Agata Sawczenko

Nie będziemy już inwestować w sprzęt. Teraz czas na ludzi - bez magii i czarów

Stać mnie będzie na podwyżki dla pracowników - zapowiada Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Fot. umb.edu.pl Stać mnie będzie na podwyżki dla pracowników - zapowiada Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Agata Sawczenko

Stać mnie będzie na podwyżki dla pracowników - zapowiada Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

26 tys. zł miesięcznie - to Pana zdaniem dużo jak na zarobki dyrektora szpitala?

26 tys. zł to jest wynagrodzenie kontraktowe, ze wszystkimi obciążeniami. Dostaję około 15 tys. netto. Odwrócę więc pytanie: czy to jest dużo dla dyrektora szpitala, który odpowiada za 330 mln zł budżetu rocznie? Odpowiada majątkiem, bo pracuje na kontrakcie cywilnym

A za co konkretnie odpowiada Pan majątkiem?

Za wszystkie szkody, które powstaną w wyniku mego zarządzania: za działanie lub zaniechanie. Patrząc na moje wynagrodzenie, proszę więc wziąć pod uwagę skalę ryzyka i osobistej odpowiedzialności majątkowej. Zdaję sobie sprawę, że jest ono wyższe niż większości pracowników szpitala. I to jest właśnie moje zadanie, za to mi płacą - mam to zmienić. Nie chodzi tylko o to, by obniżać jednemu, ale by podwyższać wielu. Nie mogę zmienić swojego wynagrodzenia, bo to nie ja je sobie ustanawiam, tylko organ, który mnie powołał. Ale mogę i będę podnosił wynagrodzenie we wszystkich grupach zawodowych w tym szpitalu. Nie ma lepszych i gorszych. Każdy pracownik jest przeze mnie uwzględniony na osi czasu podwyżek. Jest już opracowany harmonogram i model regulacji wynagrodzeń. Trafia to do związków zawodowych i z nimi będę to uzgadniał. Wszystko ma swój czas i miejsce. Tylko trzeba pamiętać, że tego się nie zrobi w ciągu dwóch miesięcy - bo formalnie tyle czasu jestem dyrektorem. Wcześniej był czas obserwacji, prób - chociaż równolegle pewne czynności już wdrażałem.

Ale wróćmy jeszcze do tych zarobków. Bo podobno tyle samo pan zarabiał, będąc zastępcą dyrektora?

Nieprawda. Będąc zastępcą dyrektora tuż przed objęciem stanowiska, wynagrodzenie, które miałem w wyniku umowy kontraktowej, wynosiło 23 tys. zł brutto. Ta umowa kontraktowa to skutek zamówienia publicznego, które było publikowane w biuletynie unijnym. 42 dni wisiało na stronach unijnych. Czyli mówiąc wprost: każdy obywatel unii mógł przystąpić do tego konkursu. I mógł go wygrać.

Kolejna plotka - bo jakoś się ten Białystok ostatnio od Panu rozplotkował: chodzi o ten dług szpitala z 2015 roku. Podobo był sztucznie zrobiony, by mógł się pan teraz wykazać tym, że dobrze zarządza szpitalem.

Jeżeli tak miałoby być, to przed kim miałbym się wykazać: przed samym sobą? Jaka byłaby logika? Ale wróćmy do faktów. Osoby, które operują językiem potocznym mylą często trzy parametry: zobowiązanie, dług, strata

Co jest najgorsze dla szpitala?

Dług. Czyli zobowiązanie, którego termin minął. A strata jest to różnica pomiędzy kosztami i przychodami. I o tym myśmy mówili w tamtym okresie.

Ile to było milionów?

Za 2015 rok to było 15 milionów złotych. A za rok 2016 - tylko 950 tys. zł. Dodajmy jednak, że jesienią 2016 zobowiązania szpitala rzeczywiście wynosiły około 40 mln zł. Pod koniec roku natomiast minister zdrowia uruchomił rezerwę 500 mln zł, która była dzielona poprzez oddziały funduszu. Nasz fundusz zachował się bardzo pozytywnie i w odpowiednim stopniu zwiększył nam finansowanie. A to finansowanie pozwoliło na to, że zobowiązania nasze zostały zmniejszone. Tu nie ma żadnych czarów, oszustwa, magii. To są mechanizmy.

Stać pana na te wszystkie podwyżki dla pracowników, która pan planuje?

Będzie szpital stać. Bo wypracowaliśmy system, który się będzie sam zasilać. System motywacyjny, który wprowadziłem, bazuje na tym, że poprzez nasze efektywne działania pojawią się dodatkowe pieniądze, które w pierwszej kolejności idą na premie

Działania dodatkowe, czyli?

Na przykład w szpitalu otworzy gabinety lekarzy pierwszego kontaktu. Poza tym ograniczymy koszty działalności - na przykład poprzez wprowadzenie systemu przygotowywania, konfekcjonowania i wydawania leków dla pacjenta w dawce jednostkowej. To pozwoli na właściwą gospodarkę lekami: bez strat. Publikacje zachodnioeuropejskie mówią, że wprowadzenie takiego systemu daje oszczędności 15-20 proc. w skali roku

A na leki ile szpital wydaje?

Na leki i produkty apteczne szpital wydaj rocznie 50 mln zł. Więc jest to potężny zwrot. A każda oszczędności, która powstanie w tym szpitalu, będzie kierowana w ludzi - nie w sprzęt, nie w mury, bo jesteśmy już tym wysyceni. Teraz czas na ludzi..

Agata Sawczenko

W "Kurierze Porannym" i "Gazecie Współczesnej" zajmuję się przede wszystkim szeroko pojętą ochroną zdrowia. Chętnie podejmuję też tematy społeczne i piszę o ciekawych ludziach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.