W porcie lotniczym w Balicach niczym w Formule 1

Przemysław Śliwiński

Przemysław Śliwiński od 10 lat pracuje na lotnisku w Balicach. Opisuje niszowy i raczej nieznany zawód koordynatora obsługi naziemnej. Ma on kluczowe znaczenie dla rejsu każdego samolotu pasażerskiego

Latanie staje się codziennością, a nie życiową przygodą, jak to było jeszcze niedawno. Wielu podróżnych utożsamia lotnisko z podstawowymi zawodami - pilota czy stewardesy. Kojarzy osoby, z którymi ma bezpośredni kontakt w czasie podróży - panie rejestrujące bagaż i wydające karty pokładowe, obsługę kontroli bezpieczeństwa przy bramkach, agentów sprawdzających karty przed wejściem na pokład samolotu.

Ale ogólnie lotnisko pozostaje dla większości okryte tajemnicą…

***

Są jednak zawody lotniskowe, kluczowe dla naszego bezpieczeństwa i komfortu podróży, choć pozostające w cieniu innych. Jednym z nich jest koordynator obsługi naziemnej (Flight Coordinator/Dispatcher). Kieruje on wszystkimi ekipami obsługującymi samolot.

Na podstawienie schodków i wymianę pasażerów, wyładunek i załadunek bagaży, tankowanie oraz czynności serwisowe ma niewiele czasu.

Jego praca przypomina tę na pit stopie w Formule 1. Po upływie niecałych 30 minut postoju maszyny na płycie samolot musi być w pełni zamknięty, sprawdzony i gotowy do startu.

Koordynator przemyka między zapracowanymi ekipami z charakterystyczną teczką z dokumentami i radiem służącym do łączności. Koordynatora dostrzec możemy też ze słuchawkami na uszach, podpiętego kablem do kokpitu, gdy wyprowadza samolot ze stanowiska, pozostając w łączności z kapitanem. Nadzoruje wtedy tor wypychania maszyny i asystuje przy uruchamianiu silników samolotu.

Z pokładu samolotu ciężko go dostrzec. A to od niego zależy jakość wykonania zadań przydzielonych pracownikom, to on odpowiada za bezpieczeństwo.