Zbigniew Święch

Wielka powódź i wielkie odkrycia

Aleksander Jagiellończyk (1461-1506), od 1501 roku król Polski Fot. fot. archiwum Aleksander Jagiellończyk (1461-1506), od 1501 roku król Polski
Zbigniew Święch

Tydzień temu przypomniałem o „klątwie Jagiellończyka” na Wawelu. Dziś o mniej znanej „klątwie” w Wilnie

Ogromny wylew Wilii wiosną 1931 r. okazał się sprawcą wielkich odkryć w Wilnie. Nastąpiły one w czasie akcji konserwatorskiej w podziemiach katedry św. Stanisława Biskupa i św. Władysława. A dzień 21 września 1931 roku wszedł do historii tego miast, Polski i Litwy.

Najbliższy współpracownik kierownika robót w katedrze, profesora Juliusza Kłosa, Jan Pekszo, po godz. 8 rano wywiercił otwór w sklepieniu, włożył latarkę i... zobaczył wnętrze krypty gotyckiej. Po chwili zaiskrzyła korona. Pekszo pobiegł z wiadomością do Kłosa i dr. Stanisława Lorentza, który miał zresztą żal z powodu samowoli Pekszy. Przecież satysfakcja z odkrycia należała się Kłosowi lub Lorentzowi jako wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków...

Grobowiec królewski znajdował się w okropnym stanie. Woda poczyniła straszne spustoszenia. W mule leżały kości króla Aleksandra Jagiellończyka i królowej Elżbiety; z mułu wyłaniała się czaszka królewska w koronie, na wilgotnej belce leżał miecz złamany i przeżarty przez rdzę. Tylko szczątki królowej Barbary Radziwiłłówny, zasypane w trumnie popiołem i wapnem, zachowały się w lepszym stanie.

Następnego dnia wileńskie „Słowo” komentowało: „Jak to się stało, że groby królewskie były nieznane w ciągu paru wieków? Ktoś kiedyś zamurował na głucho wejście do krypty i zatarł wszelki ślad. Kto, kiedy? Nie wiadomo.”

Potem zaczęły przenosiny szczątków do miejsca szczegółowych badań. W prasie przypominano epokę jagiellońską. Zajaśniała też płonna, jak się okazało , nadzieja na odnalezienie grobowca wielkiego księcia Witolda. W roku 1930 przypadało 500-lecie zgonu brata Jagiełłowego i nadal czyniono wszystko, by w kryptach katedralnych znaleźć szczątki współzwycięzcy spod Grunwaldu.

31 sierpnia 1933 roku, w czwartek, w bazylice wileńskiej odbyła się uroczystość przeniesienia szczątków króla Aleksandra Jagiellończyka oraz królowych Elżbiety i Barbary i Władysława IV do prowizorycznego mauzoleum w dawnej kaplicy królewskiej. Cztery lata później trumny przeniesiono do mauzoleum królewskiego pod kaplicą św. Kazimierza.

Tymczasem dziwne, niewyjaśnione przypadki zaczęły dotykać uczestników akcji konserwatorskiej w katedrze po powodzi w 1931 roku...

Prace w podziemiach katedry jeszcze trwały, kiedy 5 stycznia 1933 roku, wcześnie rano, stracił życie w niesłychanych okolicznościach - mając zaledwie 52 lata -profesor Juliusz Kłos. Atak serca strącił go ze schodów. Tonący we krwi profesor został znaleziony o godz. 5.15 na parterze klatki schodowej domu, w którym mieszkał.

Pracował on nocami nad monografią Wilna. Tego dnia wracał nad ranem do domu. Był na wysokości drugiego piętra, kiedy poczuł się niedobrze. Oparł się plecami o niską barierkę i w chwilę potem runął w dziurę na projektowana windę. Doznał pęknięcia czaszki. Tak zginął kierownik prac konserwatorskich wileńskiej katedry.

Dziesięć miesięcy przed prof. Kłosem zmarł człowiek-legenda, kapelan Legionów Piłsudskiego i członek Komitetu Ratowania Bazyliki. Z bliska oglądał prochy królów i odkryte podziemia.

W drodze do lepszego ponoć świata niewiele wyprzedził prof. Kłosa inżynier August Przygodzki pomagający kierownikowi podczas prac w katedrze.

W roku 1932 najznakomitsza postać Wilna, prof. Ferdynand Ruszczyc, pracujący dużo w podziemiach katedry, zostaje sparaliżowany w wieku 62 lat i przykuty do łóżka aż do śmierci w 1936 roku.

13 lutego 1935, niemal dokładnie w 56 urodziny, umiera na zawał serca bliski przyjaciel Ruszczyca, rzeźbiarz Bolesław Bałzukiewicz, zaangażowany w ratowanie podziemi katedry. Stało się to nocą, gdy pochylił się by rozwiązać sznurowadła butów.

7 czerwca 1936 r., mając 54 lata, nagle zasłabł i zmarł Ludwik Sokołowski, profesor Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego, bliski kolega Kłosa i Balzukiewicza. Jeszcze niedawno schodził w podziemia katedry...

Cztery dekady później coś podobnego zaczyna się dziać po otwarciu grobu Kazimierza Jagiellończyka na Wawelu.

Zbigniew Święch

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.