Wielkanoc 2019: Zatik po wielkopolsku. Jak Ormianie obchodzą Wielkanoc w Polsce?

Czytaj dalej
Fot. AB
Anastazja Bezduszna

Wielkanoc 2019: Zatik po wielkopolsku. Jak Ormianie obchodzą Wielkanoc w Polsce?

Anastazja Bezduszna

W Polsce są od 29 lat. Przyjechali jeszcze przed rozpadem Związku Radzieckiego, podczas gdy w Armenii toczyły się bitwy o Gorski Karabach. Młoda matka z małym dzieckiem pokonała 3,5 tysiąca kilometrów i przekroczyła granicę samochodem. W Polsce czekał na nich Aram, przyszły mąż Gohar.

Gohar z małym Arsenem przez wiele godzin i granic jechali samochodem. Do Polski, do Arama.

- Czekał na nas u znajomej polsko-armeńskiej rodziny. Zatrzymaliśmy się u nich, by zastanowić się, co dalej będziemy robić. I tak już zostaliśmy w tym pięknym kraju do dziś

- mówi Gohar.

Ślub wzięli w Polsce, już po urodzeniu drugiego syna - Arlena. Kilka lat później na świat przyszedł trzeci - Gagas.

Dużo przeszli, by legalnie żyć i pracować w Polsce. Ale nie bacząc na te wszystkie trudności, uważają Polskę za swój drugi dom, a Polaków za przyjaciół.

Święta ormiańskie

Wielkanoc obchodzą razem z katolikami. Ormiański Kościół Apostolski trzyma się kalendarza gregoriańskiego, więc Zatik (po ormiańsku Wielkanoc) przypada w tym roku 21 kwietnia.

Inaczej w kalendarzu ormiańskich świąt jest z Bożym Narodzeniem. Nie ma osobnego święta, tylko według starych tradycji chrześcijańskich łączą trzy wydarzenia z życia Jezusa - narodziny w Betlejem, pokłon trzech króli i chrztu w Jordanie. To obchodzone przez katolików obrządku ormiańskiego 6 stycznia święto Epifanii. Jednak pod wpływem tradycji zachodniej przyjął się też zwyczaj świętowania 25 grudnia. Niektórzy obchodzą więc obydwa święta.

- Najbardziej lubiły to dzieci. Gdy chodziły jeszcze do szkoły, świętowaliśmy Boże Narodzenie w grudniu, więc dostawały prezenty. Na sylwestra szukały słodkości pod choinką, a kolejne prezenty musiały być 6 stycznia

- śmieje się Gohar.

Na Wielkanoc natomiast nie ma zwyczaju obdarowywania dzieci. Ten czas, podobnie jak Polacy, obchodzą w rodzinnym gronie. Zasiadają na długo przy obficie zastawionym stole.

Tradycje wielkanocne Ormian

Na początku postu sadzi się soczewicę, która trafia na stół. Ważnymi daniami są ryby, ryż z bakaliami i orzechami podawany na ciepło, chleb lawasz czy matnakasz, dużo zielonych warzyw i oczywiście jajka. Te ostatnie barwią najczęściej na czerwono - łupiną z cebuli. Ormianie wierzą, że gdy Matka Boska stała pod krzyżem Chrystusa, miała przy sobie chleb i jajka, które zostały zabarwione na czerwono przez krew Zbawiciela.

Śniadanie Wielkanocne zaczynają od jajka zjadanego razem z chlebem

- Najpierw „bijemy” się jajkami. Zasada jest prosta - kto więcej zbije, ten więcej zje. To nasza ulubiona zabawa od dzieciństwa. Obieramy je później, rozcinamy na pół i wkładamy do chleba. Doprawiamy solą i pieprzem. Następnie możemy tam dodać wszystko, co lubimy, czy to kulkę twarogu z przyprawami i czosnkiem, czy zieleninę jak szczypiorek. Niektórzy dodają nawet ostrą papryczkę

- opowiada Gohar.

Rybę przyrządzają najczęściej na parze, w piekarniku lub duszoną na cebuli. - Na krążkach surowej cebuli układamy rybę. Kiedy zaczynamy całość dusić, cebula puszcza sok i ryba jest wyjątkowo soczysta - tłumaczy.

Ze słodyczy na stole obok paschy pojawia się gata - tradycyjny ormiański deser - słodkie zapiekane placki, w środku których znajduje się... kruszonka. Ich wierzch smaruje się miodem. W zależności od regionu gatę przyrządza się w piekarniku, na parze czy też piecu. Podobnie jest z tradycyjnym słodkim ryżem z bakaliami. Jedni najpierw gotują ryż, a potem podsmażają całość z rodzynkami na patelni. Inni z kolei podają ciepły, świeżo ugotowany sypki ryż, na który wykładają rodzynki, morele, suszone i śliwki.

Ryż na Wielkanoc musi być na stole

- Taki przepis obowiązywał u mnie w domu - wspomina Gohar. - Jak ktoś nie chciał jeść słodkich owoców suszonych, mógł bez problemu dostać się do samego ryżu i zgodnie z tradycją zjeść tylko trochę. Natomiast mąż każdego roku zwraca mi uwagę na to, że jego mama zawsze mieszała ryż z bakaliami. Jednak niezależnie od tego, kto jak przyrządza to danie - ryż na Wielkanoc musi być na stole.

Do świątecznego stołu rodziny Khachatryan zasiada minimum dziesięć osób. Gohar i Aram mają już piątkę wnuków. Dzieci chodzą do zwykłych szkół, na co dzień rozmawiają w dwóch językach. Sami dziadkowie naukę polskiego zaczynali od czytania. - Gdy przyjechałam do Polski, dużo czytałam magazynów, czasopism. Później, jak starszy syn poszedł do szkoły - już nie było wymówek. Musiałam sobie poradzić z polskim i odrabiać z nim lekcje - tłumaczy Gohar.

W domu gdy są sami, częściej rozmawiają po ormiańsku

- Bywa też tak, że chcę coś szybko powiedzieć mężowi, a jest u nas ktoś z Polaków. Później tłumaczymy, o czym rozmawialiśmy - dodaje.

Wyjątkiem jest bliższa rodzina. Synowa, Polka, wszystko rozumie, ma jednak jeszcze pewną barierę przed mówieniem w języku ormiańskim.

- Podczas każdego, ważnego święta modlimy się za zmarłych. Wielkanoc nie jest wyjątkiem. W wielkanocny poniedziałek Ormianie odwiedzają cmentarze

- mówi Gohar.

Gohar pochodzi z Erewania - stolicy Armenii, a Aram z prowincji Syunik. W ciągu 29 lat tylko trzy razy spędzili Święta Wielkanocne w Armenii. - Mąż częściej odwiedza swoich rodziców. Ja w Armenii lubię bywać w gościach. Piękny kraj, ale w Polsce czuję się spokojniej i bezpieczniej - wyznaje Gohar.

Tęsknią jednak za domem. Niedawno otworzyli małą restaurację, w której serwują dania kuchni ormiańskiej. Nazwali ją Syunik tak jak region, z którego pochodzi Aram.

- Lubimy się dzielić naszymi tradycjami, tak samo jak poznawać polskie. Tutaj (w restauracji - przyp. red.) mamy kilka ważnych, tradycyjnych przedmiotów - mówi Gohar, wskazując na półkę, na której widnieje obraz gór. Opowiada, że właśnie z tych okolic pochodzi jej mąż. Obok leży instrument muzyczny. To duduk - narodowy instrument, który wygląda jak prosty flet, a w odpowiednich rękach potrafi zabrzmieć jak saksofon. Wykonany jest z drewna morelowego, ze względu na jego charakterystyczny rezonans.

- By nauczyć się gry na tym instrumencie, trzeba jechać do Armenii, a najlepiej do Erewania. A jak ktoś chce usłyszeć, jak brzmi duduk - warto posłuchać utworów w wykonaniu Jivana Gasparyana - zachęca Aram i rozkłada dywan, kolejną pamiątkę z Armenii.

Tradycyjnie dywany w Armenii pokrywają wewnętrzne ściany domów. Nimi wykładane są też sofy, skrzynie i łóżka. Dywany często służyły także jako zasłony w drzwiach, były nimi pokryte ołtarze w kościołach. W zależności od regionu ornament i kolory różnią się. Na dywanach też oprócz symboli tkane były napisy.

Najstarszym symbolem ormiańskim w rodzinie Khachatryan są buty skórzane z ostrym noskie.

- Podobne nosili nasi przodkowie przed 5500 laty. U nas się nazywają trex. Służyły zarówno kobietom, jak i mężczyznom

- mówi Gohar. - Szyto je z jednego kawałka grubej skóry bydlęcej z wełnianymi lub skórzanymi sznurowadłami, a każdy obszar miał swój własny sposób nawlekania w nich sznurówek.

Gohar i Aram przekazują tradycje świętowania Wielkanocy zarówno wnukom, jak i polskim przyjaciołom. - Ormiańskie potrawy można zrobić z powodzeniem z tutejszych produktów - wyjaśnia Gohar. - Po tylu latach dobrze znamy także kuchnię polską, więc można powiedzieć, że nasza Wielkanoc jest dwunarodowa.

Anastazja Bezduszna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.