Politolog Hubert Horbaczewski komentuje frekwencję i wyniki wyborów samorządowych w Łodzi

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Szymczak
Marcin Bereszczynski

Politolog Hubert Horbaczewski komentuje frekwencję i wyniki wyborów samorządowych w Łodzi

Marcin Bereszczynski

Marcin Bereszczyński: Czy zaskoczyło pana poparcie 70 proc. na Hannę Zdanowską?
Hubert Horbaczewski: Tak, skala zwycięstwa mnie zaskoczyła. Nie samo zwycięstwo, bo to nie podlegało dyskusji, ale rzeczywiście rozmiar wygranej jest zaskakujący.

Co najbardziej przyczyniło się do sukcesu wyborczego Hanny Zdanowskiej. W jej sztabie mówiło się wprost, że pomógł minister Jacek Sasin i wojewoda Zbigniew Rau, którzy przekonywali, że Hanna Zdanowska nie może być prezydentem Łodzi...
Można tylko domyślać się, co wpłynęło na tak duże poparcie. Moim zdaniem duży wpływ miała konferencja wojewody łódzkiego. Jego słowa mogły zmobilizować elektorat Platformy Obywatelskiej i całej koalicji na rzecz Hanny Zdanowskiej.

Czy sama kampania Hanny Zdanowskiej nie wystarczyłaby do wysokiego zwycięstwa?
To zależy, z jakiego punktu widzenia spojrzy się na jej kampanię. Hanna Zdanowska lekką ręką obiecywała duzo dobrego dzielnicom i osiedlom. Pytanie, na ile będzie mogła zrealizować te obietnice i na ile będą one rozliczone w kolejnych wyborach. W Łodzi, w Warszawie też, mieliśmy do czynienia z festiwalem obietnic wyborczych. Można zastanawiać się, co przełożyło się na wynik wyborów. Czy to naiwność wyborców, czy niechęć do zmian, bo wielu wyborców stwierdziło, że nie dzieje się im najgorzej.

Mieliśmy w Łodzi bardzo dużą frekwencję wyborczą. Co było przyczyną?
Przede wszystkim należy się cieszyć z wysokiej frekwencji, z aktywności obywateli. Udało się przekroczyć magiczną barierę 50 proc. A to była granica dotychczas nieosiągalna w wyborach samorządowych. Cieszy mnie wysoka frekwencja, ale nie jestem optymistą, że tak będzie częściej. Frekwencja wzięła się z wojny plemion w całej Polsce. O ile taka wojna plemion przekłada się na wybory ogólnopolskie, to nie zawsze ma wpływ na samorząd. W tym przypadku w dużych miastach mamy do czynienia z upolitycznieniem wyborów i samorządów. W dużych miastach klęskę poniosły ugrupowania niezależne, typowo samorządowe. Rada Miejska w Łodzi będzie składała się wyłączenie z partyjnych radnych. To mnie smuci, mimo bardzo dobrej frekwencji.

Czy wysoka frekwencja była jednorazowym wyskokiem? Czy jest szansa, że w kolejnych wyborach znów wielu łodzian pójdzie do urn?
Do następnych wyborów samorządowych mamy pięć lat, chociaż może mniej, jeśli działania wojewody doprowadzą do przedterminowych wyborów. Zgodnie z Kodeksem Wyborczym mówimy o pięciu latach. Trudno prognozować, co się wtedy wydarzy. Może znów dojdzie do wojny plemion i mobilizacji elektoratu. A może dojdzie do zniechęcenia społeczeństwa i w kolejnych latach frekwencja wyborcza zacznie spadać.

Jakiego ruchu należy spodziewać się po wojewodzie łódzkim? Zapowiadał, że nie dopuści do sprawowania urzędu prezydenta Łodzi przez Zdanowską. Czy wojewoda odważy się wystąpić przeciwko 70 proc. wyborców popierających Hannę Zdanowską?
Wojewoda znalazł się w trudnej sytuacji. Z jednej strony jesno wskazał, że ma ustawowe przesłanki, aby wezwać Radę Miejską do odwołania Hanny Zdanowskiej z funkcji prezydenta Łodzi. Z drugiej strony będzie to walka z dużym elektoratem i wizerunkowo będzie to trudny, źle postrzegany krok. Moim zdaniem wojewoda nie ma innego ruchu, skoro widzi przesłanki do pozbawienia mandatu prezydenta Łodzi. Zwróci się do Rady Miejskiej, ale napotka opór, bo prawdopodobnie w radzie będzie 30 radnych koalicyjnych i tylko 10 z PiS. Dlatego spodziewam się batalii sądowej, być może będzie musiał rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny. Możliwe, że Łódź będzie miała zarząd komisaryczny.

Załóżmy, że dojdzie do przedterminowych wyborów. Czy każdy kandydat, który ustawi się do wyborczego zdjęcia z Hanną Zdanowską, będzie mógł liczyć na taki sam wynik?
To nie jest oczywiste. Popularność Zdanowskiej nie musi przełożyć się na innego kandydata, chociaż może mu pomóc. Na pewno nie przełoży się to na tak dobry wynik, jaki osiągnęła Zdanowska, a nawet nie będzie łatwej pierwszej tury. Z drugiej strony wiele będzie zależało od tego, kiedy miałby się odbyć te wybory. Jeśli szybko, to silna mobilizacja elektoratu Hanny Zdanowskiej może dać dobry wynik. Jeśli w późniejszym terminie, to ta mobilizacja rozejdzie się po kościach. Poczekajmy najpierw na decyzje wojewody.

Marcin Bereszczynski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.