Państwo według konstytucji PiS [projekt konstytucji]

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Jolanta Zielazna

Państwo według konstytucji PiS [projekt konstytucji]

Jolanta Zielazna

Na 20-lecie uchwalenia konstytucji obywatele zorganizowali jej czytanie. By przypomnieć, że obowiązuje i trzeba ją przestrzegać. A marszałkowie Sejmu i Senatu - dyskusję o potrzebie jej zmiany.

Konkluzja? - Będziemy myśleć nad tym, w jaki sposób zmieniać konstytucję, by była lepsza dla Polski i Polaków, dla naszej suwerenności, dla naszego państwa. Tak, aby nasze państwo było silne nie tylko wewnętrznie, ale również w regionie, w Unii Europejskiej, w Europie - tłumaczył Stanisław Karczewski. To cytat ze strony sejmowej.

Marek Kuchciński zaś przypomniał, że konstytucja w 1997 roku miała alternatywę - projekt przygotowany przez „Solidarność” 23 lata temu. I właśnie jemu poświęcono konferencję.

Projekt był i jest

Ale przecież PiS ma własny projekt konstytucji, który pokazało w 2010 r. Przed wyborami w 2015 r. usunęło go ze swojej strony. Jednak w internecie trudno coś ukryć.

Widać też, że zawarte w projekcie zapisy PiS ma „w tyle głowy”, bo do niektórych idei sięga w poselskich projektach ustaw. Wystarczy przeanalizować te dotyczące Trybunału Konstytucyjnego.

To, co chce zrobić z Krajową Radą Sądowniczą w kwestii podporządkowania jej politykom - odzwierciedla zamiary z 2010 r. W projekcie jest zapisane, że w skład Rady do Spraw Sądownictwa (prócz prezesów SN i NSA oraz ministra sprawiedliwości) wchodziłyby 4 osoby powołane przez prezydenta, po 2 przez Sejm i Senat „spośród osób wyróżniających się wiedzą o wymiarze sprawiedliwości” oraz 4 osoby powołane przez ministra sprawiedliwości spośród sędziów wyróżniających się doświadczeniem zawodowym związanym z orzekaniem w instancji odwoławczej przez co najmniej 10 lat.

I to wszystko. Nie ma mowy o 15 sędziach wybranych przez środowisko sędziowskie. Dziś PiS chce im skrócić kadencje i w to miejsce parlament ma wybrać nowych członków Rady.

Argumentacja w projekcie konstytucji jest taka sama, jak w uzasadnieniu ustawy: Rada jest reprezentantem korporacji sędziowskiej, a zmiany powołają fachowy organ demokratycznego państwa, niezależny od rządu.

W rzeczywistości sędziowie powołani przez parlament, nieważne czy w liczbie 15 czy 4, będą uzależnieni od rządzących polityków. Nie ma mowy o niezależności. Żeby dopiąć swego, PiS nie ogląda się na zapis obowiązującej konstytucji, który mówi o 4-letniej kadencji członków KRS. Łamie ją, mimo zastrzeżeń Biura Legislacyjnego Sejmu, które wskazuje niekonstytucyjność projektu.

W imię Boga Wszechmogącego

Można spytać, dlaczego PiS organizując konferencję o potrzebie zmiany obecnie obowiązującej konstytucji, nie przywołał swego projektu, tylko sięgnął po projekt obywatelski? Po 
pierwsze, zapewne ze względów wizerunkowych (projekt obywatelski, a nie partyjny), po 
drugie - projekt PiS został przed wyborami w 
2015 roku przypominany, był komentowany, wskazywano zagrożenia, a projekt Solidarności odszedł w niepamięć.

Co jest takiego w projekcie PiS, co krytykują politycy?
Nie tylko inaczej rozkłada akcenty wartości (preambuła odwołuje się do Boga Wszechmogącego i chrześcijańskich tradycji), co ma później konsekwencje w treści zapisów.

Każdemu przysługuje wolność sumienia, światopoglądu i wyznania, ale nie ma już mowy o tym, że państwo zachowuje bezstronność w sprawie przekonań religijnych.

Życie ludzkie jest chronione od poczęcia do naturalnej śmierci, co wyklucza aborcję z jakichkolwiek powodów.
Zapisane jest wprost, że władze publiczne nie regulują praw par niemałżeńskich ani nie prowadzą ich ewidencji. Za to nie ma zapisu (dziś istniejącego) o równych prawach kobiety i mężczyzny w życiu rodzinnym, politycznym społecznym i gospodarczym.
Państwo natomiast umożliwia naukę religii w szkołach publicznych, a obywatelom prawo do ochrony obecności symboli i pamiątek kulturalnych i religijnych istniejących w sferze publicznej zgodnie z miejscowymi zwyczajami.

Mniejszy Sejm i Senat

Znika stwierdzenie, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Jednocześnie inaczej rozłożone są akcenty między władzą ustawodawczą a wykonawczą i sądowniczą.

Sejm i Senat miałyby być mniejsze (co może nie byłoby złe) - 360 posłów i 50 senatorów oraz prezydenci po upływie kadencji, w niektórych przypadkach parlamentarzyści nie mogliby ingerować w rządowe projekty ustaw.

Ich kadencje wcale nie miałyby trwać w 
tym samym czasie, bo wybory do Senatu związano z wyborami samorządowymi.
Inicjatywa ustawodawcza posłów byłaby ograniczona. Dziś, przy 460-osobowym Sejmie, projekt może wnieść 15 posłów. W 360-osobowym prawo takie miałoby 36 posłów, czyli 10 proc.

Rada Ministrów mogłaby też sobie zastrzec, że poprawki w parlamencie mogą być zgłaszane tylko za jej zgodą (lub upoważnionego ministra).

Za to do ważności ogólnokrajowego referendum wystarczyłby udział 30 proc. uprawnionych do głosowania. Kuriozalny zapis, który nie tylko nie ma nic wspólnego z demokracją, ale pozwala na przeprowadzenie rozmaitych populistycznych pomysłów.

Prezydent ma dekrety

Prezydent nie ma tylko „pilnować żyrandola”. Mógłby rządzić za pomocą dekretów z mocą ustawy (na wniosek Rady Ministrów i to wcale nie w nadzwyczajnych sytuacjach), które zatwierdza Sejm. Dostaje też kompetencje, które pozwalają mu ingerować w działania władz.

Na przykład może nie powołać premiera lub ministra, jeśli - jak napisano w projekcie - „istnieje uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegać prawa, albo jeżeli przeciwko powołaniu przemawiają ważne względy bezpieczeństwa państwa (art. 122.)”. I nawet po przedstawieniu mu opinii przez marszałków obu izb - zrobi, co zechce.

Nie wiadomo, jakie to są „ważne względy bezpieczeństwa państwa”, ale można być pewnym, że przy tej konstytucji i pisowskim prezydencie Donald Tusk premierem by nie został.

Art. 48 projektu stanowi m.in, że nie tylko zbrodnie wojenne czy przeciwko ludzkości, ale także „przestępstwa popełnione w celu uzyskania osobistych korzyści majątkowych w związku z pełnieniem funkcji w organach władzy publicznej nie podlegają przedawnieniu”.

Innymi słowy, korupcja władzy ma być ścigana do śmierci. Prowokatorzy służb będą mieli zajęcie.

Do rangi konstytucyjnej instytucji projekt podnosi IPN, a dla „równowagi” osłabia pozycję rzecznika praw obywatelskich. I wcale nie dlatego, że wybierać miałby go Senat.

Dziś RPO stoi na straży wolności i praw człowieka i obywatela określonych w konstytucji oraz innych aktach, ma zagwarantowaną konstytucyjną niezawisłość, w działalności jest niezależny od innych organów państwa.

W pisowskim projekcie konstytucji rzecznikowi jest poświęcony jeden artykuł. Rzecznik ma działać na rzecz osób, które wymagają pomocy w związku z naruszeniem ich konstytucyjnych czy ustawowych wolności lub praw.

Art. 56 krzyczy

To tylko niektóre zapisy rzucające się w oczy. Od tego projektu PiS nigdy publicznie się nie odciął. Ale pamięta o nim. Szkoda, że nie o art. 56: „Od funkcjonariuszy publicznych Rzeczpospolita Polska wymaga najwyższej staranności w wypełnianiu ich obowiązków i zadań oraz postawy zgodnej z konstytucyjnymi zasadami i celami Rzeczypospolitej”.

Chciałoby się, żeby ten akurat artykuł, który domaga się poszanowania konstytucyjnych zasad, PiS zaczęło stosować także wobec siebie.

Jolanta Zielazna

Emerytury, renty, problemy osób z niepełnosprawnościami - to moja zawodowa codzienność od wielu, wielu lat. Ale pokazuję też ciekawych, aktywnych seniorów, od których niejeden młody może uczyć się, jak zachować pogodę ducha. Interesuje mnie historia Bydgoszczy i okolic, szczególnie okres 20-lecia międzywojennego. Losy niektórych jej mieszkańców bywają niesamowite. Trafiają mi się czasami takie perełki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.