Poszczę dwakroć w tydzień, daję dziesięcinę...

Czytaj dalej
Fot. archiwum Polska Press
bp Tadeusz Pieronek

Poszczę dwakroć w tydzień, daję dziesięcinę...

bp Tadeusz Pieronek

Jesteśmy już w połowie Wielkiego Postu, który jest szczególnym okresem modlitwy i nawrócenia, czyli zmiany życia na lepsze dla nas samych i dla otaczających nas ludzi i różnych spraw, w które się angażujemy.

Ludzie wierzący nadają temu wysiłkowi pracy nad sobą wymiar religijny, czyli dążą do ściślejszej współpracy z Bogiem, od którego pochodzi wszelkie dobro i starają się przez praktyki religijne, takie jak modlitwa, post i jałmużna, uporządkować swoje życie wewnętrzne, zdyscyplinować się do konsekwentnego dążenia co celu, jakim jest osiągnięcie doskonałości, a w końcu zbawienia.

Wiara religijna nie jest ideologią, jak się to często słyszy, bo jest przyjęciem za prawdę tego co Bóg człowiekowi objawił, stwarzając świat i człowieka, oraz wskazując mu drogę do zbawienia objawioną w Słowie Bożym czyli w Chrystusie, który przez nauczanie, osobisty przykład życia, przez śmierć na krzyżu dla odkupienia zła i grzechu człowieka, przez zwycięstwo nad śmiercią przez zmartwychwstanie, przywrócił człowiekowi nadzieję życia wiecznego.

Drogę do Siebie wskazał Bóg w Dekalogu i Ewangelii, a streszcza się ona w Przykazaniach miłości Boga i bliźniego.

Ludzie niewierzący w Boga także podejmują pracę nad sobą, kierując się własną, lub zapożyczoną od kogoś wizją świata, czyli ideologią, charakteryzującą się tym, że jest to wymyślony przez człowieka pogląd na świat i człowieka.

Motywacją takiej pracy jest często przekonanie o potrzebie prowadzenia życia uporządkowanego według jakichś zasad, by dzięki temu łatwiej realizować swoje cele w życiu.

To pokorny celnik został usprawiedliwiony a nie pyszny faryzeusz

To dwie, zasadniczo różniące się od siebie płaszczyzny myślenia, zasad, dróg doprowadzających do celu, a przede wszystkim wizji ostatecznego celu życia człowieka. Dla wierzących jest to myślenie religijne, pozwalające wsłuchiwać się w każdym momencie w to, co Bóg sugeruje w sumieniu jako dobro. Ostatecznym celem człowieka jest dla wierzących zbawienie, a więc życie wieczne z Bogiem po zmartwychwstaniu.

Wizja niewierzących jest inna. Nie uznając Boga przyjmują, że jakaś ideologia, a więc ludzki pomysł, często nazywany naukowym, wystarczająco wyjaśnia sens istnienia wszechświata, początku życia na ziemi i ostateczny cel życia ludzkiego.

Jest to wygodne, bo nie pociąga za sobą zobowiązań natury moralnej, chyba że sami uznają za potrzebne zgodzić się na styl życia drogą umowy społecznej, którą w każdym momencie, kiedy zechcą, mogą porzucić. Nie uznając Boga, nie wierząc w życie wieczne są przekonani, że życie człowieka kończy się z jego śmiercią i niczego innego się nie spodziewają.

Jednak gdybyśmy chcieli widzieć człowieka tylko w tych dwóch konfiguracjach to popełnilibyśmy wielki błąd. Są przecież tacy, którzy zdają się łączyć w praktyce te dwa światy.

To ci, którzy według znanego przysłowia, Bogu stawiają świeczkę, a diabłu ogarek, tak jak ten faryzeusz, który przyszedł do świątyni i chwalił się, że „ nie jest jak inni ludzie, zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak ten celnik. Poszczę dwakroć w tydzień, daję dziesięcinę ze wszystkiego co nabywam”.

Celnik zaś nie śmiał nawet podnieść oczu ku niebu, bił się w piersi mówiąc: ,Boże, miej litość dla mnie grzesznika!” To pokorny celnik został usprawiedliwiony, a nie pyszny faryzeusz. Bo Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.

Chyba najwięcej kłopotu przysparzają Bogu ci, którzy uważają, że są od Niego lepiej poinformowani, ale i tak nie odmawia im Swojej miłości.

bp Tadeusz Pieronek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.