"Niezniszczalny" Jan Grabkowski pokonał koronawirusa i po raz drugi wygrał życie. - Dostałem żółtą kartkę, nikomu tego nie życzę - mówi

Czytaj dalej
Fot. Adrian Wykrota
Nicole Młodziejewska

"Niezniszczalny" Jan Grabkowski pokonał koronawirusa i po raz drugi wygrał życie. - Dostałem żółtą kartkę, nikomu tego nie życzę - mówi

Nicole Młodziejewska

Pracował ile mógł, nie zauważając, że sam jest chory. Zorientował się na tyle późno, że jedyną szansą był dla niego respirator. Po dwóch miesiącach walki z koronawirusem starosta poznański wygrał życie. I to po raz drugi. Jan Grabkowski w rozmowie z "Głosem" opowiedział o tym, jak dokładnie się wtedy czuł, jak wyglądał jego pobyt w szpitalu, a także podzielił się swoimi przemyśleniami.

Mówi się, że jest pan niezniszczalny. Czy zgodzi się pan z tym stwierdzeniem?

Jan Grabkowski: Można to różnie rozumieć. Ale rzeczywiście, prowokuję sytuacje, na podstawie których ludzie mogą tak o mnie mówić. Tak, jak cztery lata temu - kiedy usunięto mi tętniaka aorty i uratowano życie, tak i teraz - kiedy zaraziłem się koronawirusem dostałem od losu ponowną szansę. A nie ma co ukrywać - chciałem pracować jak najdłużej, zwlekałem z pójściem po pomoc do lekarzy. Myślę, że coś mam z tej niezniszczalności, bo przecież z premedytacją nie byłbym takim ryzykantem. Na pewno nie omija mnie szczęście. Jeden z moich przyjaciół niedawno powiedział, że muszę mieć przy sobie dobrego anioła stróża, który w sytuacjach mojej nieostrożności, czuwa nade mną. Mam wokół siebie wiele, bardzo życzliwych osób i taki staram się być również dla nich. Dlatego przyznaję, że w chwilach, w jakich się znalazłem, powiedzenie, że dobro wraca jest absolutną prawdą. Spotkałem się z ogromną życzliwością i pomocą. Jestem pewien, że gdyby nie wszystkie te wspaniałe osoby, na czele z moją najbliższą rodziną, nie przetrwałbym tego...

Cztery lata temu trafił pan do szpitala przy ul. Długiej, gdzie przeszedł pan poważną operację usunięcia tętniaka aorty. W rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” mówił pan wtedy, że wiele się u pana zmieniło.

W tamtym czasie byłem krótko po powrocie do pracy. Wydawało mi się wtedy, że człowiek musi spowolnieć i bardziej skupić się na tych wartościach, które zanikają gdzieś w codziennym pędzie. Niestety, z czasem, w wirze pracy zostało to znów zepchnięte na boczne tory a człowiek znów się zapędza, zatraca. Myślę, że teraz dostałem kolejne przypomnienie, że trzeba spowolnieć. Taką żółtą kartkę. Powiem szczerze tętniak był zupełnie innym doświadczeniem, bo nagle przestałem być przytomny, wszystko działo się poza mną i obudziłem się po siedmiu dniach śpiączki farmakologicznej, po operacji. Nie przeżywałem tego tak strasznie. Doświadczenie z koronawirusem jest moim najgorszym z dotychczasowych.

Teraz, w październiku okazało się, że jest pan zakażony koronawirusem i trafił pan do szpitala. Było to dla pana zaskoczenie?

To przeświadczenie, że jestem niezniszczalny było gdzieś we mnie, dlatego byłem przekonany, że nie zarażę się koronawirusem. Oczywiście nosiłem maseczki, stosowałem środki ochrony osobistej. Niestety, z czasem zacząłem kaszleć i moje samopoczucie było coraz gorsze. Tak naprawdę to dopiero żona „wygoniła’’ mnie do szpitala. Trafiłem na oddział pani profesor Iwony Mozer-Lisewskiej. To cudowna kobieta, która pracuje z doskonałymi fachowcami. Oni uratowali mi życie. Kiedy teraz słucham, że w pewnym momencie moje płuca zaszły mgłą... to był już to znak, że faktycznie zbliżałem się do końca swojej drogi. Na szczęście wspaniali specjaliści pracujący w szpitalu przy ulicy Szwajcarskiej zawrócili mnie z tej drogi, za co jestem im bardzo wdzięczny.

Jak pan się czuł przez prawie dwa miesiące choroby i jak wyglądał pana pobyt w szpitalu?

Starosta poznański przyznaje, że najtrudniejsze do pokonania były dla niego samotność i fakt, że z powodu sprzętu medycznego nie mógł nic powiedzieć
Waldemar Wylegalski Starosta poznański przyznaje, że najtrudniejsze do pokonania były dla niego samotność i fakt, że z powodu sprzętu medycznego nie mógł nic powiedzieć.

Przez kilka dni byłem nieprzytomny. Pamiętam moment, kiedy się obudziłem. Miałem rurkę do oddychania w gardle, nie mogłem się ruszać. Później wentylowano mnie przez rurkę w tchawicy i do tej pory mam po tym ślad w szyi. Nie byłem w stanie wymówić słowa. Traumatyczne przeżycie. Tak naprawdę byłem tylko ze swoimi myślami. Nie życzę tego nikomu. Z osoby w pełni samodzielnej, stałem się całkowicie zależny od innych. Praktycznie we wszystkim. Jednak w szpitalu przy ulicy Szwajcarskiej spotkałem cudowne pielęgniarki. Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy całego personelu. Dla nich nic nie jest trudne i przy nich człowiek naprawdę przestaje się… wstydzić. Jesteśmy przecież tylko ludźmi...

Co było najtrudniejsze?

Najgorsze były chwile samotności. Nikt nie mógł mnie odwiedzać. Dni przeżywałem od porannej toalety i śniadania do obiadu, później od obiadu do kolacji i późniejszej toalety...

Co w takim razie pomogło panu przetrwać ten trudny czas? O czym pan myślał?

Okazuje się, że mam silny organizm, jestem mocny psychicznie i dlatego mi się udało. Cały czas myślę o tym wszystkim, co się wydarzyło. Doświadczenia z przeżytej choroby są makabryczne. Ale z pewnością 30 lat w najtrudniejszej dziedzinie życia, jaką jest polityka, z pewnością mnie zahartowało. Z kolei 15-minutowe, codzienne ćwiczenia zadbały o moją kondycje fizyczną. Dziś z moich doświadczeń płynie podstawowe przekonanie: dopóki możemy zadbać o siebie, to dbajmy.

Jednak szpital przy ul. Szwajcarskim nie był jedynym, w którym znalazł się pan w czasie walki z zakażeniem koronawirusem.

Ze szpitala przy ulicy Szwajcarskiej przejechałem do Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego przy ulicy Długiej, gdzie przecież już wcześniej uratowano mi życie. Tam doprowadzono mnie do stanu „używalności”. Trafiłem tam praktycznie półprzytomny z zagrożeniem kardiologicznym i płucnym. Powiedziałem sobie wtedy, że jestem w dobrych rękach - lekarzy, których znam, więc oddałem się ich opiece bez żadnych wątpliwości. Trzeba wierzyć w autorytety i wierzyć ludziom, którzy doskonale znają się na swojej pracy.

Tam był pan rehabilitowany. Na czym dokładnie polegała pańska rehabilitacja?

Pracowaliśmy nad płucami poprzez różne ćwiczenia z oddychaniem. Przychodzili do mnie fizjoterapeuci, którzy trenowali moje ręce i nogi. Musiałem od nowa nauczyć się siadać. Później przyszedł czas na wstawanie, czyli tak zwane pionizowanie. Następnie utrzymanie równowagi. To wszystko ćwiczę do dzisiaj. Nadal muszę wspomagać się przy chodzeniu. Przez te dwa miesiące schudłem 18 kg. Teraz przyszedł czas na odbudowanie mojej kondycji, dlatego nawet w domu obstawiony jestem sprzętem do ćwiczeń i trenuję pod opieką fizjoterapeuty.

Teraz wszyscy żyją szczepieniami przeciwko koronawirusowi. Obecnie szczepieni są medycy, ale znamy już dalszą kolejność. Czy pan zamierza się zaszczepić?b

Gdy tylko będę mógł, natychmiast to zrobię. Ze względu na wiek jestem w pierwszej turze, po medykach. Rejestracja jest możliwa dopiero od 15 stycznia, w związku z czym natychmiast z żoną i z rodziną zrobimy to, co trzeba. Jestem absolutnym zwolennikiem szczepień. Uważam, że antyszczepionkowcy to grupa ludzi, która całe to zamieszanie chyba robi bardziej złośliwie niż z prawdziwych przekonań. Nie chce mi się wierzyć, że osoby inteligentne i wykształcone, świadomie negują wszystko, co mówią nasze autorytety, profesorowie i lekarze. Dlatego namawiam gorąco wszystkich, żeby naprawdę poważnie do tego podeszli i się zaszczepili. Tylko wtedy będziemy mogli normalnie funkcjonować, spędzać czas wśród rodziny, przyjaciół. Przecież bardzo nam wszystkim teraz tego brakuje. Zaczniemy znów wyjeżdżać na narty, zwiedzać swobodnie świat...po prostu wrócimy do normalnego życia. To spowoduje też wzrost gospodarczy i uratuje wielu ludzi, którzy są dziś na krawędzi bankructwa. Proszę spojrzeć, co mamy teraz na Sylwestra - zamknięte puby, puste hotele i restauracje. Dlatego wspólnym naszym sukcesem, jako społeczeństwa, będzie to jeżeli 90 procent z nas się zaszczepi. Dlatego tak bardzo szczerze opowiadam o tym co przeżyłem. I to nie po to, aby wzbudzić u innych litość, czy współczucie, ale żeby uzmysłowić każdemu, że jest to bardzo poważna choroba. Koronawirus atakuje zarówno młodych jak i starszych ludzi. Niech moja historia będzie przestrogą dla tych, którzy jeszcze nie podjęli decyzji o zaszczepieniu się. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mogę ją opowiedzieć, a przez to uwrażliwić innych, by zadbali o swoje zdrowie!

2020 rok dla nas wszystkich ze względu na pandemię nie był najłatwiejszy. Jaki był on dla pana, ale też dla powiatu poznańskiego?

Wystraszyłem się po raz drugi, ale na szczęście skończyło się dobrze. Z kolei dla powiatu poznańskiego, mimo trwającej pandemii, to był niezły rok. Budżet zrealizowaliśmy na określonym poziomie. Większość inwestycji udało się zakończyć. Tak bardzo ważne dla nas zadania z zakresu polityki społecznej - ochrona zdrowia czy opieka nad domami dziecka - były prowadzone według najwyższych standardów. Zadbaliśmy o nasze zabytki przeznaczając kolejne miliony na ich ratowanie. Nie zapomnieliśmy o szeroko pojętej edukacji, ekologii i bezpieczeństwie naszych mieszkańców.

Wszyscy liczymy na to, że kolejny rok będzie lepszy. Jak na ten moment zapowiada się on dla powiatu poznańskiego? Jakie są plany na 2021 rok?

Starosta poznański przyznaje, że najtrudniejsze do pokonania były dla niego samotność i fakt, że z powodu sprzętu medycznego nie mógł nic powiedzieć
Waldemar Wylegalski

Mamy budżet na poziomie 450 milionów złotych po stronie wydatków. Prawie 410 mln jest po stronie dochodów. Deficyt finansujemy kredytem, a zdolność kredytową mamy bardzo dobrą. Niestety, jak zwykle rząd odbiera nam prawie 45 milionów złotych „janosikowego” podatku do budżetu centralnego. W nadchodzącym roku olbrzymie pieniądze wydamy na politykę transportową. Dopłacimy do funkcjonowania połączeń realizowanych przez spółkę PKS i do Poznańskiej Kolei Metropolitalnej - to jest blisko 4 miliony złotych. Prawie 75 milionów złotych stanowią inwestycje w drogi. Najważniejsze zadanie planowane w 2021 roku to zakończenie budowy obwodnicy Głuchowa - 10 milionów złotych i przebudowa drogi w miejscowości Dachowa - 12 milionów złotych. Złożyliśmy też kolejne wnioski o dofinansowanie z Funduszu Dróg Samorządowych na drogę Rokietnica-Napachanie i odcinek od węzła S11 do ul. Kolejowej w Dąbrówce. Czekamy teraz czy dotacja zostanie nam przyznana. Kolejne wyzwania to budowa tunelu w ulicy Grunwaldzkiej, który realizujemy z Poznaniem i gminą Komorniki. Tu - niestety - dwie firmy, które złożyły oferty walczą w sądzie o kontrakt, więc musimy czekać. W planach mamy budowę tunelu pod torami w Kobylnicy. Rozstrzygamy za chwilę też przetarg na zaprojektowanie mostu na Warcie między Czapurami a Luboniem.

To plany dotyczące inwestycji drogowych i transportowych. A pozostałe sfery?

Oświata w budżecie stanowi 103 miliony złotych. 63 miliony złotych dostajemy z budżetu państwa. Samo wynagrodzenie nauczycieli to 77 milionów złotych. Cała reszta to między innymi dokończenie inwestycji Centrum Kształcenia Zawodowego w Swarzędzu, modernizacje w szkołach, remont kuchni w ośrodku dla dzieci niewidomych w Owińskach. Jeżeli chodzi o politykę społeczną i ochronę zdrowia, to oczywiście nieustannie na uwadze mamy szpital w Puszczykowie, wciąż analizujemy jego potrzeby. Oprócz tego współfinansujemy i organizujemy dla gmin powiatu poznańskiego Izbę Wytrzeźwień, która jak się okazuje, jest bardzo potrzebna. Kolejna, bardzo ciekawa i bardzo ważna inicjatywa, którą chcemy rozpocząć w 2021 roku, to budowa nowego domu dziecka w Swarzędzu. W sumie prawie 13 milionów złotych przeznaczamy na Dom Dziecka w Kórniku czy Ośrodek Wspomagania Rodziny w Kobylnicy. Społeczna strona naszego samorządu jest dla nas niezwykle istotna. Będziemy mieli też dla naszych mieszkańców nowe projekty kulturalne, na które z pewnością wielu czeka. Szczególnie w dobie pandemii potrzebujemy odskoczni od trudnej codzienności.

A plany związane z ekologią i ochroną środowiska?

W najbliższym roku 1,5 miliona złotych mamy przeznaczone na wymianę tzw. kopciuchów na ekologiczne ogrzewanie. Kontynuujemy program likwidacji azbestu prowadzony wspólnie z 17 gminami. Kolejna rzecz to mój konik, czyli ochrona zabytków. Prawie 3,7 mln złotych przeznaczymy m.in. na kontynuację zabytkowego ogrodzenia w ośrodku dla niewidomych oraz prace konserwatorskie dla właścicieli obiektów zabytkowych. Kolejną transzę przeznaczymy dla kościoła Franciszkanów na Wzgórzu Przemysława. I jak co roku wspieramy - mimo że nie jest to naszym zadaniem - policjantów i strażaków, by zapewnić bezpieczeństwo naszym mieszkańcom na jeszcze wyższym poziomie.

Koniec roku to zawsze czas życzeń. Czy są jakieś, które pan chciałby złożyć?

Wszystkim życzę przede wszystkim zdrowia. A ci, którzy nie chcą się szczepić niech przemyślą swoje stanowisko, wsłuchają się w głos ekspertów. I dzięki temu w 2021 roku zmienią nastawienie do ochrony swego życia i zdrowia. Myślcie Państwo pozytywnie o tym, co się dzieje i co się wydarzy dookoła nas. Bądźcie optymistami! Zróbmy wszystko, aby świat zaczął znów funkcjonować jak sprzed pandemii. I żebyśmy wrócili do tej normalności ale z pewnym przemyśleniem, że nic nie jest nam dane raz na zawsze.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Nicole Młodziejewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.