Obrona Lecha wreszcie stabilna?

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Dembinski
Karol Maćkowiak

Obrona Lecha wreszcie stabilna?

Karol Maćkowiak

W czterech ostatnich meczach Lech grał takim samym składem osobowym w obronie. Obrońcy rozumieją się już dobrze, choć nie są bezbłędni

Po tym, jak klub latem opuścił Marcin Kamiński, a później ogłoszono, że z Bułgarską wraz z końcem roku pożegna się Paulus Arajuuri, jasne stało się, że Kolejorz parę środkowych obrońców musi konstruować na nowo.

Trener Nenad Bjelica do wyboru miał m. in. Macieja Wilusza, Dariusza Dudkę czy Tamasa Kadara, który już grywał na środku obrony. Wreszcie jednak Chorwat znalazł optymalne ustawienie - w czterech ostatnich meczach duet środkowych obrońców tworzyli Lasse Nielsen i Jan Bednarek. Z pewnością passa ta trwałaby dłużej gdyby nie pauza tego drugiego spowodowana nadmiarem żółtych kartek (w spotkaniu z Lechią Gdańsk zastąpił go Maciej Wilusz i od razu skończyło się to porażką 1:2).

LECH Z TRENEREM BJELICĄ:

Duńczyk Lasse Nielsen sprawiał ostatnio wrażenie o wiele bardziej pewnego, niż na początku swojej przygody z Lechem, choć paradoksalnie - zaczął od gola w debiucie w Superpucharze (4:1 z Legią w Warszawie), po czym... usiadł na ławce rezerwowych.

- Jeszcze półtora miesiąca temu byłem rezerwowym, ale chcę w meczach i na treningach pokazywać, że zasługuję na grę w podstawowej jedenastce - mówił niedawno w rozmowie z nami Lasse Nielsen. - Mam ambicje, by zostać kluczowym zawodnikiem tej drużyny. W tej chwili konkurencja jest bardzo duża, ale myślę, że jestem w dobrej formie - dodał Duńczyk, którego w niedzielę odwiedziła rodzina, z siostrą na czele. Niestety, najbliżsi nie przynieśli mu szczęścia, bo Kolejorz stracił bramkę w doliczonym czasie gry.

- Przeciwnik chciał uderzyć, ja blokować, jednak nie trafił w piłkę i ta dotarła do Pawła Brożka. Ten gol to taki typowy wypadek losowy - przyznał po meczu z Wisłą Kraków (1:2) Jan Bednarek,, który był zamieszany w stratę bramki.

- Gramy z Lasse nie od wczoraj, myślę, że to dobrze funkcjonuje, nie mamy problemów ze wspólną grą - przyznał Jan Bednarek, i trudno się z nim nie zgodzić, bo w czterech ostatnich meczach, w których na boisku widzieliśmy duet Nielsen-Bednarek, Lech stracił tylko dwie bramki i nie przegrał żadnego meczu.

Bednarek podobnie jak L. Nielsen ma ambicje gry w Kolejorzu przez całe lata. W klubie nie ukrywają, że ma on być piłkarzem, wokół którego będzie budowana drużyna, o czym wspominał już trener Nenad Bjelica. „Bedi” kilka tygodni temu podpisał nowy kontrakt obowiązujący do końca czerwca 2020 roku.

Stabilny jest już nie tylko środek, lecz też i boki obrony, na których od pięciu spotkań widzimy Tamasa Kadara i Tomasza Kędziorę. Pomysł z wystawianiem Roberta Gumnego został odłożony w czasie, przynajmniej do momentu aż Węgier opuści Poznań. To akurat może wydarzyć się już tej zimy.

Nie da się ukryć, że defensywa w ostatnich meczach nie szwankuje tak, jak gra w przednich formacjach, gdzie przede wszystkim w oczy rzuca się brak odpowiedniego wykończenia akcji. Zdobywanie bramek niestety nie przychodzi Lechowi z łatwością, a Marcin Robak nie jest tak regularny w zdobywaniu bramek jak jeszcze we wrześniu, w którym strzelił aż cztery bramki, podczas gdy w październiku... ani jednej.

Konsekwentna gra w obronie będzie więc prawdopodobnie jednym z ważniejszych czynników w walce o zwycięstwo na wyjeździe z Legią Warszawa.

- Pojedziemy do stolicy w bojowych nastrojach, cała drużyna jest z powodu tego, że zaledwie zremisowaliśmy. Chcemy wygrać na Łazienkowskiej, zgarnąć trzy punkty i udowodnić wszystkim, że nasze miejsce jest zdecydowanie wyżej, niż znajdujemy się w tabeli. Będziemy w Warszawie grać po swojemu, nie damy sobie narzucić stylu przeciwników - zapowiedział odważnie młody obrońca Kolejorza.

Karol Maćkowiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.