Osierocony jeż szuka ludzkiego ciepła

Czytaj dalej
Fot. Fot. 123rf
Malgorzata Szlachetka

Osierocony jeż szuka ludzkiego ciepła

Malgorzata Szlachetka

Na świat właśnie przychodzi kolejne pokolenie jeży. Kosiarki, samochody, wybetonowane doły... W mieście czyha na nie wiele śmiertelnych pułapek. Tymczasem pomoc osieroconym jeżątkom to praca 24 godziny na dobę. Tym trudniejsza, że ośrodków specjalizujących się w leczeniu tych ssaków jest dramatycznie mało

Jeż zagrożenie bierze na przeczekanie: zwija się w kulkę i nieruchomieje zamiast uciekać. Tak dzieje się na przykład, kiedy słyszy dźwięk kosiarki. - Zadzwoniła do nas pani z Lublina, która znalazła właśnie takiego jeża. Został zawieziony do weterynarza, ale na pomoc było już za późno, bo ostrze kosiarki praktycznie przecięło go na pół, gdy siedział sobie pod jałowcem. A wystarczyło nie kosić tuż przy krzakach albo wcześniej rozgarnąć gałęzie ręką... - ubolewa Jerzy Zembrowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży „Nasze Jeże”.

Jeż znaleziony 4 maja przy ulicy Młodej Polski wpadł do obetonowanego dołu, przy blokowym okienku piwnicznym.

- Nie miał szans na wydobycie się z niego o własnych siłach - mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie.

19 maja strażnicy dostali sygnał o rannym i apatycznym jeżu z ulicy Gospodarczej. Jeż zgłoszony trzy dni później z ulicy Głuskiej już był niestety martwy.

Zdezorientowany jeż drepcze po śniegu

Do Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży „Nasze Jeże” w Białymstoku ludzie dzwonią z całej Polski i praktycznie przez cały rok.

Zimą możemy zobaczyć jeża z jesiennego miotu, który wybudził się za wcześnie z hibernacji. Nie doczekał do wiosny. Wszystko dlatego, że nie zdążył zgromadzić zapasów na cały czas snu.

- Wtedy taki biedak wychodzi na śnieg i drepcze nieprzytomny - mówi Jerzy Zembrowski. I dodaje: - Wiosną mamy względny spokój, jeśli z ziemi już wyjdą m.in. chrząszcze. Wcześniej trzeba jeże wspomóc. Najlepiej wystawić do ogrodu czy między blokami wodę i karmę dla kotów - radzi prezes Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży „Nasze Jeże”.

Nie martwcie się, że głodne zwierzę nie znajdzie miseczki, bo ma trzy razy lepszy węch niż psy oraz świetny słuch.

Przyczajony jeż czeka, a mama nie wraca

Czerwiec to zazwyczaj czas jeżowych porodów, ale w tym sezonie zaczęły się one kilka tygodni wcześniej, czyli już w maju. Właśnie teraz jest najwięcej alarmów w sprawie jeży.

- Telefon dzwoni praktycznie cały czas, trzeba reagować. Na przykład, kiedy matkę zabije samochód albo pies, a zostaje miot małych - przyznaje Zembrowski.

Sztuką jest odnalezienie sierot. Przez pierwsze dwa dni małe jeże cierpliwie czekają na mamę w ukryciu. Trzeciego dnia wychodzą na zewnątrz, wydając ciche piski. - Tak ciche, że ktoś nieuważny ich nie usłyszy. Dlatego jeży najlepiej szukać na czworakach, bez rozmów, bo słyszą nasze kroki. Zaglądamy pod każdy krzak - podpowiada specjalista w tym zakresie.

Osierocony jeż szuka ludzkiego ciepła
materiał Straży Miejskiej Jeż uratowany 23 maja w Lublinie, wpadł do miejsca, z którego nie mógł sam wyjść

Wreszcie jest! Trzymamy na ręce oseska. Teraz zaczyna się najtrudniejsze. Po pierwsze, mały jeż musi się ogrzać, dlatego garnie się do naszej dłoni. Komuś, kto po raz pierwszy zetknął się z taką sytuacją, może się wydawać, że zwierzę jest oswojone, nic bardziej mylnego. - Malutkiego jeża trzeba po prostu włożyć do wnętrza dłoni. Nie będzie uciekał - wyjaśnia Jerzy Zembrowski. Kiedy zwierząt potrzebujących pomocy jest więcej, całą gromadę trzeba po prostu włożyć pod koszulkę albo sweter. W takim zaimprowizowanym „inkubatorze” czują ciepło naszego ciała, maluchy bezpiecznie dojadą do naszego domu.

A wtedy wiadomo, mały jeż musi coś przekąsić. Absolutnie zapomnijcie o krowim mleku albo karmie dla kota, którą proponowaliśmy serwować dorosłym osobnikom! Podajemy strzykawką kozie mleko rozrobione z przegotowaną wodą w stosunku jedna łyżka do trzech. - Rozwodnione mleko kozie na chwilę rozwiąże problem, bo kiedy tylko jest to możliwe, trzeba pędzić do lekarza weterynarii po specjalną mieszankę dla jeży Convalescence Support lub Baby Dog Milk. Jej skład przypomina naturalne mleko jeżowe - podkreśla Zembrowski. Proszek mieszamy z ciepłą wodą w stosunku jedna do dwóch łyżek.

Karmienie noworodków trwa przez całą dobę, mniej więcej co dwie godziny, starszych zwierząt co trzy. - W praktyce wygląda to tak, że kończymy karmić ostatniego, a ten pierwszy już domaga się nowej porcji - zaznacza Zembrowski.

W miocie jest od pięciu do ośmiu jeży, zazwyczaj jednak sześć.

Na koniec trzeba wspomnieć o ważnym rytuale kończącym karmienie jeszcze niewidzących jeży (do 14. dni życia). Po jedzeniu mama jeż wylizuje swoim dzieciom dolną część brzuszka, my musimy pomasować to samo miejsce wacikiem nasączonym ciepłą wodą lub oliwką dla dzieci. - Czekamy na moment, aż mały jeżyk popuści zieloną ciecz. Nie można tego zlekceważyć, bo jeśli tego nie zrobimy, małe dostaną wzdęcia i nie dożyją do rana - przestrzega szef Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży „Nasze Jeże”.

Do legowiska małych jeży trzeba włożyć ręczniki i butelkę z ciepłą wodą w środku, włożoną do zwykłej skarpety. - Będzie przypominała meszek na brzuchu jeżowej mamy i nasi podopieczni poczują się bezpieczniej - wyjaśnia nasz rozmówca.

Tak jak pisaliśmy wcześniej, jeże się nie oswajają. Po kilku tygodniach są już na tyle duże, że nie potrzebują szukać ciepła naszej dłoni. Zembrowski podkreśla, że wychowanie kilku jeży to praca 24 godziny na dobę. - Moja żona po takich dwóch tygodniach nie może dojść do siebie. Nagrodą za ten wysiłek jest moment, w którym możemy jeże wypuścić na wolność - nie ukrywa.

Jeżologa ze świecą szukać

- Studenci weterynarii uczą się o słoniach, a nie tego jak pomóc naszemu rodzimemu jeżowi! Nie tak dawno miałem telefon od pani z Olsztyna, która była z rannym jeżem w dwóch klinikach weterynaryjnych i w obu usłyszała „my się nie znamy na jeżach”. Tak jest w całej Polsce - irytuje się Jerzy Zembrowski.

Polskie Stowarzyszenie Ochrony Jeży „Nasze Jeże” to sieć 23 punktów na terenie kraju, w których może szukać pomocy ktoś, kto znajdzie jeża. Współpracownik musi mieć dom z ogrodem. Stowarzyszenie na stronie www.naszejeze.org podaje namiary do nich, łącznie z telefonami komórkowymi. Poleca też lekarzy weterynarii w Polsce, z którymi współpracuje. Tylko w 2015 roku ekipa Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Jeży „Nasze Jeże” pomogła 501 zwierzętom.

Na początku był jeż potrącony przez samochód. „Szybko zabraliśmy jeżyka do kartonu i pędem zawieźliśmy do najbliższego weterynarza. Lekarz zbadał, ale stwierdził, że jego aparat RTG nie pokaże wyraźnie tak drobnych kosteczek tylnej rannej łapki jeża i przez to nie może się podjąć opatrzenia łapki. Powiedział też, że nie ma możliwości przechowania jeża podczas leczenia i zalecił nam zabrać go do domu bez leczenia. Ręce nam opadły! Z niemałym trudem znaleźliśmy więc przychodnię lekarską dla ludzi, gdzie po zakończeniu pracy lekarz zrobił zdjęcie RTG komputerowe i na zdjęciu widać było wszystkie kosteczki” - czytamy na stronie www.naszejeze.org.

Jeż zamieszkał w domu Zembrowskich. Dostał imię Jasiek. Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, chociaż w czasie chodzenia się chwiał. - Jasiek dostał serię zastrzyków, które zatruły mu organizm. Po tej traumie wiedzieliśmy, że jeśli my nie zaangażujemy się w pomoc jeżom, to nikt tego nie zrobi - kwituje Zembrowski.

***

Na stronie www.naszejeze.org podane są obecnie dwa miejsca z województwa lubelskiego, które mają pełnić funkcję jeżowego punktu rehabilitacji. To Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Poleskiego Parku Narodowego (numery telefonu 82 5713071, 82 5713072) i Lubelska Straż Ochrony Zwierząt w Romanówce (numer telefonu 781 500 508).

- Generalnie specjalizujemy się w rehabilitacji innych zwierząt, m.in. ptaków i saren - zaznacza Radosław Olszewski z Poleskiego Parku Narodowego.

- Obecnie mamy pod opieką siedem małych jeży. Dostaliśmy je wczoraj, bo ich matkę rozjechał samochód - opowiada Krzysztof Żerdzicki z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt LSOZ. - Osiem jeży wypuściliśmy w tym sezonie na wolność. Na stałe jest u nas jeden, który mieszkał kiedyś z kotem w bloku - dodaje nasz rozmówca.

Malgorzata Szlachetka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.