Więcej wypadków po odebraniu gminom fotoradarów?

Czytaj dalej
Fot. Paweł Miecznik
Błażej Dąbkowski

Więcej wypadków po odebraniu gminom fotoradarów?

Błażej Dąbkowski

W miejscach, gdzie do początku ubiegłego roku funkcjonowały samorządowe fotoradary, wzrosła liczba wypadków.

Strażnicy miejscy od początku ubiegłego roku nie mogą korzystać z fotoradarów. Przez lata municypalni, szczególnie pracujący w gminach, na terenie których znajdują się drogi prowadzące nad morze, stali się postrachem kierowców.

Już w 2014 r. Najwyższa Izba Kontroli uznała, że zaangażowanie strażników gminnych i miejskich w obsługę fotoradarów, zwłaszcza przenośnych, jest podyktowane w wielu wypadkach nie tyle służbą na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do gminnej kasy. Doprowadziło to do nowelizacji Prawa o ruchu drogowym, której autorem był poznański poseł z Ruchu Palikota, a następnie SLD Maciej Banaszak.

Rozmowa z Anną Zielińską z Instytutu Transportu Samochodowego

Źródło: TVN24/x-news

O tym, jakie skutki niesie za sobą zmiana, o którą walczył parlamentarzysta z Wielkopolski, pokazuje analiza przygotowana przez Instytut Transportu Samochodowego na zlecenie Sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (jako pierwszy opublikował go portal brd24.pl).

Autorzy opracowania od stycznia do sierpnia 2016 r. przyjrzeli się liczbie zdarzeń drogowych w 43 miejscowościach, w których przestały działać stacjonarne fotoradary. Chodzi o 112 urządzeń (łącznie w Polsce przestało w 2016 r. działać ok. 400), o których przejęcie do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego zgłosiły się samorządy. Z analizy danych wynika, iż od maja do sierpnia ubiegłego roku, w stosunku do analogicznego okresu w 2015 r., liczba wypadków wzrosła o 24 proc., liczba ofiar śmiertelnych o 46 proc., a rannych o 7 proc.

- Nadal uważam, że odebranie gminom fotoradarów było słuszne

- stwierdza Maciej Banaszak. - Badania, o których mowa, były prowadzone w okresie, kiedy na polskie drogi wyjechało najwięcej samochodów od 1989 r. Skoro ich liczba wzrosła, to i liczba wypadków musiała się powiększyć. Nikt w przygotowanej przez ITS analizie nie wskazał, czy zdarzenia były spowodowane wyłącznie przekroczeniem dozwolonej prędkości.

Jedną z 43 gmin, w której przeprowadzono badania, jest podpoznańskie Puszczykowo. Z danych przesłanych nam przez ITS wynika, iż w miejscach, gdzie stały stacjonarne fotoradary, w 2016 r. doszło do 70 kolizji (w 2015 r. było ich 48, a w 2014 r. - 56), ciężko rannych i rannych było 6 osób (w 2015 r. 3 osoby, a 2014 r. 5 osób), nie odnotowano zabitych (tylko w 2015 r. doszło do śmierci dwóch osób). - Wynik nie jest poruszający, ale dlatego analizy porównawcze są robione na danych z trzech lat i dla wielu miejscowości, a nie dla pojedynczych - tłumaczy Mikołaj Krupiński, rzecznik ITS.

Według komendanta straży miejskiej w Puszczykowie Dariusza Borowskiego fotoradary spełniały swoją rolę, a ich wyłączenie uważa za duży błąd.

- Nigdy nie była to maszynka do zarabiania pieniędzy, bo do gminnej kasy w szczytowym okresie wpływało pół miliona złotych

- mówi.

Dodaje też, że urządzania stawiane były np. w miejscu, gdzie wcześniej dochodziło do tragicznych wypadków. - Jak na ul. Wysokiej, gdzie przy szkole pod kołami samochodu zginęły dwie osoby - opowiada. Fotoradary stanęły jeszcze w dwóch lokalizacjach. - Kiedy przestały funkcjonować, kierowcy notorycznie przekraczają tam dozwoloną prędkość - mówi D. Borowski.

- Fotoradary nie są jedynym narzędziem do spowalniania ruchu. Wystarczy skorzystać z progów zwalniających lub zmienić układ drogi - podsumowuje M. Banaszak.

-----

Raport NIK wskazywał, że w wielu gminach fotoradary służyły do łatania gminnych budżetów

BŁAŻEJ DĄBKOWSKI KOMENTUJE:

Fotoradary bez patologii? To nie wystarczy

Wątpliwości kilka lat temu nie miała Najwyższa Izba Kontroli - fotoradary były wykorzystywane przez gminy jako maszynka do robienia łatwych pieniędzy. Jako dowód niech posłuży tutaj fakt likwidacji kilku straży gminnych, gdzie strażnicy poza nabijaniem kierowców w butelkę nie mieli nic innego do roboty. Czy urządzenia poprawiały bezpieczeństwo na drogach? Jestem w zasadzie pewien, że tak. Czy można o nie zadbać bez udziału straży miejskich i gminnych? Oczywiście! Część samorządów wyraziła wolę przekazania urządzeń stacjonarnych Głównemu Inspektoratowi Transportu Drogowego. To najlepszy scenariusz, bowiem sam byłem świadkiem, w jaki sposób jeszcze dwa lata temu straż, będąc w posiadaniu przenośnych fotoradarów, urządzała polowania na jelenie, czyli kierowców.

Pamiętam taki obrazek: na jednej z ulic w Poznaniu o sporym natężeniu ruchu pojawia się para municypalnych. Samochód chowają za wysokimi zaroślami, „puszkę” ustawiają w taki sposób, by osoba prowadząca pojazd nie miała szansy jej dostrzec. Niestety, z tego co wiem, podobny scenariusz powtarzał się bardzo często. Dobrze, że ukrócono tę patologię, ale to nie znaczy, że teraz można zapomnieć o karaniu i edukowaniu piratów drogowych.

Błażej Dąbkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.