Silesia, GZM, a może Wielkie Katowice? O co chodzi z nazwą dla związku miast

Czytaj dalej
Marcin Zasada

Silesia, GZM, a może Wielkie Katowice? O co chodzi z nazwą dla związku miast

Marcin Zasada

W największej niemieckiej metropolii wszystkich od lat godzi rzeka. Podobną do naszej metropolię we Francji nazwano imieniem największego miasta. Na Śląsku i w Zagłębiu poróżniliśmy się o nazwę Silesia. Ale to wcale nie oznacza, że do niej nie wrócimy. Nazwa musi jednak nie tyle godzić, co odzwierciedlać wartości metropolii.

Niech nikogo nie zmyli pakt podpisany w Sosnowcu: spór o nazwę metropolii bynajmniej nie jest zakończony. Gdy wrócimy do niego w drugiej połowie roku, powinniśmy pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia, a wraz z nią skrót GZM nadaje się do oficjalnych dokumentów, ale nie nadaje się na wizytówkę marki. Po drugie, nikogo na świecie, który zamierzamy podbijać, nie interesują nasze barwne śląsko-zagłębiowskie animozje. I jest jeszcze punkt trzeci: nazwa, nawet najlepsza, nie będzie stanowić o istocie metropolii. Ani wewnątrz niej, ani - tym bardziej - poza jej granicami, gdy tam przyjdzie ocenić nasz decyzyjny ład czy inwestycyjny lub czysto ludzki potencjał.

Czego uczą nas Francja i Niemcy?

Skoro nazwa nieważna, po co poświęcamy tej sprawie tyle energii? Nie jest nieważna, chodzi tylko o przypomnienie priorytetów. Oraz tego, że nazwę właściwie już mamy.

Uzgodnienie metropolitalnego szyldu zaczęło się niezbyt fortunnie. Z jednej strony radni w Sosnowcu Rejtanem zastrzegli, że miasta do związku nie wprowadzą, jeśli nazwa nie uwzględni Zagłębia. Z drugiej, Arkadiusz Chęciński, prezydent tego samego Sosnowca, miał prawo sądzić, że Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia to jakiś ustalony kompromis. Gdy okazało się, że śląska strona do GZM dokleiła Silesię, po wschodniej stronie Brynicy zaczęto głośno protestować. Dziś prezydent Chęciński broni skrótu GZM, jako dobrego w komunikacji, możliwego do wypromowania. Bo on łączy Śląsk z Zagłębiem, a raczej: żadnej ze stron tego mariażu nie krzywdzi. Czy to powinno nam wystarczyć?

- Skrót GZM w moim przekonaniu jest obciążony całą historią GZM, jaki istniał dotychczas, mniej lub bardziej udanymi inicjatywami i mniej lub bardziej owocną współpracą. Oczywiście dotychczasowy GZM miał też atuty, ale moim zdaniem nie tak mocne, by stanowiły solidny fundament wizerunkowy - mówi dr Krystian Dudek, szef Instytutu Publico, prezes Polskiego Stowarzyszenia Public Relations.

Dr Dudek jest jednym z ekspertów, których pytaliśmy o nazwę metropolii, tę skróconą, potrzebną do szybkiego skojarzenia i zapamiętania. Skrót GZM nie zachwycił żadnego z naszych rozmówców. W sumie sami to wiemy. Więc co innego nam zostaje? W wyniku wewnątrzredakcyjnej dyskusji stworzyliśmy swoistą chmurę słów, złożoną z określeń, jakie w kontekście metropolii mamy do dyspozycji. To luźny zbiór, który miejscami warto traktować z przymrużeniem oka, tym niemniej, z czego wszyscy zdajemy sobie sprawę, paleta nazw nie jest zbyt szeroka. O tym, jak z niej skorzystać uczą nas, przynajmniej w części, przykłady zagraniczne.

Zagłębie Ruhry? Tamtejszy obszar metropolitalny, zamieszkiwany przez ok. 5,2 mln mieszkańców, składa się z kilku miast większych od Katowic, jak Dortmund, Duisburg czy Bochum. Tak jak u nas, ukształtował się tam układ policentryczny, w związku z czym żaden z ośrodków nigdy nie rościł sobie prawa do dominowania nad resztą w szyldzie metropolii.

- Ale też sytuację mieliśmy dość oczywistą. Elementem łączącym całą metropolię jest rzeka Ruhra - mówi Jens Hapke z biura prasowego Metropolii Ruhry.

Niemiecki kontekst jest dla nas o tyle ciekawy, że tam nazwa obszaru metropolitalnego podlegała przez lata delikatnej ewolucji. Kiedyś brzmiała ona po prostu Ruhrgebiet (po angielsku The Ruhr), co można przetłumaczyć jako „obszar Ruhry”. Dopiero w tej dekadzie uznano, że to określenie zbyt mocno odnosi się do przemysłowej przeszłości regionu - tak zadekretowano szyld Metropolia Ruhry (niem. Metropole Ruhr; ang. Ruhr Metropolis). Tak swoją drogą, tę wizytówkę niemieckie megalopolis zamierzają promować w najnowszej kampanii międzynarodowej.

- Kierujemy ją do kilku krajów, w których zamierzamy pozyskiwać nowych inwestorów. To m.in. Chiny, Turcja i Holandia - wylicza Hapke. Tylko w tym roku Metropole Ruhr wyda na ten cel 3 miliony euro.

Wrócimy do Silesii?

Nie, u nas nikogo nie pogodzi Brynica. Analogia jest inna - dzisiejszy kompromis w postaci skrótu GZM nie jest ostateczny, również z formalnego punktu widzenia. Choć taką nazwę wpisano do wniosku o utworzenie metropolii, do końca roku przyszły zarząd związku powinien wyłonić nową nazwę skróconą, promocyjną. Później trzeba ją będzie wpisać do statutu metropolii, konieczna stanie się także nowelizacja rządowego rozporządzenia. Samorządowcy i eksperci pracujący nad naszym GZM-em mają świadomość, że nie są to żadne przeszkody.

- Merytoryczna rozmowa nad marką metropolii spowoduje, że wrócimy do nazwy Silesii i będziemy ją poważnie rozważać. Tworzenie nowego, sztucznego tworu, neutralnego dla wewnętrznego odbiorcy, byłoby wielką stratą energii - uważa Rafał Czechowski, szef agencji Imago PR.

Czechowski podkreśla, że posługiwanie się akronimem w zewnętrznej komunikacji może być karkołomne z punktu widzenia działań promocyjnych.

- Potrzebujemy czegoś prostszego, w miarę oswojonego dla potencjalnego odbiorcy. Wpiszmy w wyszukiwarkę Google hasło metropolia Silesia i porównajmy z GZM - proponuje Czechowski. Oficjalnie i nieoficjalnie podobny pogląd wyznaje znaczna część środowisk samorządowych, politycznych czy eksperckich związanych z metropolią.

Metropolia Lille - europejska

Jest też inna możliwość - zamiast spornej, nieco sztucznej Silesii, w nazwie pojawia się miasto stołeczne. Metropolia Katowice? Wielkie Katowice? A może Metropolitalne Katowice? Samych Katowic o taką ideę nie trzeba by dwa razy pytać. Paradoksalnie, byłaby ona łatwiejsza do zaakceptowania przez Zagłębie (prezydent Sosnowca przyznaje np. że nazwa „województwo katowickie” była bardziej kompromisowa niż „województwo śląskie”). Ale są jeszcze Gliwice, są Tychy, jest Zabrze.

Tak z tym zagadnieniem poradzono sobie we Francji. Północna metropolia, też policentryczna, z Lille jako wiodącym ośrodkiem (skromniejszym od Katowic - ok. 233 tysięcy mieszkańców; cały obszar jest też mniejszy od naszego - zamieszkuje go niespełna 1,2 mln ludzi), nosi właśnie jego nazwę. Od 1997 roku brzmiała ona po prostu Lille Métropole. 1 stycznia 2015 roku zmieniono ją na Métropole Européenne de Lille. Czyli: Europejską Metropolię Lille.

- Poza Lille, metropolię tworzy kilka innych średniej wielkości miast (np. Roubaix czy Tourcoing), ale jeśli chodzi o nazwę, najbardziej oczywistym wyjściem było wykorzystanie stolicy naszego obszaru. Spory? Nie, nie było się o co spierać - mówi Emilie Green-Leduc z biura prasowego metropolitalnego Lille.

Ale, żeby nie było tak łatwo: co widnieje w logotypie francuskiej metropolii? Skrót MEL. I jeszcze jedno. Naszych rozmówców z Lille i Zagłębia Ruhry zapytaliśmy o rozpoznawalność naszych marek. Skojarzyli zarówno Silesię, jak i Katowice.

Wniosek do MSWiA
Katowiccy radni podjęli w poniedziałek uchwałę pieczętującą prace nad wnioskiem o utworzenie związku metropolitalnego w województwie śląskim. Aktowi temu poświęcona została uroczysta sesja w sali Sejmu Śląskiego. Katowiccy radni byli jednogłośni. Wniosek metropolitalny, za pośrednictwem wojewody śląskiego, trafi do ministra spraw wewnętrznych i administracji. Najpóźniej do 30 czerwca rada ministrów wyda rozporządzenie finalnie tworzące związek. Zacznie on działać od 1 lipca tego roku, ale pełnię zadań oraz budżetowe finansowanie otrzyma 1 stycznia roku przyszłego.

Komentarze

Dr Tomasz Słupik, politolog, UŚ:
Nie podoba mi się nazwa metropolii. Rozumiem, że powinna łączyć, a nie dzielić, jednak powinna też mieć walor marketingowy. Choćby używanie nazwy w kampaniach reklamowych czy w międzynarodowych działaniach w ramach UE może zrodzić sporo problemów. Jak to będzie brzmiało po angielsku i kto to zapamięta? Na własny, regionalny użytek osiągnęliśmy consensus. Pora jednak wyjść w tej sprawie poza lokalne opłotki. AGA

Rafał Czechowski, Imago PR:
Odbiorcą marki metropolii będą ludzie spoza niej. Między sobą w regionie nie przeniesiemy żadnego waloru informacyjnego mówiąc, że mieszkamy w Silesii, bo i tak będziemy odnosić się do swoich miast czy regionów. O Silesii będziemy wspominać na zewnątrz, z osobami, które nie rozróżniają zjawisk między Ślązakami i Zagłębiakami. Im silniejsza marka, tym większą uzyskamy korzyść. Dla inwestorów nasze lokalne złośliwości nie mają znaczenia. MZ

Krystian Dudek, Instytut Publico:
W procesie wprowadzania zmiany najlepiej włączyć osoby, których ona dotyczy, w jej projektowanie. Dlatego zapytałbym mieszkańców - jaką nazwę metropolii proponują i po takich konsultacjach wybrałbym najpopularniejszą. To rozwiązanie stosowane przez wiele podmiotów instytucjonalnych czy komercyjnych: crowdsourcing - czyli bazowanie na opinii czy, jak niektórzy mówią, mądrości tłumu. Tak miasta rozstrzygają konkursy np. na hasła promocyjne, a w niektórych państwach tak toczą się dyskusje na temat ustanawianego prawa. MZ

Prof. Jolanta Tambor, językoznawca:
Razi mnie ten szyk. Nie Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia, ale Metropolia Górnośląsko-Zagłębiowska - po polsku. Nie razi mnie natomiast nazwa, wcale nie jest jakimś „potworkiem językowym”. Nie podobała mi się natomiast nazwa Metropolia Silesia, bo mimo wszystko kojarzyła mi się z wielkim hipermarketem. Z doświadczenia wiem, że często nazwy, które „nie mają szans”, przebijają się i pozostają. Chyba wszyscy pamiętamy, ile było dyskusji dotyczących nazwy Parku Śląskiego, a świetnie się przyjęła. AGA

Dr Bohdan Dzieciuchowicz:
Myślę, że sam spór o nazwę nie budzi większego zainteresowania ludzi. To temat dla aktywistów społecznych, rzeczników autonomii oraz patriotów-Zagłębiaków. Potrzebny jest kompromis, zdaję sobie sprawę, że rdzenni Ślązacy będą mieli za złe, jeśli nazwa nie będzie zawierała hasła Silesia. Wyższym dobrem jest jednak jedność metropolii i korzyści z niej płynące. Moim zdaniem, najlepsza nazwa to Śląsko-Zagłębiowska Metropolia. DRAPA

Dr hab. Robert Pyka, socjolog polityki:
Proponuję na razie zachować nazwę „techniczną”, nie koncentrujmy na niej dyskusji. Wszyscy wiemy jednak, że ze skrótem GZM trudno będzie metropolii funkcjonować. Możemy starać się wymyślić coś zupełnie nowego, ale szkoda na to czasu i energii. Silesia funkcjonuje już w przestrzeni publicznej. To nazwa zrozumiała i łatwa do przyswojenia w obcych językach. To ważne, bo nasza metropolia ma być węzłem globalnej sieci, ma istnieć w globalnym obiegu, również w sferze komunikacji. MZ

Marcin Zasada

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.