Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Myśli nieciekawe

Wódz nadaje. Myśli nieciekawe
Tȟašúŋke Witkó

Wiem, że korzystacie Państwo z dobrodziejstw kanikuły i pozyskujecie intensywnie „witaminę słońca”, ale, skoro z premedytacją zajrzeliście na stronę z moim tekstem, to zdajecie sobie sprawę, iż rzecz cała będzie o polityce, a to wiąże się z pogorszeniem nastroju i galopadą mało optymistycznych wniosków w waszych głowach.

Ponieważ ja sam starzeję się w tempie zastraszającym, toteż nikogo nie powinno dziwić, że tetryczeję i robię się małpio złośliwy, więc obdzielam bliźnich negatywnymi fluidami, dlatego niniejszy felieton zatytułowałem „myśli nieciekawe”.

Myśli nieciekawe zaczęły mnie nękać po analizie wiadomości krążących w przestrzeni medialnej, tyczących prób forsowania granicy polsko-białoruskiej przez kohorty podrzucanych tam (przez zależny od Moskwy reżim Łukaszenki) uchodźców z bliskiego wschodu, w tym z Afganistanu i Iraku.

Siedząc tuż obok fontanny na krakowskim placu świętej Marii Magdaleny, wyobrażałem sobie sceny, jakie musiały się dziać kilka dni wcześniej gdzieś na wschodniej rubieży państwa.

Dlaczego koczowałem akurat w tym nobliwym miejscu? Dlatego, że żłopiąc kawę mogłem oglądać setki beztroskich ludzi maszerujących spokojnie ulicą Grodzką i rozglądających się wokół z podziwem.

Co odległy szturm mahometan ma wspólnego z Grodem Kraka? Ano to, że jeśli pozwolimy ludzkiej fali sforsować granicę i przedrzeć się w głąb kraju, to kto wie, czy finał nie będzie taki, że za parę-parenaście-paredziesiąt lat nikt o zdrowych zmysłach nie będzie poruszał się ani Grodzką, ani żadną inną zabytkową arterią, a kilkusetletnie kościoły będą zaciekle atakowane.

Nie przesadzam, bo to często codzienność miast Europy Zachodniej.

Może to dla kogoś skandalizujące i „nie wypada o tym mówić”, ale ja tam doskonale wiem, że zaciekle atakowane będą chrześcijańskie symbole, a pomiędzy zabytkowymi kamienicami zaczną włóczyć się gromady młodych mężczyzn, zaczepiając kobiety, dokonując kradzieży w sklepach i rabując przechodniów.

Turyści wyparują, a władze lokalne będą odpowiedzialne za zabezpieczenie łupieżcom dachu nad głową oraz strawy halal.

Skąd to wiem? Ano stąd, że byłem w Iraku dość długo i mogłem do woli napatrzeć się na styl życia tam panujący, oraz uważnie czytam korespondencje nadsyłane z miejscowości niemieckich, w których rdzenni mieszkańcy zostali zepchnięci przez muzułmanów na margines.

Uważam, że polski rząd nie powinien pod żadnym pozorem do tego dopuścić i użyć wszystkich możliwych środków do zatrzymania wyraźnie wzbierającej, do tego podburzanej przez Rosję i Białoruś fali. Nie można ulec liberalnemu terrorowi medialnemu, zachęcającemu do rzekomego „kulturowego ubogacania”.

Jak należy postępować w takich sytuacjach, pokazał lata temu Viktor Orbán i dziś nikt nie śmie go potępić, pomimo tego, że wielu jego przeciwników także toczą myśli nieciekawe.

Howgh!

***

Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.