Od poczęcia po kampus. 20 lat UwB

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Zgiet
Marta Laszewicz-Iwaniuk

Od poczęcia po kampus. 20 lat UwB

Marta Laszewicz-Iwaniuk

Uniwersytet w Białymstoku nigdy nie będzie taki stary jak Uniwersytet Jagielloński, ani taki duży jak Uniwersytet Warszawski. Może być średni, nawet niezbyt duży. Oby tylko był dobry.

Wybrałem Uniwersytet w Białymstoku, bo mój wydział jest jednym z lepszych w Polsce - mówi Jakub Pawluczuk, student pierwszego roku prawa. A może to było przeznaczenie? Bo Jakub urodził się 19 czerwca 1997 roku. Tego dnia Sejm zdecydował, że z białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego powstanie samodzielna uczelnia. Trzynasta w Polsce.

- Trzynastka okazała się szczęśliwa - mówi prof. Robert Ciborowski, obecny rektor Uniwersytetu w Białymstoku, a przed dwudziestu laty jego doktorant.

To był czas, gdy filie uczelni w Polsce nie miały przed sobą perspektyw. Szykował się bowiem boom na uczelnie prywatne. Przerośnięta już, bo 29-letnia białostocka córka Uniwersytetu Warszawskiego tym bardziej powinna się była w końcu usamodzielnić. Ostatni rektor filii, a zarazem pierwszy uniwersytetu uważa, że moment usamodzielnienia się był jedynym możliwym. - Z wielu powodów nie mam co do tego wątpliwości - mówi prof. Adam Jamróz.

- Pamiętam bardzo długie posiedzenia senatu Uniwersytetu Warszawskiego i narzekania senatorów, że jeszcze muszą się zająć sprawami naszej filii. Pamiętam rozmowy z rektorem prof. Włodzimierzem Siwińskim zachęcające do usamodzielnienia. Jednak przepisy ciągle na to nie pozwalały - wspomina z kolei prof. Jerzy Nikitorowicz, rektor UwB w latach 2005-2012.

To dlatego, że potrzebne były uprawnienia do habilitowania na co najmniej dwóch wydziałach. W połowie lat 90. miała je tylko ekonomia, a prawo dopiero składało dokumenty, by spełnić wymogi.

- Dobrze, że nie czekaliśmy, jak chciał prorektor filii prof. Władysław Serczyk, by być w zgodzie z ówczesną ustawą - ujawnia prof. Jerzy Nikitorowicz.

Białostoccy naukowcy liczyli, że wydział prawa otrzyma uprawnienia między zrodzeniem się pomysłu wybicia się na samodzielność a przegłosowaniem ustawy przez Sejm. W tym samym czasie senat Uniwersytetu Warszawskiego dał w końcu filii zielone światło.

- Kolegów z Warszawy przekonał prof. Adam Jamróz. Jest zręcznym politykiem i szachistą - przyznaje prof. Leonard Etel, były rektor UwB.

- Poza tym to człowiek dynamit. Ma talent do organizacji. Był prawdziwym duchem sprawczym naszej uczelni - dodaje prof. Marek Gębczyński, rektor UwB w latach 2002-2005.

Sam prof. Adam Jamróz na decyzję senatu Uniwersytetu Warszawskiego patrzy dziś zimnym okiem. Tym bardziej że uchwała Senatu jest z maja 1997 r. a ustawa zakładała, że nowy uniwersytet powstanie w październiku. - Już wtedy przypuszczałem, a teraz się upewniam, że część osób poparła uchwałę dlatego, żeby mieć święty spokój. Bo i tak nie wierzyła, że w tak krótkim czasie uniwersytet powstanie - mówi prof. Adam Jamróz.

By tak się stało białostockie lobby musiało zgodnie ze sobą współdziałać.

- Ja wziąłem na siebie promocję pomysłu w rządzie i parlamencie - wspomina dr Włodzimierz Cimoszewicz, ówczesny premier.

To kolejna postać, bez której Uniwersytet w Białymstoku by nie powstał.

- Cimoszewicz i Jamróz. Te nazwiska wykreowały nową uczelnię - nie ma wątpliwości prof. Leonard Etel.

Usamodzielnienie się było trudne ze względu na formalności. - Filia nie spełniała jeszcze pewnych kryteriów ustawowych, trzeba było uzyskać poparcie senatów innych uczelni, wreszcie przyjąć specjalną ustawę w tej sprawie - opowiada dr Włodzimierz Cimoszewicz.

Do tego ówcześni studenci sami byli podzieleni. Chodziło o dyplom. Nieważne, gdzie się wtedy studiowało - w Warszawie czy w Białymstoku. Nikt nie otrzymywał dyplomu filii UW, ale po prostu UW. Dlatego niewielu studentów chciało kończyć studia na jakimś tam uniwersytecie. A stołeczny była liczącą się marką na rynku pracy. Secesjoniści nie widzieli jednak różnicy w byciu absolwentem nowej uczelni.

- Zmieniła się tylko nazwa, a kadra pozostała w większości ta sama - wspomina prof. Robert Ciborowski.

Niemniej część wykładowców trzeba było angażować z innych uczelni. Przekonanie i opłacenie profesora, który miałby przyjeżdżać do Białegostoku było bardzo trudne. I to był główny problem raczkującego uniwersytetu.

- Pożyczaliśmy wykładowców zza wschodniej granicy. Część kolegów sprawdziła się bardzo dobrze. Studenci czasami narzekali, ale nie wiadomo, czyja to była wina, że nie rozumieli języka bliskiego sąsiada? - zastanawia się prof. Marek Gębczyński.

I dodaje, że chociaż przyjeżdżali też wykładowcy z Polski, to kompletowanie kadry przypominało łatanie dziur.

- To trochę jak z zaczynem. Musieliśmy przez kilka lat biedować. Nie do końca byliśmy zadowoleni, ale potem ciasto zaczęło rosnąć - mówi prof. Gębczyński.

Gdy w 1997 roku Uniwersytet w Białymstoku pierwszy raz inaugurował rok akademicki miał sześć wydziałów (humanistyczny, biologiczno-chemiczny, matematyczno-fizyczny, ekonomiczny, prawa oraz pedagogiki i psychologii). Funkcjonowało też Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych. Teraz uczelnia ma dziewięć wydziałów: historyczno-socjologiczny, filologiczny, biologiczno-chemiczny, fizyki, matematyki i informatyki, ekonomii i zarządzania, pedagogiki i psychologii oraz prawa.

- Bardzo zmężnieliśmy pod tym względem - mówi z dumą prof. Leonard Etel. - Kto kiedyś mógł pomyśleć o tym, że nasz wydział prawa będzie porównywany z wydziałem prawa i administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego? A dzisiaj? Jesteśmy obok siebie w rankingach.

I dlatego maturzyści walą drzwiami i oknami do budynku przy ul. Mickiewicza.

- Słyszałem wcześniejsze opinie innych studentów o tym wydziale. Wiedziałem też, że poprzeczka będzie wysoka, ale mimo wszystko się zdecydowałem. I nie żałuję - opowiada Jakub Pawluczuk.

Ale Uniwersytet w Białymstoku to nie tylko Polska i Białystok. Uczelnia jako jedyna w naszym kraju ma zamiejscowy wydział w Wilnie. Kształcą się tam informatycy i ekonomiści.

- To jeden z największych sukcesów UwB - komentuje prof. Gębczyński.

- Pomagamy polskiej mniejszości na Litwie, której często nie stać na opłacenie studiów wyższych, a do tego kultywujemy język polski - wymienia prof. Ciborowski.

Inny sukces to oferta edukacyjna. Jesienią 1997 roku Uniwersytet w Białymstoku kształcił na 10 kierunkach, głównie na 5-letnich studiach magisterskich. Teraz na studiach I i II stopnia, a także na jednolitych magisterskich uczelnia oferuje łącznie 31 kierunków. Są też studia interdyscyplinarne. Te przyciągają młodych ludzi spoza kraju.

- Przyjechałam tu właśnie dla kognitywistyki. To kierunek, na którym można sprawdzić się zarówno z przedmiotów humanistycznych, jak i ścisłych - mówi Karolina Kieżun, Białorusinka.

- Proszę zauważyć, że dlatego na zachodzie dąży się do likwidowania wydziałów - sugeruje prof. Robert Ciborowski.

Podobną wizję za czasów pełnienia funkcji miał wiceprzewodniczący Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich prof. Jerzy Nikitorowicz. Chciał połączyć wszystkie uczelnie białostockie.

- Ciągle uważam, że ta wizja ma sens i wartość. Moglibyśmy wtedy konkurować z uniwersytetami zachodnimi. Gdy ogłaszałem swoją ideę, ministerstwo nauki wskazywało, że senaty innych białostockich uczelni mogą podjąć taką decyzję. Ale ze spotkań nic nie wychodziło. Nie było zrozumienia dla rozwoju naszego środowiska, a lęk przed utratą stanowisk i pracy, analiza potencjału, infrastruktury i zarzuty, że my - jako uniwersytet - nic nie mamy, oprócz odziedziczonych, niezbyt przydatnych do dydaktyki budynków, zwyciężyły - opowiada prof. Nikitorowicz.

Głównie ze względu na pomysł połączenia uczelni podjął decyzję o kupnie działki pod budowę kampusu uniwersyteckiego. Miał być blisko Politechniki Białostockiej.

- Łatwiej jest dzielić niż łączyć. Poza tym uczelnie medyczne są finansowane z innego ministerstwa. W innych miastach, na przykład w Krakowie, jakoś to funkcjonuje. U nas nie wyszło - mówi prof. Marek Gębczyński.

Ale kampus przy ul. Ciołkowskiego powstał, choć z niemałymi problemami. Na razie są tam cztery wydziały. Po sprzedaniu trzech budynków - przy Placu Uniwersyteckim, ul. Warszawskiej i ul. Liniarskiego - mają być tam przeniesione kolejne cztery wydziały.

- Pieniędzy na budowę nowego budynku w kampusie wystarczyłoby nam ze sprzedaży dwóch obiektów w centrum , ale chcielibyśmy mieć zaplecze finansowe na sprzęt i wyposażenie - mówi prof. Ciborowski. - A w bardzo dalekiej przyszłości będzie można pokusić się o wybudowanie kortów, ścieżek rowerowych, akademików i innych udogodnień.

Mogą też być inne zmiany. Kiedy kształtował się nowy uniwersytet trzeba było nadać mu szybko jakąś nazwę. Profesor Jamróz chciał, żeby znalazł się w niej Białystok. Nie mógł to więc być Uniwersytet Podlaski. Uniwersytet Białostocki też nie wchodził w gę, bo skrót się źle kojarzył.

- Nikt przecież nie chciał być z UB - tłumaczy prof. Leonard Etel.

Stanęło na UwB. Ale obecny rektor zauważa, że uniwersytet powinien mieć patrona. - Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że Uniwersytet Jagielloński jest w Krakowie, a Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dlatego nie wykluczam, że w trakcie swojej kadencji zaproponuję zmianę nazwy - ujawnia prof. Robert. Ciborowski.

Kolejny plan na przyszłość to umiędzynarodowienie. Chodzi o to, by ułatwić studentom i pracownikom wyjazdy za granicę.

- Wiemy, że główną przeszkodą są rozbieżne programy studiów i problemy z zaliczaniem egzaminów po powrocie. Chcemy m. in. uelastycznić program Erasmus - mówi prof. Robert Ciborowski.

Bo uniwersytet, obok prowadzenia działalności badawczej ma pełnić też funkcję dydaktyczną.

- W naszej uczelni możemy postawić znak równości między tymi dwoma zadaniami. A zdarza się na innych uczelniach tak, że badania wygrywają z dydaktyką - przyznaje prof. Gębczyński.

- Właśnie to przyciągnęło mnie do studiowania tutaj. Przyszedłem po konkretną wiedzę - przyznaje Jakub Pawluczuk.

I chociaż w porównaniu do 1997 roku liczba studentów jest zbliżona, to samej statystyce w tym przypadku nie do końca można ufać. W 1997 w murach uczelni było prawie 11,5 tysiąca żaków na studiach dziennych i zaocznych. A oprócz tego ponad 600 studentów eksternistycznych, ponad 200 na studiach wieczorowych i ponad 700 na podyplomowych. W sumie to około 13 tys. osób.

Teraz studentów stacjonarnych i niestacjonarnych jest nieco ponad 12 tysięcy. Ale jest też ok. 300 osób na studiach doktoranckich i ok. 500 słuchaczy studiów podyplomowych.

- Biorąc pod uwagę algorytm jest tak, że studentów mamy za dużo. Standardem jest 1 pracownik na 12 studentów, a u nas to stosunek 1 do 17. Są takie kierunki, gdzie można byłoby podwoić nabór. - Tylko ilu studentów będzie nadawało się wtedy na studia? - pyta prof. Leonard Etel.

Spory wzrost, ale zatrudnienia, widać wśród nauczycieli akademickich. Uczelnia angażuje o ponad 50 wykładowców więcej niż w październiku 1997. Dużo więcej jest pracowników samodzielnych i etatowych. 19 lat temu Uniwersytet w Białymstoku był kolejnym miejscem pracy 30 nauczycieli. Dziś UwB może pochwalić się łącznie 10 uprawnieniami do doktoryzowania. Habilitować mogą się prawnicy, ekonomiści, historycy, biolodzy, chemicy i fizycy.

To wielki sukces białostockiej uczelni, ale największym jest chyba jej samodzielność i wyjątkowość.

- Uniwersytet w Białymstoku nigdy nie będzie taki stary jak Uniwersytet Jagielloński, nigdy nie będzie taki duży jak Uniwersytet Warszawski. Może być średni, nawet niezbyt duży. Oby tylko był dobry - puentuje prof. Gębczyński.

Adam Jamróz profesor nauk prawnych, politolog, pierwszy rektor Uniwersytetu w Białymstoku w latach 1997-2002.

Marek Gębczyński

biolog, profesor nauk przyrodniczych, w latach 2002-2005 rektor Uniwersytetu w Białymstoku.

Jerzy Nikitorowicz

pedagog, profesor nauk przyrodniczych, w latach 2005-2012 rektor UwB.

Leonard Etel profesor nauk prawnych,

specjalista w zakresie prawa podatkowego i finansowego, w kadencji 2012-2016 rektor Uniwersytetu w Białymstoku.

prof. Robert Ciborowski

ekonomista, od września rektor Uniwersytetu w Białymstoku,

Marta Laszewicz-Iwaniuk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.