Tetraedr reaktywacja. Wyrzucony z RCK teatr wychodzi z ukrycia

Czytaj dalej
Fot. ZDJĘCIA : BOLESŁAW STACHOW
Aleksander Król

Tetraedr reaktywacja. Wyrzucony z RCK teatr wychodzi z ukrycia

Aleksander Król

Pierwszy po latach występ aktorów Tetraedru na scenie RCK określono jako “znakomity come back artystki, której pracy i talentu bardzo brakowało. Teatr kilka lat temu został wyrzucony z Raciborskiego Centrum Kultury. Rozmawiamy z Grażyną Tabor, artystką, twórcą offowego, niezależnego teatru Tetraedr, który przez dwa lata pracował “w ukryciu”

Pierwszy po latach występ aktorów Tetraedru na scenie RCK określono jako “znakomity come back artystki, której pracy i talentu bardzo nam brakowało. No właśnie, dlaczego Was nie było?

Trudno mi o tym mówić, myślę, że dobrze się stało. Odeszłam z RCK, a pomogła mi w tym decyzja poprzedniej pani dyrektor, która zdecydowała, że te zajęcia zostaną przerwane. Wyszło na dobre. Poczułam wolność, która dała mi możliwość bycia w wolnym zawodzie. Ramy stworzone w RCK, pewien rytm są dla artysty trudne. Dla sztuki to odejście okazało się owocne. Co prawda, nie mieliśmy instytucjonalnej ochrony i pomocy. Ale postanowiliśmy pracować nadal. Wzięłam część dzieciaków, które nie chciały pożegnać się z teatrem, do swojego domu. Stworzyliśmy teatr domowy. Nazywaliśmy te nasze spotkania “Tajne komplety teatralne”. Oczywiście to żart, ale miły żart.

Pewnie warunki pracy w domu nie były łatwe...

Warunki panujące w mieszkaniu były wartością dodaną. Przede wszystkim czas pracy można rozciągnąć, zajęcia odtąd nie musiały kończyć się po godzinie czy dwóch. Poza tym mam duże mieszkanie, pełne uroków. Wykorzystywaliśmy na przykład strych, by pracować z teatrem cieni. Oczywiście z teatrem domowym trudniej było jechać na festiwal. Nie mieliśmy opieki instytucji, finansowania. Ale na wysokości zadania stanęli rodzice moich aktorów. Użyczali samochody, pomagali jak potrafią. Okazało się, że wszystko jest możliwe.

Jedynymi rekwizytami użytymi przez Was w spektaklu były trzy szkolne worki na kapcie oraz trzy drewniane krzesła. Kiedy trzeba, worki zamieniały się w piłki albo plecaki, zaś krzesła przybierały formę... roweru, drzewa, szkolnej katedry. Ten minimalizm bierze się stąd, że w mieszkaniu było mało miejsca, mniej rekwizytów?

Pewnie także stąd, ale prawda jest taka, że gdybyśmy pracowali w RCK, też wykorzystalibyśmy jedynie te rekwizyty. My zawsze ograniczamy rekwizyty do minimum, do tego, co istotne. Żeby nie przykrywać aktora. My pracujemy na minimalizmie, maksymalnej prostocie i tego uczą się młodzi ludzie. Stąd to krzesło, ale rzeczywiście w mieszkaniu musieliśmy trochę ograniczyć przestrzeń, trzeba było pedałować na tych krzesłach...

To pani krzesła, w RCK mogliście korzystać z wielu rekwizytów...

To prawda, w RCK została po nas cała rekwizytornia, rekwizyty po poprzednich spektaklach. Kiedy odeszłam z centrum kultury, już tam nie zaglądałam, przez dwa lata. Okazało się, że nie potrzebujemy tych rzeczy. Poczułam lekkość, pojawiło się wiele pomysłów...

Ta sztuka, którą wybraliście, “Historia pana Sommera” która zdobyła już kilka ważnych nagród na ogólnopolskich festiwalach zanim została pokazana w Raciborzu, mówi o bohaterze, którego zniknięcie nie zwraca niczyjej uwagi. To o Was? O teatrze Tetraedr, którego brak odczuli tylko ci najbardziej wrażliwi, jak ów chłopiec w sztuce?

Nie myślałam tak o tym, choć coś w tym jest. Pamiętam, że jak odchodziłam, miałam wrażenie, że odbyło się to po cichu, że faktycznie nie zwróciło to niczyjej uwagi. Na moje miejsce od razu pojawili się instruktorzy teatru i bardzo dobrze. Ale spektakl “Historia Pana Sommera” jest bardziej o tym, że ludzie i miejsca stają się po pewnym czasie nieodłącznym elementem krajobrazu. Do tego stopnia, że stają się niezauważalni. Ja to bardzo odczułam w Raciborzu. Jestem już tu tyle lat. Od wielu lat spotykam tych samych ludzi na ulicy. A jednocześnie relacje się zacierają, ludzie się zacierają, nie zauważamy ich. Nic o sobie nie wiemy. Dlatego w zamyśle nasz domowy teatr nie miał wchodzić na wielką scenę. Miał być wystawiany po domach, dla małej publiki. Dlatego, jaki pierwszy raz wystąpiliśmy na dużej scenie, pomyślałam sobie, że nie tak to sobie obmyśliliśmy.

Jednak zdecydowała się Pani wrócić na wielką scenę, do RCK. Nie boi się Pani ograniczenia tej wolności?

Nie, nie boję się. Nie zostanie wprowadzony system odbijania kart przy wejściu i wyjściu jak w fabryce. Nie będzie zamachu na wolność sztuki.

Zdjęcia: Bolesław Stachow

Aleksander Król

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.