Poznań: Protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych: „Mamy dość bycia pomijaną grupą!” [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Nicole Młodziejewska

Poznań: Protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych: „Mamy dość bycia pomijaną grupą!” [ZDJĘCIA]

Nicole Młodziejewska

W całej Polsce od poniedziałku trwa protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych. Obie grupy domagają się wzrostu wynagrodzeń. Z tego powodu masowo biorą urlopy na żądanie, przechodzą na zwolnienia lekarskie lub stosują strajk włoski, paraliżując tym samym pracę wielu szpitali.

We wtorek w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. Józefa Strusia przy ul. Szwajcarskiej protestowało 60 osób - zarówno fizjoterapeutów, jak i diagnostów laboratoryjnych.

Czytaj też: Poznań: W urzędzie miasta bezpłatnie wykonasz badania na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Poświęć 10 minut na badanie przeciwko HCV

- Protestujący przyjęli formę strajku włoskiego. Ich działania wykonywane są w sposób bardzo powolny

- wyjaśnia Stanisław Rusek, rzecznik szpitala.

Podobne sytuacje miały miejsce w innych poznańskich szpitalach. W przypadku Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego fizjoterapeutów i diagnostów było zdecydowanie za mało. Jednak, jak tłumaczą przedstawiciele szpitala, tak duża nieobecność nie jest spowodowana strajkiem.

- Protest diagnostów obejmuje u nas laboratorium mikrobiologiczne i analityczno-biochemiczne. Jednak wiele z dzisiejszych nieobecności związanych jest z planowanymi urlopami lub urlopami wychowawczymi, a także chorobowymi, więc to już jest dla nas istotne ograniczenie w funkcjonowaniu - tłumaczy dr Maciej Błaszczyk, naczelny lekarz szpitala.

I dodaje: - Do tego dochodzą osoby, które nie pojawiły się w pracy w ramach strajku. To spowodowało konieczność odroczenia części badań.

Z kolei Szpital Wojewódzki przy ul. Juraszów nie odnotował żadnych problemów na terenie Poznania. Inaczej było w przypadku oddziału w Kowanówku, tam do pracy nie przyszło około 80 proc. pracowników.

Dużo gorzej strajk fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych wyglądał w pozostałych miastach Wielkopolski. W Kaliszu jeszcze przed weekendem odwołano 60 pacjentów rehabilitacji ambulatoryjnej, a we wtorek ze 117 pracowników aż 60 wzięło L4 lub urlop na żądanie.

W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Lesznie nie było we wtorek prawie 60 proc. fizjoterapeutów i diagnostów, a w gnieźnieńskiej „Dziekance” zastosowano strajk włoski. W szpitalu we Wrześni pracownicy przyszli do pracy, jednak solidaryzując się z protestującymi kolegami, byli ubrani w czarne koszulki.

Przypomnijmy, że przedstawiciele fizjoterapeutów i diagnostów swój strajk rozpoczęli jeszcze w maju.

Sprawdź też: Poznań: Lekarze bezpłatnie sprawdzą zdrowie pracowników wielkopolskich firm

- Mieliśmy głodówkę, mieliśmy oddawanie krwi i zwolnienia L4. Jak widać, nic nie pomogło. Po 30 latach pracy zarabiałam 1800 zł. Po wielu próbach udało się wynegocjować, że teraz na rękę każdy z nas wyciągnie ok. 2 tys. Ale nie ukrywajmy, szału nie ma - mówi Anna Frydrychowicz, przewodnicząca Oddziału Terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii w Poznaniu.

I dodaje: - W tamtym czasie padło wiele obietnic ze strony ministerstwa zdrowia, dlatego postanowiliśmy, że dajemy sobie czas przez wakacje. Jednak, teraz mamy wrzesień i nie zmieniło się nic, dlatego zdecydowaliśmy się wznowić swój protest.

- Obietnice nie zostały zrealizowane. Nie można wyjąć sobie kilku grup, które nagrodzi się podwyżkami, a później dziwić się, że pozostałe grupy są złe

- to z kolei słowa Matyldy Kłudkowskiej, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.

Działania protestujących w wielu placówkach są nie tylko akceptowane przez władze szpitalne, ale również przez nich popierane.

- Uważam, że diagności i fizjoterapeuci, w porównaniu z np. pielęgniarkami, zarabiają zdecydowanie za mało

- mówi Henryk Szymczak, prezes szpitala w Jarocinie.

Podobne zdanie ma ją przedstawiciele szpitala w Kaliszu. - Naszym zdaniem fizjoterapeuci i diagności są po prostu dyskryminowani. W pełni popieramy ich roszczenia - tłumaczy Paweł Gawroński, rzecznik szpitala.

Z kolei rzecznik szpitala przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu podkreśla: - To kuriozum, że ministerstwo przedstawia informacje, jakoby dyrektorzy szpitali otrzymali pieniądze na podwyżki dla tych grup, podczas gdy żadne kwoty nie wpłynęły. Proszę zauważyć, że strajkujący nie sprzeciwiają się dyrekcji szpitala, a sprawa ta nie dotyczy tylko jednej placówki. Ministerstwo przyjmuje politykę „Divide et impera”, czyli „siej niezgodę, byś mógł rządzić”, a takie zachowanie jest nieetyczne - komentuje Stanisław Rusek.

Zobacz także: Poznań: Szpital Strusia chce wziąć kredyt, by spłacić zadłużenie. NFZ nie zapłacił na nadwykonania w ramach ryczałtu

Fizjoterapeuci i diagności przyznają, że ich zawody nie należą do łatwych i, ich zdaniem, zasługują na podwyżki. - Pacjenci często mają poważne urazy, są np. po udarach. Wielu z nich, nawet mimo naszej pomocy, nie wróci do pełnej sprawności, co oczywiście doprowadza pacjenta do frustracji. To naszym zadaniem jest nie tylko usprawnienie ich fizycznie, ale niejednokrotnie także mentalnie, poprzez rozmowę, to wymagające zadanie - tłumaczy pani Karolina, fizjoterapeutka.

- W medycynie nie ma tak, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy. Dlaczego więc nas traktuje się gorzej? - pyta Matylda Kłudkowska.

Nicole Młodziejewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.