Wielki powrót „Króla Lwa” do kin: To kultowy film, który łączy pokolenia! Czy nową wersję pokochamy tak jak wersję animowaną?

Czytaj dalej
Fot. materiały prasowe
Sebastian Gabryel

Wielki powrót „Króla Lwa” do kin: To kultowy film, który łączy pokolenia! Czy nową wersję pokochamy tak jak wersję animowaną?

Sebastian Gabryel

Już w piątek, 19 lipca odbędzie się jedna z najbardziej wyczekiwanych premier filmowych tego roku – po 25 latach na duże ekrany powraca Simba, Mufasa, Rafiki, Timon, Pumba oraz wielu innych bohaterów niezapomnianego „Króla Lwa”. Co wiemy o najnowszej, fotorealistycznej produkcji Disneya?

Wiele osób ogląda oryginalnego „Króla Lwa” z 1994 roku z sentymentem. Trudno się dziwić, bo to wspaniale „narysowany”, animowany film, który mimo upływu lat wciąż świetnie się broni – zwłaszcza klimatem, który w istocie jest jedyny w swoim rodzaju. Czy uwspółcześniona wersja tej popularnej bajki również nas zachwyci? O tym można się przekonać od piątku, 19 lipca, kiedy wyczekiwany przez wielu „Król Lew” wreszcie trafił do kin w całym kraju.

Simba jak żywy

Zdjęcia z filmu prezentują się imponująco – przy jego realizacji wykorzystano najnowszą, a jak twierdzą nawet niektórzy dziennikarze, przełomową technologię, opartą na zaawansowanych technikach motion capture i VR/AR.

– Wiedziałem, że stąpam po cienkim lodzie. Ciążyła na mnie wielka odpowiedzialność, żeby tego nie schrzanić. Chciałem pokazać, że możemy ożywić ten świat dzięki oszałamiającej technice i technologii z jednoczesnym poszanowaniem materiału źródłowego

– mówił w jednym z wywiadów Jon Favreau, reżyser filmu.

Nie trudno zauważyć, że pierwsze opinie na temat nowej superprodukcji Disneya są dosyć skrajne. Kiedy jedni podkreślają, że remake słynnego studia broni się rozmachem oraz wielką dbałością o szczegóły, drudzy twierdzą, że to raczej „fotorealistyczny, przyrodniczy film”, który w przeciwieństwie do „bezbłędnego oryginału”, niczym nie porusza.

– Z technicznego punktu widzenia to cudo. Film Jona Favreau posiada cechy niezwykle dobrego filmu przyrodniczego, jednak to dla nas koniec dobrych wiadomości. Niestety, wejście w królestwo fotorealizmu oznacza, że nastrój „Króla Lwa” też się zmienił – pisze Bilge Ebiri w artykule dla magazynu „Vulture”.

W innych przedpremierowych recenzjach można przeczytać o „braku relacji z widownią”, „wydmuszce” i „fajerwerkach, po których nie ma nic”. Czy statystyczny widz zgodzi się z opinią krytyków? To dosyć wątpliwie, mając na uwadze choćby ogromny sukces „Księgi dżungli”, której remake z 2016 roku, nakręcony właśnie przez reżysera nowego „Króla Lwa”, bazował na tej samej, choć wtedy jeszcze nieco mniej rozwiniętej technologii.

Gwiazdorska obsada i dobrze znana historia

Remake „Króla Lwa” odpowiada oryginałowi zarówno w kwestii poszczególnych scen, przedstawionych niemal w identyczny sposób, ale też fabuły. Nowy film Disneya rozpocznie się tą samą niezapomnianą sceną, w której pośród malowniczej, afrykańskiej sawanny na świat przychodzi jej przyszły król Simba – syn Mufasy.

– Jednak nie wszyscy są szczęśliwi z pojawienia się młodego lwiątka. Dawny następca tronu, Skaza, ma swoje plany dotyczące przyszłości lwiej ziemi. W efekcie Simba opuszcza swoją rodzinę. Żyjąc na wygnaniu, musi dorosnąć z pomocą zaskakującej dwójki przyjaciół, nauczyć się jak odebrać to, co jest mu należne – czytamy w zapowiedzi nowego „Króla Lwa”, której treść brzmi bardzo znajomo.

Odnowione przygody sympatycznego Simby spotykają się z powszechnym zainteresowaniem również za sprawą obsady. Znajduje się w niej wiele gwiazd, które użyczyły głosu poszczególnym bohaterom: James Earl Jones (jako Mufasa), Donald Glover (w roli Simby), Beyonce (jako Nala), Chiwetel Ejiofor (Skaza), Seth Rogen (Pumba), Billy Eichner (Timon), John Kani (Rafiki), Alfre Woodard (Sarabi), czy John Oliver (Zazu). Świetnie zapowiada się również polska wersja filmu, w której za dubbing odpowiadają m.in. Wiktor Zborowski (Mufasa), Artur Żmijewski (Skaza), Michał Piela (Pumba), Maciej Stuhr (Timon), Jerzy Stuhr (Rafiki), Piotr Polk (Zazu) oraz Danuta Stenka (Sarabi).

Wisienką na torcie jest oprawa muzyczna, która podobnie jak w oryginale ma niebagatelną rolę. Nie dość, że autorem ścieżki dźwiękowej do filmu jest Hans Zimmer – wybitny kompozytor muzyki filmowej, znany choćby z filmów „Gladiator”, „Karmazynowy przypływ” czy „Kod da Vinci”, to za nową wersję przeboju „Can You Feel The Love Tonight” Eltona Johna odpowiada wspomniana już wcześniej gwiazda muzyki pop Beyonce.

Co ciekawe, udział w filmie zainspirował znaną piosenkarkę do nagrania całej nowej płyty, zawierającej aż czternaście premierowych piosenek. Na albumie pt. „The Lion King: The Gift” znajdziemy nie tylko promocyjny utwór „Spirit”, ale również kompozycje powstałe z udziałem Jaya-Z , Pharrella Williamsa, czy Kendricka Lamara.

– To mieszanka gatunków złożona z różnych brzmień. Utwory na albumie inspirowane są wszystkim: od popu i R&B, po hip hop i afrobeat

– opowiada o swojej „niespodziance” Beyonce.

Największy hit Disneya?

Kiedy w Europie, czy Stanach Zjednoczonych widzowie dopiero kończą odliczać do premiery „Króla Lwa”, chińska publiczność jest już po jego premierze. Remake cieszy się tam ogromną popularnością, zajmując pierwsze miejsce w tamtejszym box-office. Liczby robią wrażenie – zaledwie po tygodniu od premiery film zarobił w Chinach już 54 miliony dolarów! To imponujący wynik, dzięki któremu Disney już przebił wielkie hity z ostatnich lat – „Piękną i bestię”, „Aladyna”, „Dumbo” czy wspomnianą wcześniej „Księgę Dżungli”. Analitycy prognozują, że tylko w weekend otwarcia dzieło Disneya zarobi na całym świecie nawet 450 milionów dolarów! Zyski z oryginalnego „Króla Lwa” już dawno przekroczyły miliard – czy jego nowa wersja pobije ten rekord?

Sebastian Gabryel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.