Sędzia Monika Frąckowiak: Niezależność sądów jest poważnie zachwiana. Dziś już wstyd nie mieć dyscyplinarki

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Norbert Kowalski

Sędzia Monika Frąckowiak: Niezależność sądów jest poważnie zachwiana. Dziś już wstyd nie mieć dyscyplinarki

Norbert Kowalski

Niezależność sądów jest poważnie zachwiana. Nie ma ochrony niezależności sądownictwa, a wszystko zależy od tego, czy dany sędzia jest bohaterski czy nie - mówi poznańska sędzia Monika Frąckowiak, która otwarcie krytykuje działania PiS wobec sądownictwa.

Polskie sądownictwo jeszcze istnieje?

Monika Frąckowiak: Jeszcze istnieje, choć sytuacja oczywiście jest zła, bo stale jesteśmy celem ataków i oczerniania. To ma na nas wpływ, bo niejednokrotnie sędziom odechciewa się pracować. Część z nas, jeśli tylko ma taką możliwość, przechodzi w stan spoczynku. Jednak, paradoksalnie, sytuacja, która ma miejsce od kilku lat, spowodowała dużą mobilizację środowiska sędziowskiego oraz wymusiła refleksję, dlaczego jesteśmy sędziami, co robimy, o co chodzi w naszej pracy, jak ją wykonywać i że być może nie zawsze było dobrze pod względem kontaktu z ludźmi czy tłumaczenia im pewnych spraw. Dobrym efektem tej sytuacji jest większa konsolidacja środowiska sędziowskiego. Do tej pory ono było dość sfeudalizowane. A przez to, co się wydarzyło, jesteśmy bardziej zgrani.

Jednak czy możemy jeszcze mówić o niezależnym i niezawisłym sądownictwie?

Pod względem systemowym niezależność sądów jest poważnie zachwiana. Nie ma ochrony niezależności sądownictwa, a wszystko zależy od tego, czy dany sędzia jest bohaterski czy nie. A tak nie powinno być.

Sędzia Paweł Juszczyszyn był bohaterski, skorzystał ze swoich uprawnień czy, tak jak twierdzi władza, przekroczył swoje uprawnienia?

To, co zrobił Paweł Juszczyszyn, jest normalną rzeczą. Przypomnijmy, że on nawet nie wydał żadnego wyroku, tylko zobowiązał kancelarię Sejmu, by przedstawiła listę poparcia do KRS, powołując się na prawomocne orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tak naprawdę to było zwykła decyzja procesowa, więc teoretycznie trudno byłoby mówić w tym przypadku o jakimkolwiek bohaterstwie. Niestety, specyfika obecnych czasów jest taka, że nawet zwykła decyzja procesowa może być uznana za bohaterstwo. I to właśnie najgorzej świadczy o stanie naszego państwa.

Sędzia Juszczyszyn został zawieszony, odwołany z Sądu Okręgowego i wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne. To był rewanż ze strony władzy?

Ten cały arsenał środków, który został przeciwko niemu wytoczony ma być dla niego karą. Zwróćmy uwagę, że tam jest także wskazane, że Paweł Juszczyszyn miał popełnić przestępstwo, więc nie mówimy już tylko o postępowaniu dyscyplinarnym, ale też ewentualnie karnym. Ponadto to ma być ostrzeżenie dla innych sędziów w tym newralgicznym momencie, po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, by się do tego wyroku nie stosowali. Cała machina państwowa jest nastawiona obecnie na utajnienie list poparcia członków KRS. A to najdobitniejszy dowód na to, że coś jest nie w porządku z tymi listami i to nawet w świetle tych przepisów, które rządzący sami sobie stworzyli. Już pomijam nawet kwestię konstytucyjności KRS.

Czytaj też: Poznań: Protest w obronie sędziów na pl. Mickiewicza. "Mamy do czynienia z dyktaturą ciemniaków"

Jakie znaczenie ma niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie pytań zadanych przez Sąd Najwyższy?

Ten wyrok ma znaczenie na kilku płaszczyznach. Pierwsza z nich jest taka, że Trybunał Sprawiedliwości podkreślił, iż niezależność sądów jest kwestią europejską i prawa europejskiego. Ponadto TS UE stwierdził, że jeśli istnieje ryzyko, iż dany organ, jako element władzy sądowniczej, nie spełnia przesłanek takich jak niezależność czy niezawisłość, to powinien stać się „niewidzialny”. Czyli dana sprawa, która miała być rozpatrywana przez taki organ, powinna trafić do takiego organu, który spełnia warunek niezależności czy niezawisłości.

Co w takim razie praktycznie oznacza to dla polskiego sądownictwa?

W przypadku polskiego sądownictwa, przede wszystkim musimy wciąż poczekać na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego. Jednak już teraz każdy sąd w Polsce ma podstawy do zakwestionowania istnienia samej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego oraz legitymacji sędziego powołanego przez nową KRS. Niejednokrotnie pojawia się narracja, że my nie szanujemy naszych kolegów i koleżanek sędziów. Rzecz nie jest w tym, że to są źli sędziowie itp. Niejednokrotnie to znakomici prawnicy, choć nie brakuje wśród nich też słabych sędziów. Ale przede wszystkim oni nie zostali prawidłowo powołani na sędziów sądów rejonowych, sądów okręgowych i apelacyjnych.

W ostatnią niedzielę w Poznaniu i wielu innych polskich miastach odbyły się kolejne Łańcuchy Światła przeciwko zmianom w polskim sądownictwie wprowadzanym przez rząd. Jak Państwo odbieracie to, że tyle osób wychodzi na ulice i Państwa popiera?

Dla nas to niesamowite wzruszenie. To, co wydarzyło się w 2017 roku i te setki tysięcy ludzi na ulicach, było niewiarygodne. Tylko dzięki temu cały proces dewastacji sądownictwa został spowolniony. Gdyby nie te protesty, nie mielibyśmy już w ogóle Sądu Najwyższego. Dzięki wyjściu tych tłumów na ulice, poczuliśmy wsparcie ludzi, a to jest dla nas bardzo ważne. Niezwykłe i najbardziej wzruszające jest to, że nawet w małych miejscowościach potrafiły przyjść pod sąd pojedyncze osoby. Kiedy rozmawiam z sędziami z Europy, oni wszyscy są pod wrażeniem tego, że u nas tyle ludzi wyszło na ulice. Nie ma co ukrywać, że dla Komisji Europejskiej, to też był argument, żeby zająć się kwestią polskiego sądownictwa.

Czy tak liczne zgromadzenia i manifestacje mogą jednak wpłynąć na zahamowanie zmian w polskim sądownictwie?

Na pewno jest to jedyna szansa, choć władza jest bardzo zdeterminowana. Przeciwko sędziom wyciąga się wszelkie działa. Niezależnie od protestów społecznych, jestem przekonana, że sędziowie postępowaliby tak, jak teraz, ale dzięki ludziom skala oddziaływania jest większa. Protesty są jedynym środkiem, by przyhamować działania władzy, choć nie mam wielkich złudzeń. Wiem, że rząd zrobi wszystko, co może oraz będzie naciągać i łamać prawo. Już dawno przekroczono czerwoną linię. Kiedy rozmawiam z innymi sędziami, to oni mówią, że już tylko czekają na dyscyplinarkę i pół żartem, pół serio, mówią, że dzisiaj już wstyd nie mieć dyscyplinarki.

Zobacz też: Dwa tragiczne wypadki w tym samym miejscu na S5. Auta jechały pod prąd. Winne złe oznakowanie i GDKKiA? Prokuratura już wszczęła śledztwo

Czyli sędziowie bez obawy podchodzą do ewentualnych postępowań dyscyplinarnych?

Myślę, że część sędziów nie chce jednak dyscyplinarek, gdyż nie są one niczym przyjemnym. Siłą rzeczy, w pewnym środowiskach wiąże się z tym jakaś infamia, bo przecież jest publikowany komunikat, że Monika F. coś zrobiła i idą za tym materiały propagandowe w mediach publicznych. Mieszkam w małej wiosce pod Poznaniem i muszę się z tym mierzyć, a to nie jest fajne. Ale z drugiej strony te postępowania zostały tak bardzo doprowadzone do absurdu, że kompletnie się zdewaluowały.

Poznańska sędzia Monika Frąckowiak nie ma wątpliwości, że niezależność sądów jest zachwiana. Jednocześnie przekonuje, że Łańcuchy Światła dają sędziom
Waldemar Wylegalski Poznańska sędzia Monika Frąckowiak nie ma wątpliwości, że niezależność sądów jest zachwiana. Jednocześnie przekonuje, że Łańcuchy Światła dają sędziom wielkie wsparcie.

Pani również usłyszała zarzuty dyscyplinarne, głównie za nieterminowe sporządzanie pisemnych uzasadnień wyroków. Na jakim etapie są te sprawy?

Łącznie mam cztery postępowania dyscyplinarne. Kiedy zaczynałam występować i przemawiać na Łańcuchach Światła, spodziewałam się tego, że skończy się to dyscyplinarką. Teraz już to na mnie nie działa, choć na początku roku, przeżyłam swoje. Nie powiem, żeby wtedy mnie to nie dotknęło tym bardziej, że nie miałam narzędzi, żeby na to odpowiedzieć. 90 proc. sędziów sporządza uzasadnienia po terminie, gdyż problem jest systemowy. Obecnie uodporniłam się na to wszystko i traktuję to jako „upierdliwość”, która zabiera czas. Poza tym panowie rzecznicy dyscyplinarni nie są, mówiąc eufemistycznie, prawnikami pierwszej wody. Chociaż jestem cywilistką, czuję się bardziej kompetentna w prawie karnym niż oni. Pomijam już nawet fakt, że panowie rzecznicy Lasota, Schab i Radzik nawet nie są legitymowani do wszczęcia mi postępowania, gdyż zgodnie z ustawą, mogą wszcząć postępowanie dyscyplinarne jedynie przeciwko prezesom sądów okręgowych i sędziom sądów apelacyjnych, a ja jestem sędzią rejonowym. Jednocześnie są w środowisku sędziowie, którzy postępują niewłaściwie i im się teraz upiecze. Jeden z sędziów w Kluczborku został prawomocnie skazany za molestowanie seksualnie swojej asystentki w zeszłym roku. Jednak rzecznicy dyscyplinarni i członkowie KRS poparli wniosek tego przestępcy, by jego postępowanie dyscyplinarne było dalej zawieszone. Dzięki temu ten człowiek cały czas jest sędzią i może dalej pobierać połowę wynagrodzenia. To jest jakieś kuriozum.

Sprawdź też: Poznań: Potrąciła śmiertelnie 8-latkę. Kiedy usłyszy zarzuty?

Oprócz Pani, z poznańskich sędziów zarzuty dyscyplinarne usłyszał także Sławomir Jęksa, który skrytykował reformę sądownictwa uzasadniając wyrok uniewinniający Joannę Jaśkowiak. Jak Pani ocenia jego uzasadnienie wyroku oraz późniejsze konsekwencje, które ponosi?

Uzasadnienie sędziego Jęksy było dość mocne, ale jak najbardziej leżało w sferze jego kompetencji. Tymczasem to, co się w tej sprawie działo, było szczytem absurdu. Przypomnijmy, że w pewnym momencie sędzia Jęksa wytknął rzecznikowi dyscyplinarnemu nieznajomość przepisów, za co też dostał kolejny zarzut dyscyplinarny. Tak samo absurdalne było zarzucanie sędziemu Jęksie, że miał się znać z Joanną Jaśkowiak, bo był z nią na tym samym roku na studiach. Ja nawet nie pamiętam, z kim byłam na roku. Gdybyśmy tak stawiali sprawę, to w ogóle nie można byłoby prowadzić procesów, bo przecież wielu prawników czy sędziów niejednokrotnie było razem na studiach.

Czuje się Pani częścią sędziowskiej kliki czy kasty? Bo tak niejednokrotnie mówi o sędziach obecna władza tłumacząc wszelkie reformy.

Jest dokładnie odwrotnie - te osoby, z naszego środowiska, które są obecnie na pierwszej linii frontu, zazwyczaj nie były ulubieńcami tzw. elity sędziowskiej. Ja również otwarcie mówiłam, że pewne zachowania w naszym środowisku mi się nie podobają. Na pewno też obce jest nam bratanie się z politykami, a to właśnie zrobili nasi koledzy z neo-KRS, których zgłosiły przecież do tego organu partie polityczne. Dla nas to jest nie do przyjęcia.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.