Na znikający w płomieniach dom patrzyli z drugiej strony ulicy

Czytaj dalej
Fot. Daria Koczorowska
Daria Goszcz

Na znikający w płomieniach dom patrzyli z drugiej strony ulicy

Daria Goszcz

Sześcioosobowa rodzina straciła w pożarze dom i dobytek swojego życia. - To były najgorsze chwile w naszym życiu, ale przeżyliśmy i to jest najważniejsze - mówią Miłoszewscy z Urbania w gminie Oborniki.

Choć minęły już prawie dwa tygodnie, to wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Sześć osób w ciągu kilkunastu minut straciło dorobek całego życia i dach nad głową. W nocy z 30 na 31 października w mieszkaniu w domu wielorodzinnym w Urbaniu w gminie Oborniki wybuchł pożar.

Zbliżała się północ, kiedy młodsza z córek Miłoszewskich poczuła duszący dym. Reszta rodziny już spała. - To trwało zaledwie kilka minut. Ogień pojawił się w jednym z pokoi. Wybiegliśmy z mieszkania na ulicę. To były najgorsze chwile w naszym życiu. Nie wiem, co by było, gdyby córka się nie obudziła - opowiada Ewelina Miłoszewska. W domu w Urbaniu mieszkało małżeństwo Ewelina i Tomasz z czwórką dzieci - 10-letnim Czarkiem, 14-letnią Wiktorią, 18--letnią Dominiką i 22-letnim Kacprem. Wszyscy zdołali bezpiecznie opuścić mieszkanie. Na znikający w płomieniach dom patrzyli z drugiej strony ulicy.

- To były najgorsze chwile w naszym życiu - powtarza Ewelina Miłoszewska.

- Nic nie udało się nam uratować. Uciekliśmy z płomieni prosto z łóżek.

Na miejsce zdarzenia natychmiast przybyli strażacy. - Kilkanaście minut przed północą otrzymaliśmy informację o palącym się mieszkaniu w budynku wielorodzinnym. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Wszyscy bezpiecznie opuścili pomieszczania, jeszcze przed przyjazdem służb ratunkowych - opowiada Paweł Witzberg z obornickiej policji.

Przyczyną pojawiania się ognia w mieszkaniu było zwarcie instalacji elektrycznej.

- To było stare budownictwo. Strop wykonany był z suchej trzciny, co przyczyniło się do szybkiego rozprzestrzenienia ognia

- tłumaczy Piotr Woszczyk, zastępca burmistrza Obornik. - Najważniejsze, że nikt nie ucierpiał, a dom wspólnymi siłami uda się nam odbudować - zadeklarował samorządowiec.

Rodzina w pożarze straciła wszystko. Mieszkanie doszczętnie spłonęło. Nie udało się nic uratować z 80-metrowego mieszkania. Ogień zabrał meble, sprzęty domowe, a co najważniejsze także rodzinne pamiątki i szkolne podręczniki dzieci. Dom musi zostać całkowicie wyremontowany. W pomoc dla pogorzelców włączyli się sąsiedzi oraz samorządowcy. Jeszcze tej samej nocy rodzina otrzymała mieszkanie zastępcze od gminy.

- Działaliśmy natychmiast. Najważniejsze było zapewnienie rodzinie dachu nad głową. Mieszkanie w Uścikowie nadawało się do zamieszkania, trzeba było przeprowadzić tam kilka napraw. Zajęliśmy się już instalacją elektryczną i zabezpieczyliśmy okna - mówi Piotr Woszczyk. - Chcemy, aby rodzina czuła się tam jak najlepiej i szybko odzyskała siły, które są im potrzebne w obliczu takiej tragedii.

Pani Ewelina i pan Tomasz razem z 14-letnią Wiktorią zamieszkali w mieszkaniu w Uścikowie. Natomiast Kacper i Dominika znaleźli kąt u sąsiadów z Urbania, najmłodszym z dzieci zaopiekowała się siostra pani Eweliny. Cała rodzina została objęta pomocą psychologa, który pomaga im otrząsnąć się z tragedii. 18-latka postanowiła już wrócić do pracy, najmłodsze dzieci do szkoły. W spalonym mieszkaniu w Urbaniu trwają prace porządkowe. Wywieziono już dziesięć kontenerów gruzu oraz zniszczonych mebli. W akcję włączyli się sąsiedzi. Rąk do pomocy jest naprawdę bardzo dużo. Mieszkańcy powiatu obornickiego dostarczają ubrania i meble, sołtys wsi zorganizował miejsce, w którym można je składować.

- Rodzina otrzymała już bardzo dużą pomoc. Teraz musimy to wszystko posegregować i ustalić, czego jeszcze potrzebują. Wszystkie dary przechowujemy w niezamieszkanym budynku oraz świetlicy wiejskiej - wyjaśnia sołtys Zbigniew Myszkowski.

- Inspektor budowlany zrobił oględziny całościowe budynku, sprawdził, czy stan budynku pozwoli rodzinie wrócić do swojego domu. Poprosiłem go, aby spojrzał okiem gospodarskim na stan tego mieszkania od poszycia dachowego aż do podłóg. Zbadał ściany, strop, konstrukcję oraz instalację. Oszacował także koszty remontu - mówi zastępca burmistrza Obornik Piotr Woszczyk.

Zorganizowano także spotkanie, podczas którego ustalono, jak jeszcze można pomóc pogorzelcom.

- Potrzebne są przedmioty do wyposażenia kuchni, przede wszystkim sztućce, kubki, talerze, a także pościele i ręczniki

- mówią urzędnicy. Na liście najpotrzebniejszych rzeczy znalazły się także środki higieniczne i sucha żywność. - Chętnie przyjmiemy także kawę i herbatę dla wolontariuszy, którzy będą porządkować i remontować mieszkanie - mówią pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej.

W akcję włączyli się także lokalni przedsiębiorcy. - Odwiedziłem wiele firm i rozmawiałem z jej przedstawicielami. Przygotowujemy listy materiałów potrzebnych do wyremontowania mieszkania - wyjaśnia Piotr Woszczyk.

Prowadzona jest także zbiórka pieniędzy. - Taka pomoc w przypadku tej rodziny jest najlepsza. Konieczny jest tutaj remont całego domu. Chcemy, aby rodzina wróciła do niego jeszcze w tym roku - mówią urzędnicy.

Burmistrz Obornik mówi, że Miłoszewscy są rodziną bardzo samodzielną. Łączy ich bardzo duża więź. Są także związani ze swoim domem. - Od samego początku wzięli się do pracy. Zakładali bowiem, że wrócą do swojego mieszkania. Ta rodzina niczego się nie domaga. Na każdą okazaną pomoc odpowiada: „dobrze”, „bardzo dziękuję” - opowiada.

Uruchomiono także konto, na które można wpłacać pieniądze, które pozwolą rodzinie szybko wrócić do domu:

13 1140 2004 0000 3102 7708 5624
Dopisek: DLA POGORZELCÓW.

Konto udostępniło Stowarzyszenie Wspólnota Wolontariuszy Hospicyjnych „Ludzki Gest” im. Jana Pawła II. Pieniądze można także wrzucać do puszek wystawionych w Urzędzie Gminy przy ul. Piłsudskiego w Obornikach oraz Starostwie Powiatowym przy ul. 11 Listopada w Obornikach.

- Zwracamy się apelem, żeby przekazywać choćby najmniejsze pieniądze. Każdy grosz się przyda. Dostajemy wiele telefonów od osób z całej Polski, którzy chcą przekazać ubrania i meble. Jesteśmy wdzięczni, ale te rzeczy rodzina już ma. Potrzebujemy przede wszystkim pieniędzy, za które kupimy materiały budowlane - wyjaśnia burmistrz. Obecnie na koncie jest sześć tysięcy złotych. Rodzina chciałaby wrócić do domu na święta Bożego Narodzenia.

- Akcję pomocową prowadzimy na wielu różnych torach. Chcemy, aby rodzina wieczerzę wigilijną mogła zjeść już we własnym domu. Jesteśmy przekonani, że nigdzie jak we własnych czterech kątach będą się czuli najlepiej - mówi Hanna Kniat, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Obornikach.

Daria Goszcz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.