Widok trzeba uprawiać

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Rozmawiała Gabriela Pewińska

Widok trzeba uprawiać

Rozmawiała Gabriela Pewińska

Zaprzepaściliśmy właściwą dawnym czasom harmonię. Zniweczyliśmy szacunek dla natury i materii, siebie krzywdząc przy tym najbardziej - mówi Witold Paweł Burkiewicz, architekt krajobrazu, scenograf przestrzeni.

Pana ulubiony widok?

Następny, który otworzymy.

Co to znaczy „otworzyć widok”?

Z otwarciem widoku jest jak z brudnym oknem. Wiemy, że za szybą jest coś ciekawego, ale żeby to zobaczyć, trzeba okno otworzyć.

Albo umyć szybę.

Tak więc owo otwarcie to usunięcie przeszkód, jakie zasłaniają widok.

Po co właściwie nam widoki?

Widok istnieje od zawsze. To element kultury charakterystyczny dla cywilizacji łacińskiej. Dla cywilizacji regionu Morza Śródziemnego zwłaszcza. Potrzeba kontemplowania widoku wzięła się właśnie stamtąd. Widok jest wartością przestrzeni, może być nawet dziełem sztuki. Są widoki, które rodzą się samoistnie, gdy decyduje natura. Ale są też i te komponowane, gdy decyduje człowiek. To obrazy tworzone po to, by było pięknie. Pamiętam, gdy jako student architektury na Politechnice Gdańskiej jeździłem na spotkania z moim mistrzem prof. Januszem Bogdanowskim. Był wyjątkowym erudytą, który wspaniale potrafił opowiadać o ogrodach. Dla tych opowieści mogłem wlec się doń, do Krakowa nawet całą noc... Któregoś dnia zaprosił do Domu Pracy Twórczej w Janowicach grupę osobistości. Zaprosił i mnie, choć byłem jedynie jego studentem. Ciepły, majowy wieczór. Wyszliśmy z pałacu, gdzie miało miejsce spotkanie, do pięknie zakomponowanego ogrodu, gdzie odbywał się koncert Leszka Długosza. Rozpościerał się stamtąd rozległy widok na pagórki, sąsiednie wzgórza, wydrążone w zieleni ścieżki. Profesor powiedział wtedy: - To wszystko, co ukazuje się naszym oczom, zostało skomponowane, czyli wymyślone, te urokliwe pola, kępy drzew, zagajniki, wijąca się droga, po której drepczą zwierzęta. Wszystko to zostało zaaranżowane przez człowieka, żebyśmy mogli podziwiać piękny widok. Po to, byśmy mogli coś niezwykłego przeżyć.

Aranżuje się widoki jak scenografię w teatrze?

Widok to jest, często zamierzona, nierzadko archaiczna, wartość architektoniczno-przestrzenna. Walor krajobrazowy. Niech za przykład posłuży nam niezwykłe dzieło Antonio Gaudiego zwane Bellesguard. W języku katalońskim bellesguard znaczy właśnie „piękny widok”. Inspiracją dla Gaudiego były średniowieczne początki tej nieruchomości. W roku 1406 Martin I, król korony aragońskiej, wracając z Perpignon, zatrzymał się pod Barceloną i nabył tę urzekająca posiadłość, gdzie zbudował rezydencję z wysoką wieżą, nazywając ją La Torre de Bellesguard. Z wieży widać było niebywale piękną panoramę na miasto i Morze Śródziemne. To widok naturalny, skomponowany przez naturę i, po części, przez człowieka. Wyzwaniem jest, gdy widok możemy trochę podrasować, wyreżyserować, stworzyć go jak obraz. I wtedy, gdy jest on szeroki, otwarty - zwany panoramą, i wtedy, gdy to tylko niewielki, malutki, jakby wycięty z przestrzeni widoczek, który nosi miano osi widokowej. Sztuka tworzenia krajobrazu jest najtrudniejszą ze sztuk, trudniejszą od architektury. Równie trudna, ale i arcyciekawa jest scenografia przestrzeni. Tytuł scenografa przestrzeni nadał mi akurat nie byle kto, tylko Roberto Burle Marx, wielki mag architektury krajobrazu, Brazylijczyk, malarz, wizjoner. Projektował parki jakby malował obrazy.

Ponoć trzymał się zasady: nigdy nie mieszać kolorów i kwiatów.

Roberto powiedział mi kiedyś: - Pablo, pamiętaj, przestrzeń, którą będziesz tworzył, potraktuj jak obraz. Teren to twoje płótno, a farbami będą wszystkie elementy, których użyjesz. Nie tylko rośliny, także muzyka, ruch, zapach... Przekazał mi wiele „tajemnej magii”, która służy tworzeniu krajobrazu.

Przykład genialnej scenografii przestrzeni?

Weźmy Alhambrę w Grenadzie. Fenomenalny hiszpańsko-arabski kompleks niebywale dekoracyjnych ogrodów, pałaców i pałacowych dziedzińców. W sąsiedztwie Alhambry wybudowano Generalife - letnią rezydencję z ogrodami. Stworzono ją tylko po to, by mieć wspaniały widok! A widok ten rozpościera się z balkonów i galerii na miasto i góry Sierra Nevada, wewnątrz są liczne patia, woda, pachnące kwiaty i krzewy, Paraiso. W samej Alhambrze zachwyca Patio de los Arrayanes, czyli Dziedziniec Mirtów. To absolutnie fenomenalna przestrzeń scenograficzna złożona z wydłużonego patio i kanału wodnego, rodzaju wydłużonej sadzawki. Po dwóch jej stronach rosną żywopłoty z mirty, całość zmierza w kierunku ogromnej wieży (Torre) Comares, w której znajdowała się Sala Tronowa zwana również Salą Ambasadorów. Wieki temu, w wieży tej, na tronie siedział władca. Przed oczami miał gładką taflę wody, w której odbijała się warowna wieża. Nad głową zaś - rozrzeźbioną kopułę symbolizującą siedem teologicznych niebios. Cóż to była za scenografia! Władca siedział na górze świata, nad nim było niebo, gwiazdy, cały wszechświat! Dominował nad ziemią, spoglądając w okna. Widział potęgę odbijającej się w wodzie fortecy, czuł, jak sam jest potężny.

Jak w teatrze.

Jak w filmie! Tylko że tu elementami scenografii jest głównie natura. Czasem architektura. I czas, który te przestrzenie rzeźbi. Wszystkie te widoki, panoramy stały się inspiracją do stworzenia projektu „Spojrzenie na Gdańsk”. Ideą jest przywracanie miastu dawnych, historycznych widoków oraz wykreowanie nowych związanych ze współczesną przestrzenią miasta.

Jakie widoki rozpościerały się z okien dawnych gdańskich rezydencji?

Zawsze budowano tak, by ten widok z okna był wspaniały i daleki. To był priorytet. Tak powstały rezydencje w Lipcach, Oruni, Królewskiej Dolinie czy Strzyży uwiecznione na rysunkach Daniela Chodowieckiego. Okazałe dwory stały w Oliwie, na ulicy Polanki było ich aż osiem! Z Dworu I udało się odtworzyć wspaniały widok na morze. Odsłoniłem i inne: oś widokową ze wzgórza nad ulicą Podleśną we Wrzeszczu - piękny widok na Przymorze i zatokę. Oś widokową z Góry Jana przy ulicy Jaśkowa Dolina we Wrzeszczu - widok na Stary Wrzeszcz. Wreszcie widok z tzw. Wroniej Górki na tereny stoczniowe. Widoki na Gdańsk od strony Jaśkowej Doliny to jedne z najpiękniejszych i najwcześniejszych przykładów komponowania krajobrazu. Przed wojną starannie je pielęgnowano. Drzewa były odpowiednio sadzone, tworzyły tak ciekawe kompozycje, by można było przeżywać różnorodność emocji patrzenia na miasto. Na jednym ze wzgórz powstał tzw. Ślimak usytuowany na wysokości 99 m n.p.m., z którego panoramę można było oglądać w promieniu 360 stopni. Wszystkie te krajobrazy z czasem zatraciły swój urok albo zniknęły zupełnie. Niepielęgnowana natura zrobiła swoje. Również błędy urbanistyczne. Bez pielęgnacji nie ma widoków. To żywa tkanka. O widok trzeba dbać, trzeba go uprawiać. Jak ziemię.

Dziś, stawiając dom, nikt nie patrzy, jak ów wpisuje się w widok. Czy razem z innymi elementami przestrzeni tworzy jakąś malarską całość. Czy czasem komuś na przykład widoku nie zasłania.

Zaprzepaściliśmy właściwą dawnym czasom harmonię. Z nią utraciliśmy widoki. Zniweczyliśmy szacunek dla natury i materii, siebie krzywdząc przy tym najbardziej. Chcę uświadomić ludziom, że nie może powstać coś wartościowego bez kontekstu przestrzeni. Czasem patrzymy na jakiś nowy budynek w centrum miasta i wzdychamy: - Jaki on wspaniały! Ów jednak - jak się okazuje - widziany z innej perspektywy, nie pasuje do całości, zaburza harmonię. Psuje widok. Deformuje przestrzeń. Zabiera nam spojrzenie na morze, na wzgórza, na miasto. Zasłania stary kościół, zabytkowe okno, miejski plac, starą altanę, na którą lubiliśmy spoglądać...

Ktoś mógłby wzruszyć ramionami: I co z tego, że zasłania? To tylko altana. Do tego stara.

Chcę obudzić wrażliwość tych, którzy projektują, urbanistów, architektów, ale to też idea, która powinna być bliska estetom, wszystkim, którzy potrzebują wokół piękna. Żebyśmy mieli świadomość, żebyśmy, zanim podejmiemy określone decyzje, mogli spojrzeć na dany obiekt miasta z różnych stron. Narzędziem budowania przestrzeni jest analiza krajobrazu. Kiedyś wszystko było piękne i proste, domy niewielkie, dominowała natura. Dziś harmonię burzy dynamicznie rozwijająca się urbanizacja. Analizy krajobrazowe pojawiły się na początku XX wieku. Pierwszym mądrym twórcą, który świadomie dokonał analizy przestrzeni po to, by uzyskać określony efekt, był - raz tu już przywołany - Antonio Gaudi. Niedawno w archiwum miejskim Barcelony zostały odnalezione pewne rysunki. To chyba przykład pierwszego studium krajobrazowego. Dotyczy gigantycznej, słynnej, a nieukończonej z powodu nagłej śmierci Gaudiego - świątyni w Barcelonie - Sagrada Familia, z czasów gdy nie było jeszcze tzw. manzan, czyli kwartałów zabudowy wokół kościoła. Gaudi zaznaczył określone strefy, przestrzenie, wysokości, gabaryty, jak dany kwartał powinien wyglądać, jak musi funkcjonować w kontekście kościoła. Takie - rzekłbym - holistyczne myślenie o architekturze i urbanistyce jest powszechne w Europie. Funkcjonuje w świadomości profesjonalistów, i nie tylko. W Polsce występuje rzadko. Jeśli w ogóle. Gdy postawimy na plaży w Brzeźnie wysoką budowlę, to nie wysokość będzie tu przeszkodą dla widoku.

A co?

Jedynie miejsce, w którym ten gmach stawiamy. I forma. Czasami tak wysoka budowla może być fenomenalna. Może wzbogacić krajobraz. Oliwski wysokościowiec z kilku miejsc wygląda bardzo ciekawie. Z innych - widok zubaża, psuje. Wszystko to kwestia mądrej decyzji urbanistycznej. Aby ułatwić takie decyzje, stworzyłem metodę PAAAP, nazwa pochodzi od skrótu w języku hiszpańskim i oznacza projektowanie architektoniczne przy użyciu analizy krajobrazowej. Celem jej jest nie tylko osiągnięcie określonych efektów urbanistycznych. Za pomocą takiej metody możemy mądrze, harmonijnie formować przestrzeń, budować domy i kształtować teren wokół domu, a nawet oblicze całych miast. W imię tej metody odsłaniam też widoki. Spójrzmy na Dolinę Królewską we Wrzeszczu. To miejsce, które pod względem wartości jako widoku zostało straszliwie skrzywdzone przestrzennie. Najpierw w latach 70. postawiony został tam budynek tzw. nowej elektroniki. Wbrew naturze, tak przestrzennej, jak i geograficznej czy ekologicznej. Dolina Królewska to wciskające się we wzgórza morenowe wąwozy, które umożliwiają nazwijmy to „ przewietrzenie” miasta, są naturalnym filtrem powietrza, co w kontekście nasilonej niedawno walki ze smogiem ma niebagatelne znaczenie. Postawiony tam obiekt stanął dokładnie w poprzek ruchu powietrza. Zamknął nie tylko przewiew, ale i cudowny krajobraz. Niezbędna w projektowaniu miasta jest świadomość, co w przestrzeni możemy zrobić, a czego nam nie wolno. Jeśli będziemy mieć w sobie tę wrażliwość, nie zrobimy nic wbrew naturze, logice, harmonii. Nie uczynimy nic wbrew pięknu.

Co to znaczy piękne miasto?

To miasto, którego przestrzeń pozostaje w harmonii z otoczeniem, jako cała struktura urbanistyczna i poszczególne elementy, które ją tworzą. Takie jest Toledo czy magiczne Albarracin w hiszpańskiej Aragonii. W Polsce też jest kilka takich miast. Niestety, przestrzeń polskich miast ulega w znacznej mierze silnej degradacji. Pamiętam, gdy wiele lat temu, jako student, wyjechałem na praktyki do Wiednia, gdzie poznawałem odrestaurowywane właśnie barokowe ogrody belwederskie. Jedne z najcudowniejszych ogrodów, jakie mamy w Europie. Kiedy stanąłem na górnym tarasie ogrodowym, rozpościerał się przede mną przepiękny widok na Wiedeń. Cudowna, nieskazitelna panorama miasta jest atrakcją. Podobnie możemy też kontemplować miasto z wysokości ogrodów Schonbrunn, zwłaszcza spoglądając na Wiedeń z tzw. Gloriette. Te widoki ciągle są takie same. Nikt nie ośmielił się ich zepsuć. Dobrze czasem jest spojrzeć na lewobrzeżną Warszawę od strony Pragi. To miejsce, z którego w wieku XVIII Canaletto namalował kultowy widok stolicy. Jak ten widok jawi się dziś?

Widok, czyli dzieło sztuki. Natchnienie. Podróżujemy, by szukać widoków.

W Polsce, w Trójmieście dbamy o zabytki, ale o widokach zapominamy. Lekceważymy ten element przestrzeni miasta. Tworzymy nowe struktury, nowe domy, nowe miejsca, ale czasami jest w tym chaos, brak pomysłu, harmonii, pewnej umiejętności urbanistycznej.

Mam nadzieję, że uda nam się wkrótce odtworzyć jeden z pięknych, dawnych widoków na Gdańsk z Biskupiej Górki. Ujrzymy ten najsławniejszy, uwieczniony na rycinach i... staniemy się radośniejsi, lepsi, bogatsi. Będziemy też otwierać kolejne widoki w Oliwie, która jest matecznikiem krajobrazu.

Jeden z najpiękniejszych widoków był kiedyś w parku oliwskim.

Tak zwany Książęcy Widok. Szpalery lipowe i długi staw tworzyły oś, otwierając widok w kierunku morza, dając złudzenie, jakby park graniczył z morzem. Jeśli spojrzymy na plan parku oliwskiego, zauważymy, że zaznaczony na nim długi kanał ma kształt trapezu, który rozszerza się w kierunku morza. To jest genialność twórców ogrodu oliwskiego! Został tu zastosowany element iluzji przestrzeni. Iluzji związanej z perspektywą. Mamy wiele środków, by w przestrzeni wywołać określone wrażenie, by zaczarować spacerującego w tym miejscu, sprawić, by poczuł, że dzieją się tu czary. Kanał, który biegnie w kierunku morza, rozszerza się, mamy złudzenie, że jest krótszy, a zatem wydaje się nam, że morze jest bliżej.

Że morze jest w parku!

Genialna manipulacja przestrzenią. Wiele osób marzy, by odtworzyć tę oś widokową, przywracając widok na morze.

To możliwe?

Widok zasłaniają drzewa rosnące w pasie nadmorskim między Jelitkowem a Przymorzem. To obszar leśny, nic dziwnego, że zakusy na tę roślinność wzbudzają opór mieszkańców. Ludzie bronią przyrody i nie przekona ich żaden, choćby najpiękniejszy widok! Dlatego musi powstać dobry plan, jak nie zniszczyć natury i jednocześnie odtworzyć historyczną oś. Wycinanie lasu nie jest barbarzyństwem, gdy robi się to mądrze i po gospodarsku. Jeżeli wycinamy las i sadzimy nowy las, nie skrzywdzimy natury. A o odtworzenie tego widoku warto powalczyć, bo z iluzji park oliwski słynie w Europie.


Ludzie boją się, że wezmą się za to dyletanci. Niesłusznie?

Projektowanie krajobrazu jest niezwykle trudne, bo dotyczy tak natury, jak i wszystkich dziedzin sztuki, które tworzą krajobraz. To - powiedziałbym - najbardziej skomplikowana kreacja artystyczna. Ogród jest dziełem sztuki, tu spotykają się: malarstwo, rzeźba, muzyka, poezja i - coś najbardziej fascynującego, co kształtuje tę scenografię - zmienność w czasie. Czas wpływa na pogodę, pogoda nadaje inne światło, inny kolor, formę, inne efekty. Natura to jedyna tak dynamiczna, niezależna dziedzina sztuki. Narzuca swoje zdanie. Projektując ogród czy park, generalnie przestrzeń, trzeba mieć ogromną erudycję, w kwestii stylu, techniki, wiedzę z różnych dziedzin. I wrażliwość. Talent, oczywiście. Miejskimi ogrodami, ale i projektowaniem miasta powinni zatem zajmować się mistrzowie. Artyści tacy jak Gaudi, Cerda, uczniowie takich mistrzów, a potem uczniowie tych uczniów...

Nawet, wydawać by się mogło, zwykłe przycięcie drzewa jest jak tworzenie rzeźby.

W architekturze krajobrazu nazywa się to rozrzeźbieniem. To arcytrudna rzecz. Nauczyłem się jej w Aranjuez, gdy pracowałem w oficjalnej rezydencji króla Hiszpanii. Rozrzeźbienie drzewa to - z jednej strony - cięcie sanitarne, z drugiej - sztuka dekoracyjna. Tak przyciąć drzewo, by nie zranić, a wydobyć jego piękno. Zmagamy się z tym podczas odsłaniania gdańskich widoków. Żeby odsłonić widok, trzeba usunąć to, co szpetne z krajobrazu, a wydobyć to, co zachwycające. Każde drzewo, każda gałąź jest rozpatrywana osobno. Czasem wystarczy nieco przyciąć konary, a czasem trzeba pozostawić drzewo w centrum widoku. Jedynie nieznacznie wyrzeźbić między gałęziami „okno”, z którego widać będzie starą werandę albo wiekową altanę czy zwykły ruch uliczny, który też jest elementem scenografii miasta. A czasem, żeby otworzyć widok, trzeba, miast usuwać drzewa, posadzić je… To jest dopiero kreacja!


[email protected]

Rozmawiała Gabriela Pewińska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.