Przemek Prasnowski: Nie doceniamy Powstania Wielkopolskiego

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Sebastian Gabryel

Przemek Prasnowski: Nie doceniamy Powstania Wielkopolskiego

Sebastian Gabryel

Za Powstaniem Wielkopolskim stał konkretny i logiczny plan, który ustawia je w wyraźnej kontrze do Powstania Warszawskiego. Myśląc o nim, czuję dumę, mimo że nie jestem rodowitym poznaniakiem ani Wielkopolaninem - mówi Przemek Prasnowski, reżyser, animator kultury, twórca Fundacji Barak Kultury i członek kapituły konkursu „Głosu Wielkopolskiego” „Nie zmarnujmy szansy, tej!”.

Powstanie Wielkopolskie było jednym z największych zwycięstw w historii Polski. Opowiadaniom na jego temat zwykle towarzyszą słowa klucze. Nie tylko takie, jak bohaterstwo czy heroiczność, ale również rozwaga, bo przecież sukces tego zrywu, to w dużej mierze zasługa jego odpowiedniego zaplanowania.
Prowokacyjnie można by powiedzieć, że wbrew pozorom, to było bardzo antypolskie powstanie - przynajmniej od jego taktycznej strony. Jako polskie społeczeństwo, wciąż jesteśmy uwikłani w martyrologię, którą od dziecka wbija nam się do głów. Niedawno z wielką pompą obchodziliśmy 74. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego - powstania, w którym ponieśliśmy całkowitą klęskę, jednak które było wielkim, romantycznym zrywem. Nieważne, że w jego wyniku śmierć poniosło przynajmniej 150 tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy, a kolejne pół miliona zostało wypędzonych. Machamy na to ręką. Bóg, honor, ojczyzna...

Skutki Powstania Warszawskiego były opłakane, co już samo w sobie przemawia na korzyść powstania wielkopolskiego.
Nie doceniamy go, ponieważ w dzisiejszych czasach zbyt często myślimy w sposób stereotypowy i obrazkowy. Z naszym uznaniem spotyka się przede wszystkim spektakularne i efektowne wizualnie „show”, którym Powstanie Wielkopolskie na pewno nie było. W przeciwieństwie do warszawskiego - posiadającego własną ikonografię, symbolikę i zestaw atrakcyjnych filmów, zwykle upraszczających jego historię, a co gorsza wmawiających młodym ludziom, że było taką „fajną” walką rodem z kina akcji.

Tymczasem nie trzeba być historykiem, by zrozumieć, że doprowadzenie do wybuchu Powstania Warszawskiego było

Być może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, że zdarzały się przypadki Niemców walczących w powstaniu wielkopolskim po naszej stronie - mówi reżyser
Grzegorz Dembinski Być może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, że zdarzały się przypadki Niemców walczących w powstaniu wielkopolskim po naszej stronie - mówi reżyser teatralny Przemek Prasnowski

jednym z największych błędów popełnionych przez dowództwo AK.
Nie zapomnę, jak pod koniec PRL-u spotkałem na warszawskiej Woli pewną miłą staruszkę. Zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że jest rodowitą warszawianką i przeżyła powstanie. Nie zapamiętała go w sposób, w jaki tak często się je dziś prezentuje. Powiedziała mi wprost, że to był koszmar, w którym na pewną śmierć wystawiono tysiące młodych ludzi, a całe miasto zostało zburzone. „To była największa klęska w moim życiu” - tak mi powiedziała. Mimo upływu tylu lat, wciąż nie mogła pojąć, kto i dlaczego wydał wtedy tak absurdalny rozkaz. Ja również tego nie rozumiem.

Jak bardzo potrzeba nam opowieści o Powstaniu Wielkopolskim w bardziej nowoczesnym wydaniu?
Były próby jego przedstawienia za pomocą filmu - przykładem jest choćby „Hiszpanka” w reżyserii Łukasza Barczyka. Jednak mimo tych wysiłków, ten problem nadal istnieje. Osobiście nie mam pojęcia, dlaczego my wciąż nie potrafimy tego „sprzedać”. Być może problem tkwi w ogólnej specyfice naszego kraju, w którym panuje całkowita centralizacja komunikatów, jakby liczyła się tylko Warszawa. Odnoszę wrażenie, że jak lata lecą, tak stolica wciąż dyktuje ogólnokrajową narrację, wychodząc z założenia, że to, co dotyczy jej, dotyczy i całej Polski. Podejrzewam, że gdyby Powstanie Warszawskie wybuchło w innej części Polski, to nie miałoby już takiej „siły rażenia”. Swoją drogą, nie tylko nie doceniamy Powstania Wielkopolskiego, ale choćby III Powstania Śląskiego [od 2/3 maja do 5 lipca 1921 roku - przyp. red.], które również zakończyło się naszym zwycięstwem. O nim też nikt nie mówi. Bohaterowie ze Śląska są zepchnięci na margines, dokładnie tak jak nasi.

Jaką ważną lekcję powinniśmy wynieść z historii „naszego” powstania?
Powinniśmy zdać sobie sprawę, że wygraliśmy w nim przede wszystkim dzięki naszemu pragmatyzmowi. Za Powstaniem Wielkopolskim stał konkretny i logiczny plan, który ustawia je w wyraźnej kontrze do Powstania Warszawskiego. Myśląc o nim, czuję dumę, mimo że nie jestem rodowitym poznaniakiem ani Wielkopolaninem. To wielki paradoks, ale myślę, że ten pragmatyzm i gospodarność, dzięki którym udało nam się zwyciężyć, w dużej mierze wynikał z faktu, że byliśmy pod zaborem pruskim. Kto wie, może jeśli bylibyśmy pod rosyjskim, to poniosłaby nas słowiańskość i ułańska fantazja, każąc nam iść z szabelkami na czołgi. Swoją drogą, być może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, że zdarzały się przypadki Niemców walczących w Powstaniu Wielkopolskim po naszej stronie. Moim zdaniem wątek wielokulturowości tego powstania jest bardzo interesujący. Jestem ciekaw, czy zostanie podjęty przez autora któregoś z konkursowych filmów.

No właśnie, jesteś członkiem kapituły konkursu „Głosu Wielkopolskiego” z okazji 100. rocznicy powstania. By wziąć w nim udział, należy nakręcić 100-sekundowy film na jego temat. Ładunek emocjonalny będzie najważniejszym kryterium?
Z pewnością, bo w przypadku tak krótkich form filmowych trzeba kierować się głównie intuicją.

Co doradziłbyś młodym twórcom, jeśli chodzi o uczestnictwo w konkursie?
Przede wszystkim czytać historię poprzez siebie oraz współczesność. To najważniejsza rzecz. Nie chodzi o to, by nie odwoływać się do przeszłości, ale wybierać z niej takie elementy, w których będziemy się odnajdywać. Jako społeczeństwo dopiero zaczynamy uczyć się poznawania historii na podstawie, tak modnych już na zachodzie, „opowieści jednostki”. Przyswajać ją nie przez wielkie, martyrologiczne narracje, mówiące jedynie o pospolitym, masowym ruszeniu, ale poprzez życiorysy pojedynczych ludzi. Choćby i tego Niemca walczącego po polskiej stronie, bo przecież on też miał rodzinę. Pamiętajmy, że za człowiekiem zawsze stoi jakaś historia. Dlaczego nie mielibyśmy z niej czerpać? Linkujmy współczesność z historią!

Co do „linkowania” - są osoby, które w sięganiu po „język współczesności” dostrzegają rozmaite zagrożenia, obawiają się profanacji...
Zdarza się dzisiaj często, niestety, prowokacja dla samej prowokacji. Nie tu tkwi istota nowoczesnego myślenia o historii. Przez te wszystkie lata pracy w teatrze, nauczyłem się, że nad prowokacją trzeba trochę popracować. Wbrew pozorom, ona również powinna mieć swoją głębię.

Na koniec pytanie o Barak Kultury - poznańską fundację, której jesteś założycielem. W jej ramach niedawno odbyła się druga edycja projektu „Bunt 56”, nawiązującego do Poznańskiego Czerwca. Historia Powstania Wielkopolskiego wydaje się niemniej inspirująca…
Mam nadzieję, że uda nam się do niej nawiązać w którymś z naszych projektów zaplanowanych na drugą połowę roku. Nie chciałbym jeszcze zdradzać szczegółów, ale myślę, że wydarzy się wtedy coś naprawdę wyjątkowego, jeśli chodzi o działalność Baraku Kultury...

Konkurs „Nie zmarnujmy szansy, tej!”

„Głos Wielkopolski”, wspólnie z Urzędem Marszałkowskim Województwa Wielkopolskiego, organizuje konkurs „Nie zmarnujmy szansy, tej!” z okazji 100. rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego.

By wziąć w nim udział, należy nakręcić maksymalnie 100-sekundowy film dotyczący powstania wielkopolskiego. W konkursie może wystartować każda osoba, która ukończyła 18 lat. Nie trzeba być profesjonalistą czy zajmować się kręceniem filmów na co dzień. W przypadku osób niepełnoletnich, konieczne jest ukończenie co najmniej 13 lat oraz zgoda opiekuna prawnego.

Jak ma zostać nakręcony film? Granicą jest jedynie wyobraźnia twórców. Technika, środki artystyczne czy sposób montażu są dowolne. Ważne jest to, aby film w nowoczesny sposób upamiętniał powstanie wielkopolskie, nawiązywał do jego ideałów.

Filmy można dostarczać do 30 września 2018 roku - osobiście lub za pomocą poczty, do redakcji „Głosu”. Autor najlepszego filmu otrzyma 20 tys. zł podczas uroczystej gali, która odbędzie się 15 grudnia.

Filmy oceniać będzie jury pod przewodnictwem Jana A.P. Kaczmarka - wybitnego kompozytora muzyki filmowej i laureata Oscara. Ponadto, skład kapituły konkursowej tworzą: Artur Reinhart - dwukrotny zwycięzca Złotej Żaby podczas festiwalu Camerimage, reżyserka filmowa Dorota Kędzierzawska, filmoznawca prof. Marek Hendrykowski, reżyser teatralny Przemysław Prasnowski i marszałek Marek Woźniak.

Sebastian Gabryel

Szef działu kultury w dzienniku "Głos Wielkopolski" oraz wydawca internetowy serwisu poznan.naszemiasto.pl. Zajmuję się każdym aspektem (nie tylko) poznańskiej kultury – i to nie tylko tej przez "ą ę". Piszę o tym, co ciekawego w niej piszczy, choć nie ukrywam, że osobiście najbliżej mi do wydarzeń, w których setlista ma znaczenie. Przygotowuję dla Was nie tylko gorące newsy z (wielko)polskiego świata muzyki, filmu, literatury, teatru czy gier, ale rozmawiam też z artystami i przygotowuję zestawienia najciekawszych kulturalnych zjawisk. Maczam też palce w poznan.naszemiasto.pl. Prywatnie? Minimal, IDM, ambient, trap metal i ciężkie rzeczy z przedrostkiem "post-" – tam jestem. Niepoprawny eklektyk muzyczny, binge-watcher i gorliwy prenumerator czasopisma Spotify. Dumny posiadacz maltańczyka i rogatej żaby. Profesjonalizujący się amator miksów, masterów i wszelkiej produkcji szeroko pojętej muzyki elektronicznej w tempie 125 BPM.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.