Wierzę, że zachowają się przyzwoicie. Takie wnioski można wyciągnąć z negocjacji z rządem i przygotowań do strajku nauczycieli [FELIETON]

Czytaj dalej
Fot. Bartek Syta
Jarosław Reszka

Wierzę, że zachowają się przyzwoicie. Takie wnioski można wyciągnąć z negocjacji z rządem i przygotowań do strajku nauczycieli [FELIETON]

Jarosław Reszka

Wiele wskazuje na to, że do nauczycielskiego strajku jednak dojdzie. Nie traktowałbym tego wydarzenia jako dopustu Bożego. Nikogo już w świecie nie dziwią strajki pracowników komunikacji, służb oczyszczania miasta, nawet lekarzy. A są to strajki równie dezorganizujące codzienne funkcjonowanie mieszkańców jak strajki nauczycieli. Przeżyliśmy najazd szwedzki, przeżyjemy i strajk nauczycielski!

Dzieci z tego powodu nie zachorują ani nie zejdą na złą drogę. Za to być może będą miały bardziej zmotywowanych do pracy pedagogów. A dla rządu, który potrafi zmieniać prawo w jedną noc, zorganizowanie egzaminów nieco później to bułka z masłem.

Przygotowania do strajku i rozmowy z rządem były natomiast okazją do poczynienia ciekawych obserwacji. Najważniejsza z nich to taka, że nauczyciele przestali być strachliwym ludkiem, którym można łatwo kierować przy pomocy kija i marchewki, podlanej słodkim sosem frazesów o misji i naczelnym dobru dziecka. Miło też zauważyć, że jedność i determinacja nauczycieli wyróżniała bydgoskie środowisko, w którym poparcie dla strajku było nadzwyczaj wysokie.

Istotne jest też to, że solidarność zawodowa okazała się ważniejsza niż podziały ideologiczne. Nie sądzę, by nauczyciele w swych poglądach znacząco różnili się od pozostałych Polaków. Pewnie i wśród nich mniej więcej co trzeci jest zwolennikiem PiS-u, a więc teoretycznie powinien być przeciwnikiem strajku. Referendum pokazało jednak co innego i nie wierzę, że jest to efekt - jak twierdzi m.in. kujawsko-pomorski kurator oświaty - presji, wręcz zastraszania koleżanek i kolegów w pokojach nauczycielskich przez agresywnych związkowców.

Owszem, presję i strach niektórzy pewnie odczuwają, lecz chyba bardziej z powodu tego, co może zrobić rząd, żeby pokrzyżować plany strajkowe. Weźmy dla przykładu ostatnie wieści, że po szkołach chodzą inspektorzy pracy i sprawdzają dokumentację. Niby jest to wymierzone w dyrektorów, którzy mogli nie dopełnić jakichś formalności, ale inspektor grzebiący w papierach denerwuje każdego pracownika firmy.

Nie podoba mi się natomiast, że z nauczycielskiej solidarności wyłamał się związek, który ten wyraz ma w nazwie. W mojej opinii potwierdził, że bardziej niż pracownikom służy wielkiej polityce. Czy zaś tego samego nie można powiedzieć o ZNP? Byłbym skłonny tak twierdzić, gdyby nie końcówka negocjacji z rządem, kiedy Sławomir Broniarz, mimo wcześniejszych zapowiedzi, zaproponował ustępstwa. Dał tym samym dowód, że nie zależy mu na strajku za wszelką cenę. Przy liderze ZNP szybko urósł też szef małej organizacji związkowej rodem z Bydgoszczy - Sławomir Wittkowicz. Przez 15 lat żył sobie spokojnie z dala od obiektywów kamer, teraz nagle znalazł się na pierwszym planie. Czy zasługuje na taką rolę, nie wiem. Wiem, że na sprawach związkowych i prawie pracy zna się wyśmienicie.

A gdy strajk ruszy - ciekaw jestem, ilu rząd znajdzie „łamistrajków”. Urzędnicy mający uprawnienia pedagogiczne muszą słuchać szefów. Ale jak zachowają się np. emerytowani nauczyciele albo niestrajkujący nauczyciele, skierowani na egzaminy do innych szkół? Wierzę, że zachowają się przyzwoicie.


"Dojrzalsi". Nowy program skierowany do seniorów (odc. 1)

Jarosław Reszka

Redaktor wydań "Expressu Bydgoskiego", publicysta - autor felietonów, komentarzy, recenzji książek oraz przedstawień teatralnych i operowych. Dziennikarz od ponad 25 lat. Doktor nauk humanistycznych. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Autor książek w zakresie językoznawstwa i literatury faktu.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.