jest dla Polski śmiertelnym zagrożeniem. Wielka Brytania straci gospodarczo i politycznie poza Unią, ale jakoś poradzi sobie. Poradziłyby sobie i inne kraje zachodu. A Polska na marginesie UE, albo poza nią – to powrót do odwiecznego tragizmu sytuacji geopolitycznej. Jeśli nadal PiS będzie marginalizował Polskę w Unii, to zostaniemy między potężnymi Niemcami a potężną Rosją. Trzeba robić wszystko, by do tego nie dopuścić.

Kolejny start już w jesiennych wyborach do polskiego parlamentu?

Wygram mandat w tych wyborach.

Załóżmy, że tak się stanie. Czym chciałby się zajmować europoseł Bosacki?

Trzeba odbudować pozycję Polski w Europie. Ona jest w błyskawiczny sposób rujnowana przez ostatnie trzy lata. W 2015 roku byliśmy postrzegani jako wzorzec, ciągle dość młodej demokracji. W tej chwili jesteśmy postrzegani jako dziki kraj na wschodzie Europy, który ma problemy z nacjonalizmem, antysemityzmem i nie potrafi współpracować z innymi. Projekt unijnego budżetu na następne lata jest odzwierciedleniem naszej pozycji – na politycznym marginesie. Europarlamentarzyści mają moc, żeby odbudować rolę Polski. Chciałbym działać w Komisji Budżetowej i Komisji Spraw Zagranicznych. To pierwsze może być trudne, bo europarlamentarzystów pełniących pierwszą kadencję rzadko się tam dopuszcza. W takim razie widzę się np. w Komisji Rozwoju Regionalnego lub Obrony.

Zobacz: Wybory do Europarlamentu 2019: Jakie majątki mają europosłowie z Wielkopolski? Ujawnili oświadczenia majątkowe

Gdzie w tym jest Wielkopolska?

Nasz region przekroczył granicę 75 proc. średniej unijnej w zamożności. To oznacza, że teoretycznie pieniędzy z funduszy spójności będzie dla nas, niestety, mniej. Dodatkowym ciosem jest to, że PiS nie jest w stanie wynegocjować godnej kwoty dla całej Polski. To może dotknąć Wielkopolskę. Uważam jednak, że jeśli KE wygra te wybory i jesienne – parlamentarne, są szanse, żeby wynegocjować dla Polski te 100 mld złotych, które na razie PiS z budżetu unii traci. A dla Wielkopolski należy walczyć o trzy rzeczy. Pierwszą jest zdrowie. Jest zgoda, przynajmniej w Europejskiej Partii Ludowej, żeby po raz pierwszy duże pieniądze przeznaczyć na programy zdrowotne dla Europejczyków. Sztandarowy jest program walki z rakiem. Realne jest powstanie centrów profilaktycznych, także poza wielkimi miastami, w każdym województwie. Druga rzecz, to walka ze smogiem. Trzy miasta Wielkopolski są w pierwszej 50. najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Poznań bywa w pierwszej trójce świata. Wynika to ze „śmiertelnego miksu” starych samochodów i kopcących pieców w dzielnicach na obrzeżach. W Polsce nie ma pieniędzy na realną walkę ze smogiem. Na dziś nie da się w ciągu 10 lat zlikwidować wszystkich pieców opalanych węglem. Z programem unijnym – jest to możliwe.

A trzecia rzecz?

Rozwój infrastruktury. Zwłaszcza komunikacji publicznej. Poza tym powrót do budowy drogi S-11 ze Śląska przez Wielkopolskę nad morze. PiS tę drogę odstawił na bok. Odłożył też kolejną wielką inwestycję, planowaną za czasów rządu PO-PSL. Chodzi o szybką kolej Berlin – Poznań – Wrocław – Łódź, z kluczowym węzłem między Ostrowem Wlkp. a Kaliszem. W Brukseli dziwią się, dlaczego dziś nikt się o to nie stara.

Ważne: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019 już 26 maja. Sprawdź jak głosować, znaleźć lokal wyborczy, dopisać się do rejestru wyborców

Oprócz tych aspektów, o których już mówiliśmy – jak można dziś określić pozycję Polski na arenie międzynarodowej?

Coraz słabszą i coraz bardziej samotną. Kiedy ludzie pytają o to na spotkaniach, pokazuję konkrety. Głosowanie 1 do 27, kiedy wybierano Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej i tylko polski rząd był mu przeciwny. Projekt budżetu UE na lata 2021-27, w którym pieniędzy dla Polski jest o 100 mld zł mniej, niż w tym, który rząd PO-PSL wywalczył siedem lat temu. Cała polityka zagraniczna PiS polega zwykle najpierw na milczeniu w dotyczących Polski sprawach, a potem na krzyczeniu jak dziecko z kąta w trakcie kampanii wyborczej. Ja wiem, jak się negocjuje w polityce zagranicznej realnie, a nie w mediach.

W wielu odpowiedziach nawiązuje pan do tego, co PiS robi źle. Nie sposób nie pamiętać, że krótko po objęciu rządów przez partię Jarosława Kaczyńskiego, był pan jednym z ambasadorów odwołanych z placówek i w 2016 r., po trzech latach wrócił do Polski z Kanady. Nie przemawia przez pana żal do PiS?

Nie, z MSZ odszedłem sam. Miałem propozycję, jak dziesiątki moich kolegów – odwoływanych ambasadorów, żeby otrzymywać kilka tysięcy złotych miesięcznie za robienie jednej analizy. Mnie to nie interesowało, więc odszedłem. PiS jest zagrożeniem nie dla urzędników państwowych, jest zagrożeniem dla Polski. Osłabia ją i powoduje, że im dłużej rządzi, tym bardziej zagrożona jest przyszłość Polaków w spokoju i rosnącym dobrobycie. Polską politykę – zwłaszcza zagraniczną – trzeba znów oddać ludziom poważnym.

Czytaj: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019: Ile miejsc w Europarlamencie dla Wielkopolski? Jak dzieli się liczbę mandatów

Mikołaj Woźniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.