Na emeryturę od 61 do 66 lat? [wideo]

Czytaj dalej
Fot. Pawel Relikowski
Jolanta Zielazna

Na emeryturę od 61 do 66 lat? [wideo]

Jolanta Zielazna

Zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli jak wywiązać się z obietnicy obniżenia wieku emerytalnego.

Nad tą właśnie zagadką głowi się rząd Beaty Szydło. Chodzi o przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Obietnica co prawda jest prezydencka, była jednym z głównych haseł w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, ale PiS przed wyborami parlamentarnymi pomysł popierało.



Szybko jednak stało się jasne, że przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego nie nastąpi od 2016 roku, jak niektórzy myśleli. I najprawdopodobniej nie stanie się to także od 2017 roku.

Prezydencki projekt jest w Sejmie, powołano nawet specjalną podkomisję do pracy nad nim. Tyle że - jak wynika ze strony sejmowej - ostatni raz zajmowała się projektem w styczniu, gdy zorganizowała wysłuchanie publiczne.

Teraz o projekcie przywrócenia wcześniejszego wieku emerytalnego dyskutują związki zawodowe i pracodawcy w Radzie Dialogu Społecznego.

Porozumienia nie ma

Pracodawcy albo nie podpisali, albo wycofali się z wstępnej akceptacji obniżenia wieku w połączeniu ze stażem ubezpieczeniowym 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn. Raz, że oznaczałoby to niskie emerytury kobiet, dwa, że deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w 2022 r. wzrósłby z 56 do 71 miliardów zł, jak powiedział „Pomorskiej” Jeremi Mordasewicz, ekspert Lewiatana i członek Rady Nadzorczej ZUS.

Związki zawodowe zaś optują, by po osiągnięciu określonego stażu (35 i 40 lat) można było przejść na emeryturę bez względu na wiek. Apelują do prezydenta, by zapisał to w swoim projekcie. Bo w nim jest mowa tylko o obniżce wieku do 60 i 65 lat.

Na to nie godzi się rząd, bo oznaczałoby to, że na emeryturę może przejść 56-letni rolnik.

Rząd rozważa i przelicza

Ciągle też nie ma rządowej opinii do prezydenckiego projektu. Jej wydanie przekładane jest z tygodnia na tydzień. Bo - jak się okazuje - rząd liczy i przelicza różne warianty.

W ubiegłym tygodniu, podczas posiedzenia połączonych zespołów problemowych w Radzie Dialogu Społecznego, wyszło, że rząd uważa, iż obniżenie wieku emerytalnego do 60 i 65 lat będzie możliwe w powiązaniu ze stażem ubezpieczeniowym 35/40 lat.

Stało się to przy okazji dyskusji nad założeniami do przyszłorocznego budżetu. Okazało się wtedy, że obiecane podwyżki w budżetówce będą możliwe, gdy obniżony wiek emerytalny zostanie połączony z minimalnym stażem.

Wiceminister pracy Marcin Zieleniecki nie ukrywał, że rząd taki wariant rozważa.

Minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, niczym ten dobry policjant odpowiada, że staż ubezpieczeniowy to nie jest sprawiedliwe kryterium. Dużo osób pracowało na „śmieciówkach”, nie miało odprowadzanych składek. Trudno byłoby im udowodnić wymagany staż.

Z kolei przy innej okazji minister finansów Paweł Szałamacha pokazał inną opcję: 61 lat dla kobiet i 66 dla mężczyzn.

Każda z tych wersji kosztuje i z roku na rok będzie kosztować coraz więcej.

Ile miliardów więcej

Oczywiste jest, że z wcześniejszym wiekiem emerytalnym wiążą się dodatkowe wydatki z budżetu państwa. Rząd liczy i przelicza pieniądze, do tego przecież sprawa się sprowadza.

Dlatego też ciągle nie wiadomo, kiedy niższy wiek emerytalny miałby zacząć obowiązywać.



Niedawno minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, mówił, że przepisy zostaną najprawdopodobniej uchwalone w tym roku. W przyszłym do zmienionych przepisów dostosowany zostanie system w ZUS, a od 2018 roku zmiany mogłyby wejść w życie.

Po programie 500 plus obniżka wieku emerytalnego to kolejne miliardy do wydania z kasy państwa.

Tymczasem, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, w wieloletnim planie finansowym rząd wyliczył, że obniżenie wieku emerytalnego kosztowałoby budżet w 2017 r. 8,6 mld zł, w 2018 roku byłoby to już 10,2 mld zł, a w 2019 - 11,9 mld zł. A tegoroczny deficyt wynosi już 54,7 mld zł.

To dodatkowe pieniądze oprócz tych, które i tak do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych trzeba dopłacać.

ZUS przygotował prognozę wpływów i wydatków FUS na lata 2017-2021 w trzech wariantach: pośrednim, optymistycznym i pesymistycznym.

Prognoza pośrednia przewiduje, że deficyt FUS wyniesie w 2017 r. 56 mld 300 mln zł i rośnie do 68 mld 700 mln zł w 2021 roku. Przy założeniu, że obowiązuje podnoszenie, a nie obniżka wieku emerytalnego.

Wyższy niższy wiek

A może wykluje się scenariusz, że wiek zostanie ustalony na poziomie 61 (kobiety) i 66 lat (mężczyźni) oraz - zgodnie z niedawną wypowiedzią premier Beaty Szydło - stopniowo zacznie być podnoszona najniższa emerytura. Miałaby wynosić 1000 zł. Kiedy i w jakim tempie miałoby do tego dojść - konkretów nie było.

Nie zmieni to jednak faktu, że bardzo niskich emerytur będzie przybywać. Obowiązuje już zasada, że emerytury masz tyle, ile na nią odłożyłeś. Jeśli ktoś opłacał niskie składki przez rok, dwa czy pięć lat - trudno, żeby z tego dostawał przyzwoitą emeryturę przez dwadzieścia lub więcej lat.

Dlatego coraz częściej pojawiają się pomysły, żeby dobrowolny do tej pory III filar emerytalny (czyli IKE, IKZE) stał się obowiązkowy. Zaś pieniądze z tych wpłat, w jednym z wariantów, mogłyby sfinansować obniżenie wieku emerytalnego.

Ciągle aktualna jest lutowa wypowiedź wicepremiera Mateusza Morawieckiego w radiowej Trójce, że obecny system emerytalny musi się lepiej bilansować. Przegląd systemu emerytalnego właśnie się zaczął.

Jolanta Zielazna

Emerytury, renty, problemy osób z niepełnosprawnościami - to moja zawodowa codzienność od wielu, wielu lat. Ale pokazuję też ciekawych, aktywnych seniorów, od których niejeden młody może uczyć się, jak zachować pogodę ducha. Interesuje mnie historia Bydgoszczy i okolic, szczególnie okres 20-lecia międzywojennego. Losy niektórych jej mieszkańców bywają niesamowite. Trafiają mi się czasami takie perełki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.