Płynąć tam, gdzie wiatr powieje. Rejs dla podopiecznych i wolontariuszy Caritas

Czytaj dalej
Fot. Monika Jankowska
Monika Jankowska

Płynąć tam, gdzie wiatr powieje. Rejs dla podopiecznych i wolontariuszy Caritas

Monika Jankowska

Caritas Archidiecezji Gdańskiej od połowy lipca organizuje wyprawy w morze dla wolontariuszy oraz dzieci i młodzieży, by zapoznać ich z życiem pod żaglami. Płynęliśmy razem z podopiecznymi Młodzieżowej Placówki Wychowawczej.

Nikola, Wiktoria, Paulina, Zuzanna i Dawid już od dziewiątej krzątali się na pokładzie 12-metrowego jachtu PorFavor, który w czwartek zacumował w gdańskiej marinie. Pogoda piękna, świeci wieje lekki wiatr. W sam raz na wyruszenie w rejs. Wspomniana wyżej piątka to podopieczni Młodzieżowej Placówki Wychowawczej Caritas z Sopotu. Jest z nimi jeszcze Monika - wolontariuszka Caritas, która o żeglowaniu wie już całkiem sporo. Jest też ks. Piotr Brzozowski - wicedyrektor Caritas Archidiecezji Gdańskiej (tak, tak - on też całkiem nieźle radzi sobie na morzu) i Michał - doświadczony sternik, któremu niestraszne żadne, nawet największe fale.

No i zaczyna się! Wypływamy! Żagle jednak jeszcze muszą być zwinięte, rozwiniemy je dopiero za Westerplatte. Młodzież czuje lekką nutkę ekscytacji, ale po chwili stres znika, a pojawia się szeroki uśmiech. To będzie rejs inny niż wszystkie. Dlaczego? Bo jego uczestnicy naprawdę zasłużyli na kilka dni pod żaglami. - Te rejsy to wspólne dzieło Akademii Żeglowania, Fundacji Rozwoju Polskiego Żeglarstwa Regatowego „Regaty Morskie” oraz Caritas Archidiecezji Gdańskiej - tłumaczy ks. Brzozowski. - Już w zeszłym roku były próby, przygotowania, a później długi czas szukania środków, możliwości. No i udało się - rejsy ruszyły od połowy lipca. Organizujemy je dla młodzieży, dla dzieci, przede wszystkim dla tych, którzy jeszcze nie pływali po morzu - by wreszcie skorzystali z okazji i wiatr w żaglach. W rejs udali się też wolontariusze, którzy przez cały rok dają z siebie tyle, ile mogą. Teraz ktoś przygotował coś specjalnie dla nich - dodaje.

Rejsy ruszyły od połowy lipca. Organizujemy je dla młodzieży, dla dzieci, przede wszystkim dla tych, którzy jeszcze nie pływali po morzu. W rejs udali się też wolontariusze, którzy przez cały rok dają z siebie tyle, ile mogą. Teraz ktoś przygotował coś specjalnie dla nich.

Podczas jednego rejsu na jachcie może być siedem osób plus sternik, który stopniowo będzie ich wprowadzał w tajniki życia na morzu.

- Przez te kilka dni na jachcie ludzie zmieniają się niesamowicie. Mija trochę czasu i oswajają się z żeglarskim światem. Odkrywają, że rejs sprawia im frajdę i satysfakcję. Zwłaszcza po młodszych uczestnikach widać, że są tacy dowartościowani, ponieważ przepłynęli np. z Sopotu na Hel, razem cumowaliśmy, a wszyscy patrzyli na nich z brzegu. Zawsze są bardzo zadowoleni, a jeżeli płaczą, to tylko dlatego, że już muszą wracać do domu - opowiada Michał.

Tu zawsze się dzieje. I choć na jachcie PorFavor nikt nie ma zamiaru wprowadzać żelaznej dyscypliny, to każdy członek załogi wie, że ma swoje zadanie do wykonania. Trzeba przecież postawić żagle, wiązać węzły, przygotować cumy i pilnować porządku na pokładzie. Czasem nawet można wziąć stery w ręce - oczywiście pod kontrolą kogoś doświadczonego. I kolejne ważne działanie - wpisy do dziennika pokładowego. Co godzinę trzeba zanotować stan morza i położenie jachtu.

Jaki jest plan rejsu? - Tam, gdzie wiatr powieje - uśmiecha się ks. Piotr. - Uwarunkowania pogodowe to naprawdę ważna kwestia. Mamy jednak nadzieję, że uda nam się popłynąć na Hel.

Kiedy pojawia się chwila przerwy, nadchodzi czas na zwierzenia i podzielenie się swoimi planami na przyszłość. Dawid jest w szkole zawodowej. Uczy się zawodu kucharza. Ale, jak mówi, to chyba nie był najlepszy wybór. Gotowanie to nie jego pasja. Gotuje tylko to, co sam lubi zjeść. I w przyszłości raczej nie będzie gotować innym. Po szkole chce wyjechać zagranicę, żeby potem przywieźć pierwsze oszczędności.

Dziewczyny są bardziej konkretne. Jedna chce zostać fryzjerką, druga kosmetyczką. Już nie mogą doczekać się nauki zawodu. Najpierw jednak muszą skończyć gimnazjum. Od września idą do drugiej klasy, choć chciałyby, żeby wakacje potrwały jeszcze trochę. Jak zwykle, wolne dni za szybko się kończą.

Monika na studia pojechała do Lublina. Kierunek: behawiorystyka zwierząt. To dla studiów zrezygnowała z wolontariatu Caritas. Szybko jednak wróciła do pomagania innym. Jak mówi, nie mogła bez tego żyć. Organizuje więc różne zbiórki, w listopadzie wraz z koleżankami sprzedaje znicze... W to, co robi, wkłada całe serce.

Tymczasem powoli zbliżamy się do Sopotu. Już widać molo, Grand Hotel i plażowiczów, którzy z daleka wyglądają jak małe mróweczki. Jeszcze kilka minut i jesteśmy na miejscu. W Sopocie do załogi dołącza opiekunka młodzieży - także Nikola.

- Przez długi czas byłam wolontariuszką Caritas. Pewnego dnia zobaczyłam ogłoszenie o tym, że szukają wychowawcy do świetlicy. Więc się zgłosiłam. Uwielbiam tę pracę, daje mi dużo satysfakcji. Kontakt z młodymi ludźmi jest niesamowicie budujący. A na jachcie będziemy się jeszcze bardziej integrować, poznawać nawzajem i oczywiście wypoczywać - mówi Nikola.

Kontakt z młodymi ludźmi jest niesamowicie budujący. A na jachcie będziemy się jeszcze bardziej integrować, poznawać nawzajem i oczywiście wypoczywać.

Aby jeszcze bardziej poczuć żeglarskiego ducha, młodzież na jachcie także nocuje oraz przygotowuje posiłki. W czwartek na obiad była pierś z kurczaka z ryżem - solidny posiłek, w sam raz na morze.

Rejsy z Caritas potrwają jeszcze do września. Wtedy na jachcie ponownie pojawią się wolontariusze, którzy codziennie niosą pomoc innym potrzebującym.

[email protected]

Monika Jankowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.