Pomór ryb w Boszkowie. Inne jeziora też nie są bezpieczne

Czytaj dalej
Fot. Piotr Krzyżanowski
Monika Kaczyńska

Pomór ryb w Boszkowie. Inne jeziora też nie są bezpieczne

Monika Kaczyńska

Ryby w Jeziorze Wielkim w Boszkowie zabiła przyducha. To na razie pierwszy taki przypadek, ale pogoda sprawia, że podobny problem może pojawić się także gdzie indziej.

Dotąd z Jeziora Wielkiego wyłowiono prawie 1,5 tony śniętych ryb. Z powodu wysokiej temperatury wody i związanego z tym rozwoju glonów rybom zabrakło tlenu.

- Jezioro Wielkie jest szczególnie narażone na przyduchę

- mówi Andrzej Łakomy, ichtiolog z Polskiego Związku Wędkarskiego z Poznania. - Jest płytkie, obecnie stan wody w nim jest niski, ma grząskie dno, nie umie się tak skutecznie bronić jak głębsze jeziora. Ale i one nie są bezpieczne - podkreśla.

Czy przyduchy można było uniknąć? Zdaniem Andrzeja Łakomego być może zbyt pochopnie spuszczono wiosną z

zdjęcie ilustracyjne
Piotr Krzyżanowski

jeziora duże ilości wody. Brak deszczu i trwające praktycznie nieprzerwanie od kwartału upały zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia przyduchy także tam, gdzie dotąd jej nie ma.

- To się po prostu zdarza

- mówi dr inż. Wojciech Andrzejewski z Katedry Rybactwa Śródlądowego i Akwakultury Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Są jednak jeziora, które określa się jako przyduchowe - płytkie i z dużą zawartością biogenu.

Jak twierdzi Andrzej Łakomy, na Przyducha w Jeziorze Wielkim to pierwszy w tym sezonie problem na tak dużą skalę. Jednak także gdzie indziej skutki wysokich temperatur i niskiego poziomu wody dały o sobie znać.

- W jeziorze Rusałka mieliśmy już do czynienia z wymieraniem szczeżui wielkiej - mówi dr Andrzejewski. - Oznacza to, że zabrakło tlenu głębiej, przy dnie.

Przedstawicieli Polskiego Związku Wędkarskiego przyducha martwi nie tylko z powodów ekologicznych. - To dla nas realna strata finansowa - twierdzi Andrzej Łakomy. - Koszt uprzątnięcia śniętych ryb i oddania ich do utylizacji to jedna sprawa. Druga rzecz, że przez przyduchę, w przypadku niektórych gatunków kilka lat zarybiania idzie całkowicie na marne. I musimy zaczynać od początku.

Specjaliści zwracają uwagę, że najtrudniejsze momenty dla fauny jezior dopiero nadejdą. - We wrześniu w jeziorach już od lat obserwujemy najmniejszy stopień natlenienia - twierdzi Bogumił Nowak, limnolog z IMiGW w Poznaniu. - Dotyczy to i jezior bardziej zanieczyszczonych, i tych czystych. Wtedy zagrożenie przyduchą będzie znacznie większe.

Monika Kaczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.