Tomasz Czyżniewski

Wielki korowód winobraniowy z 1900 r. Maszerowali w nim winiarze i marynarze, żołnierze i markietanki...

Korowód otwierali trzej heroldowie i dwanaście panien ubranych w narodowe i regionalne barwy Fot. fot. ze zbiorów Czesława Osękowskiego Korowód otwierali trzej heroldowie i dwanaście panien ubranych w narodowe i regionalne barwy
Tomasz Czyżniewski

Ach, co to był za korowód! Maszerowali w nim winiarze i marynarze, osiołki i cykliści, książę Henryk IX i król Fryderyk II.

[galeria_glowna]
To była feta nad fetami. Całe miasto przygotowywało się do tego wydarzenia. W końcu zmiana wieków zdarza się tylko raz na 100 lat. Kiedy do tego dojdzie jeszcze 750-lecie uprawy winorośli w naszym rejonie, to jest co świętować.
Już w przeddzień korowodu wszystko było zapięte na ostatni guzik. Miasto przyozdobiły girlandy, a kupcy prześcigali się w sklepowych dekoracjach.

- Zobacz, jaki wspaniały król - dzieci przystawały przed sklepem Wilhelma Grau podziwiając Fryderyka II z napisem: Szczęście i błogosławieństwo dla przemysłu sukienniczego. Król był też jedną z najważniejszych postaci niedzielnego korowodu.
Jednak już dzień wcześniej, w sobotę wieczorem, inspektor policji Bormann jadąc na koniu poprowadził pochód z zapalonymi pochodniami, po którym zielonogórzanie udali się do kościoła na modlitwę. To była zapowiedź niedzielnych wydarzeń.

Niedziela, 14.15

Jak donosił "Niederschlesisches Tageblatt" na ulicach miasta były takie tłumy, że nie było możliwości obsłużenia wszystkich gości. Kolej stanęła na wysokości zadania podstawiając dodatkowe składy.

Zbliżała się 14.00. Zadowolony burmistrz …… ostatni raz czujnym okiem spogląda w niebo. Jest trochę chmur i spadło kilka kropel deszczu. Ale na tym koniec. - Pogoda nam dopisała - burmistrz zagaduje honorowych gości zajeżdżających powozami pod trybunę ustawioną przed ratuszem. Jest nawet minister rolnictwa …..
… rzuca jeszcze okiem na transparent umieszczony na ratuszu: "Boże chroń winną latorośl, której Ty pozwalasz tutaj rosnąć …."

W tym samym czasie z pobliskiego placu Słowiańskiego całkowicie zamkniętego dla gapiów wyrusza korowód jakiego Grünberg jeszcze nie widział. Na trybunie już słychać heroldów, którzy wyłaniają się zza narożnika ul. Sobieskiego. Zegar na wieży ratuszowej wybił właśnie 14.15.

- Gdzie jest Senta Kleckow?! - denerwuje się burmistrz …. Wypatrując młodej dziewczyny.

Piękna Grünbergia

Nie ma obaw. Nie zgubiła się w tłumie. Idzie na czele korowodu, który otwiera 12 panien noszących szaty w barwach Niemiec, Prus, Śląska i Zielonej Góry. Piękna córka adwokata Kleckowa wskakuje na trybunę. Jako Grünbergia pozdrawia gości - Przepędźcie czarne myśli, obudźcie żarty. Podarujcie sobie po pracy odrobinę pokrzepienia. Dziś jesteśmy zwolnieni z obowiązków i tylko radość jest naszym zajęciem.

Dziewczęta zajęły miejsca na trybunie, a widzowie mogli w skupieniu przypomnieć sobie historię miasta. I ruszyła orkiestra piątego regimentu artylerii polowej ubrana w mundury kirasjerów von Sendlitza. Jeszcze tylko dwóch heroldów z godłem miasta i przed trybuną pojawił się osiołek ciągnący wózek z dobytkiem, jaki przywieźli z sobą flamandzcy osadnicy. Nie zabrakło księcia Henryka IX. Piasta, który odnowił zielonogórskie winnice i otoczył miasto murami obronnymi. Za Henrykiem ciągnęli żołnierze różnych wojen i markietanki.

Królewska karoca

W końcu na rynku pojawił się ten najważniejszy - orszak króla Fryderyka II z oryginalną, państwową karetą eskortowana prze huzarów Ziethego. Jak 140 lat wcześniej, ubrany w perukę przedstawiciel burmistrza przekazuje pruskiemu generałowi klucze do bram miasta.

Za królem ciągną wozy firm m.in. wytwórcy win musujących Bethkego, którego kilkumetrowe atrapy butelek górowały nad tłumem. Prezentują się ogrodnicy, sukiennicy, strzelcy i cieśle. Ci ostatni wiozą na wozie prasę winiarską. Na innym zobaczyć można mini winnicę. Kolejne ekipy przedzielają orkiestry, które przyjechały m.in. z Sulechowa i Nowej Soli.

Gdzie niegdzie widać było krasnoludki i skaczących gimnastyków. Oklaski widzów zebrali również dziarsko maszerujący umundurowani panowie w czapkach z piórami. Zielonogórzanie cenili swoich górników, którzy w okolicy kopali węgiel brunatny.

W końcu na rynek wtoczył się wóz-statek firmy transportowej Woytsatzky z Cigacic - na którym dzielni marynarze rozwozili zielonogórskie alkohole po całym świecie.

To był ostatni pojazd korowodu. Za nim pojawili się jeszcze cykliści - kolorowo ubrani członkowie Klubu Rowerowego. W jakich jechali barwach nie wiemy. Kronikarz nie napisał a cyklistów nie ujęto na żadnej pocztówce. A nawet gdyby, to i tak były czarno-białe.

Tekst pochodzi z sierpnia 2007 r.

Tomasz Czyżniewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.