Obornik po ptasiej grypie wylewa się na ulice. Ludzie protestują

Czytaj dalej
Fot. Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski

Obornik po ptasiej grypie wylewa się na ulice. Ludzie protestują

Jarosław Miłkowski

Przeciwko zwożeniu obornika po ptasiej grypie protestuje coraz więcej ludzi.

- Raz i drugi można dostać w gębę, ale w tyłek to już dostawać nie chcemy - mówi Grzegorz Jurkowski z Łupowa. W czwartek on i cała gmina Bogdaniec została zaskoczona zwożeniem w okolicę obornika po ptasiej grypie. Teraz mieszkańcy walczą o wstrzymanie transportów. A dziennie z gminy Deszczno przyjeżdża tu po kilkadziesiąt transportów! O zaniechanie wywózki mieszkańcy prosili na spotkaniu w sali wiejskiej wojewódzkiego lekarza weterynarii i wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska (przyszło na nie około 150 osób!). W poniedziałek późnym wieczorem zwracali się o przekazanie tej prośby wojewodzie. Było gorąco. - Jeśli ciężarówki będą dalej jeździły, nie ręczę za ludzi - mówiła wójt Krystyna Pławska. Co na to służby wojewody? Wywożenia obornika do Łupowa nie wstrzymały, ale nakazały uszczelnić ciężarówki, bo - jak udowodnił to na filmie Jurkowski - obornik rozsypywał się na ulice od Deszczna po Łupowo.

Służby mówią swoje, a w ludziach aż kipi!

Spotkanie w sprawie składowania odpadów po ptasiej grypie w poniedziałek wieczorem w sali w Łupowie zgromadziło około 150 osób (w sobotę protestowało około 50).

– Żadne inne spotkanie nie zgromadziło tylu ludzi, od kiedy mamy demokrację – mówił nam Krzysztof, jeden z mieszkańców.
Emocje kipiały. – Pani doktor, niech pani nie owija w bawełnę. Te odchody powinny być zdezynfekowane jeszcze w Deszcznie, a tak nie jest – mówił jeden z mieszkańców do Zofii Batorczak, wojewódzkiego lekarza weterynarii.

– Ten obornik został odkażony na miejscu – zapewniała Batorczak. – To dlaczego na miejscu są panowie poubierani jak kosmici, którzy pryskają ciężarówki?! – dopytywał kto inny.

Żadne inne spotkanie nie zgromadziło tylu ludzi, od kiedy mamy demokrację

Oberwało się wójt Bogdańca Krystynie Pławskiej. – Prowadziła pani program Natura 2000, a jaką naturę pani nam zrobiła? – pytał w nerwach kolejny uczestnik zebrania.

– Ja nie mam siły sprawczej. Nie mogę zablokować wywózki – odpowiadała wójt, która o zwożeniu obornika dowiedziała się w miniony czwartek od „GL”.

Mieszkańcy zwrócili uwagę, że obornik jest składowany kilkanaście metrów od strumyka, a transporty nie są należycie
zabezpieczone. – Od Berlina po Szczecin ptaki mają teraz wyżerkę, bo z ciężarówek cały czas wysypuje się pasza – mówił Grzegorz Jurkowski, przedstawiciel protestujących. Pokazał urzędnikom filmiki, na których widać, jak odpady wypadają z samochodów.
– Firma zajmująca się wywozem będzie wykładać tzw. wanny (ciężarówek – dop. red.) folią – mówiła Joanna Krynicka z biura prasowego wojewody. Służby będą też badały cieki wodne, by sprawdzać, czy odpady nie zagrażają ujęciom. Tiry z obornikiem wciąż jeżdżą do Łupowa.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.