Na misjach przez ostatnie pół wieku było około 100 tys. żołnierzy. Tylko niewielki procent z nich chce mieć dodatkowe uprawnienia
Wojsko. - Po co mi dokument, z którego oprócz satysfakcji nie mam żadnej korzyści? Tylko będzie mi zajmował miejsce w portfelu, a żeby go dostać, stracę czas, choćby na zdobycie zaświadczenia o niekaralności. U nas to jeszcze żaden problem, ale ludziom z „zielonych” garnizonów, położonych gdzieś na odludziu, naprawdę trudno się dziwić - mówi wprost żołnierz z Krakowa, który kilkakrotnie był na misjach w Iraku i Afganistanie. To jego komentarz do problemu, na który uwagę zwróciła ostatnio Fundacja Bezpieczeństwa i Rozwoju Stratpoints.
Z danych MON wynika, że status weterana przyznano dotychczas niespełna 19 tys. żołnierzy, zaś status weterana poszkodowanego 767. Urzędnicy rozpatrują kolejne ponad 400 wniosków. Jednak odkąd w 1953 r. polscy wojskowi pojechali jako rozjemcy na Półwysep Koreański, w misjach poza granicami kraju udział wzięło grubo ponad 100 tysięcy żołnierzy. A kolejni służą obecnie m.in. w Afganistanie, Iraku i na Bałkanach.
- Mamy więc kuriozalną sytuację, w której koledzy byli na misjach po cztery, pięć razy, ale nie wystąpili o legitymację, więc w rozumieniu prawa nie są… weteranami. Prawda jest taka, że uprawnienia powinny być przyznawane z automatu, zaraz po powrocie z misji - zauważa st. chor. szt. w stanie spoczynku Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.
W dalszej części tekstu:
- Na jakie przywileje mogą liczyć żołnierze wracający z misji?
- Dlaczego nie wszyscy starają się o uzyskanie statusu weterana?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień