Tomasz Ryzner

Trenowali jak chińscy pingpongiści. Ósemce Rzeszów stuknęło 25 lat

Ekipa Ósemki z czasów, gdy nie było na nią mocnych w Polsce. Od lewej: Marek Wisz, Robert Pietrzyk, Jacek Ungeheuer, Grzegorz Kapłan, Janusz Stawarz, Fot. Archiwum Klubu Ósemka Ekipa Ósemki z czasów, gdy nie było na nią mocnych w Polsce. Od lewej: Marek Wisz, Robert Pietrzyk, Jacek Ungeheuer, Grzegorz Kapłan, Janusz Stawarz, Sebastian Godek. Siedzi Waldemar Witowski.
Tomasz Ryzner

Ósemka Rzeszów to jeden z najważniejszych klubów w historii polskiego bilardu. W różnej rangi zawodach zawodnicy zdobyli ponad 150 medali. Na półkach w klubie stoi kilkaset pucharów. W niedzielę turniej 25-lecia

- Nie wiem, czy doczekamy kolejnego jubileuszu. W tej branży nie jest pewne, co będzie za rok, ale walczymy i staramy się utrzymać na powierzchni - mówi Janusz Stawarz, szef Ósemki Rzeszów.

Ósemka wychowała wielu medalistów mistrzostw Polski, Europy. W klubie półki uginają się od pucharów. Od tygodnia, czyli od jubileuszowej gali, można także oglądać galerię zdjęciową dokumentującą historię rzeszowskiego bilardu.

- Pucharów jest kilkaset, a w różnej rangi zawodach nasi zawodnicy zdobyli ponad sto pięćdziesiąt medali - mówi szef Ósemki, sam niezgorszy bilardzista, który kilka tygodni przed jubileuszem klubu obchodził 60. urodziny.

Najpierw wypożyczalnia VHS

Ćwierć wieku temu nie było internetu, komórek, setek kanałów w telewizji, galerii handlowych. Nie brakowało jednak atrakcji. Trwał szał wideo.

- Z nieżyjącym już Jackiem Ungeheuerem prowadziliśmy wypożyczalnię kaset. Ich właściciele spotykali się w klubie Central (dawny Dom Kultury WSK - dop. red.), by pogadać o swoim biznesie. Na piętrze stały stoły bilardowe. Szef klubu zaprosił nas raz na gierkę, załapałem bakcyla i w 1992 roku otworzyliśmy z Jackiem Ósemkę. Pierwsze stoły produkcji rosyjskiej były koszmarne. Działaliśmy na ulicy Rejtana w budynku Reny. Dziś jesteśmy na Bardowskiego, co jest naszą szóstą siedzibą.

Klub nie mógł pominąć działalności komercyjnej, ale chciał też zaistnieć na niwie sportowej. Cel osiągnął szybko - w 1995 roku Ósemka zdobyła tytuł mistrza Polski.

- Nastoletni zawodnicy trenowali jak chińscy pingpongiści, po siedem, osiem godzin dziennie. Mieli pasję, talent - wspomina Stawarz.

W tej grupie znajdował się m.in. Robert Pecka, który grywa w Ósemce do dziś.

- Niesamowite czasy. Trenowałem aikido, ale zakochałem się też w grze w kulki. Wtedy stało się w kolejkach, aby zagrać. Nie mieliśmy problemu z tym, żeby posprzątać klub, pomóc w organizacji turnieju, bo mogliśmy dzięki temu pograć za darmo - uśmiecha się popularny „Dziadek”.

W złotej drużynie, która zdobywała tytuły w latach 1995 - 1997, rej wodzili m.in.: Waldemar Witowski, Marek Wisz, Grzegorz Kapłan, Robert Pietrzyk.

- Waldek miał niesamowitą wyobraźnię. Potrafił wbić coś, co wydawało się nie do wbicia. Marek nigdy się nie poddawał - wspomina Stawarz.

W bilardzie obowiązuje etykieta, brak akceptacji dla oszukiwania, ale gra generuje potężne emocje, bo każdą bilę można zepsuć, a żadna przewaga nie gwarantuje zwycięstwa.

- W finale międzynarodowych mistrzostw Czech grałem z Dirnem, miejscowym zawodnikiem. Przegrywałem jeden dziesięć, a graliśmy do jedenastu. Wygrałem, a rywal na koniec połamał swój kij - uśmiecha się Wisz, który do takiej samej reakcji „zmusił” Konstantina Stiepanowa, rosyjskiego medalistę mistrzostw Europy.

- Ciekawa historia? Może ta z Jarosławia - zastanawia się Mariusz Kołakowski, najwyższy zawodnik w historii Ósemki. - W finale turnieju przegrywałem zero cztery, ale wygrałem pięć do czterech. Rywal źle to zniósł i z kolegami chciał mi po prostu wlać. Z klubu wyszedłem pod eskortą właściciela.

- W Ósemce nie grali zawodnicy, którzy indywidualnie kosili złote medale mistrzostw Polski, ale to był wyrównany zespół. W innych drużynach były gwiazdy, konflikty, a Ósemka grała swoje i długo nie było na nią mocnych

- tak mistrzowski team wspominał Marcin Krzemiński, były prezes Polskiego Związku Bilardowego, obecnie wiceprezes Światowej Konfederacji Sportów Bilardowych.

- Mieliśmy klęskę urodzaju. Utworzyliśmy drugą drużynę, która występowała w drugiej lidze. Wtedy w naszych zielonych kamizelkach wyczynowo grało około 15 osób - wspomina szef Ósemki.

To były szalone lata 90., wszystko się opłacało, a biznesmeni potrafili mieć gest. Przy okazji organizacji serii turniejów Ósemka zyskała wsparcie firmy, której szef obiecał dla najlepszego gracza... samochód Polonez.

- Ale firma popadła w tarapaty i najlepszemu zawodnikowi polonez przejechał koło nosa - uśmiecha się Janusz.

Tomek, największy talent

Największe nagrody w tej zabawie otrzymują ci, którzy stają na podium światowego czempionatu. Mistrz może liczyć na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Taki zarobek nie przydarzył się dotąd Polakowi. Z wychowanków Ósemki najwięcej pieniędzy ze stołu bilardowego „podniósł” Tomasz Kapłan (młodszy brat Grzegorza), który 15 razy zostawał mistrzem Polski (w tym 11 w barwach Ósemki) i zdobył 10 medali mistrzostw Europy, w tym 3 złote.

- Dla młodego zawodnika tysiąc złotych z turnieju Pol Tour, czy kilka tysięcy euro z zawodów Euro Touru, to niemało, ale z czasem trzeba szukać dodatkowych możliwości zarobkowania - podkreśla 34-letni zawodnik, dziś gracz Nosanu Kielce, który dzięki bilardowi zwiedził pół świata. - Grałem w Japonii, Chinach, na Filipinach, Tajwanie, w krajach arabskich i prawie całej Europie. Na Dalekim Wschodzie bilard bywa narodowym sportem. Radek Babica, mój kolega, swego czasu zajął 5. miejsce w mistrzostwach świata. Rok później na lotnisku w Chinach czy Tajwanie podeszli do niego jacyś młodzi ludzie, pytając „mister Babika?”.

- Nawet zachodni, utytułowani gracze muszą robić coś jeszcze - wyjaśnia Stawarz. - Pieniądze w turniejach Euro Tour są niby niezłe (ok. 5 tys. euro za 1 miejsce - dop. red.), ale tych turniejów nie ma wiele, a w porównaniu do takiego snookera, to są jednak małe sumy. W mistrzostwach Europy za medal nie ma nic. W mistrzostwach świata jest pieniądz, ale jak tu się przebić przez tłum Azjatów.

Córki też wbijały

Szef Ósemki ma trzy córki; Katarzynę, Karolinę i Kingę (dwie ostatnie mieszkają dziś za kanałem La Manche). Wszystkie grały w kulki, najlepiej Karolina, która w seniorskiej karierze 14 razy zdobywała mistrzostwo Polski. Żona Małgorzata też potrafi grać, a na wspomnianej gali otrzymała od męża specjalny upominek.

- Przez lata byłem wiceprezesem PZBilu, często wyjeżdżałem na zawody, także poza Polskę, co żonie niezbyt się podobało. Dziś mamy dla siebie więcej czasu. A córki? Karolina marzyła o medalu mistrzostw Europy. Miała na to potencjał, ale skończyło się na 5. miejscu

- mówi Janusz.

Kilka lat temu Ósemka rozwiązała ligową drużynę. Decydował brak środków.

- Przez lata wpakowałem w bilard spore pieniądze. Większość drużyn w Polsce może liczyć na stałe wsparcie sponsorów, ale choć pukałem do wielu drzwi, nam to nigdy nie było dane. Jedynie od lat wspiera nas Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Tomasz Ryzner

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.