Muzyka zapisana w drewnie i muzyka, która w duszy wciąż gra

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Bogna Kisiel

Muzyka zapisana w drewnie i muzyka, która w duszy wciąż gra

Bogna Kisiel

Drzewo rośnie latami. Targane wiatrem szumi, śpiewa swoją opowieść. Czy po ścięciu staje się klocem drewna? To złudzenie, bo w nim zapisana jest muzyka. Jak zagra, to zależy od tego w czyje trafi ręce i czy potrafią one wydobyć z niego magię zapisaną w słojach. Jeśli zajmie się nim mistrz, to kloc niczym poczwarka przemieniająca się w motyla zabrzmi Stradivarim czy Guarnerim.

Bez talentu lutnika nie jest to możliwe. Musi on być precyzyjny i cierpliwy. Łączyć umiejętności plastyczne, rzeźbiarskie z wiedzą akustyczną i wrażliwością muzyczną. Jednak czasy, gdy ganiał po lesie „polując” na drzewa już minęły.

- Z Jackiem Steczkowskim wspominaliśmy niedawno, że jesteśmy ostatnimi osobami, które wyjeżdżały w Bieszczady w poszukiwaniu drzew

– śmieje się profesor Honorata Stalmierska, kierownik Katedry Lutnictwa Artystycznego w poznańskiej Akademii Muzycznej. - Brak możliwości wyjazdu, firm działających w tej branży, a nawet, gdyby komuś udało się pojechać za granicę, to musiał mieć walutę i różnego rodzaju pozwolenia na sprowadzenie niezbędnych materiałów. Takie to były czasy, dlatego zimą wyjeżdżaliśmy w Bieszczady, bo o tej porze roku można pozyskać drewno rezonansowe. Brnęliśmy po pas w śniegu i szukaliśmy.

Małą siekierką odłupywali korę, by sprawdzić, czy kryją się tam „baranki”, czy ich nie ma. - Jawor musiał mieć odpowiednią falę – opowiada Stalmierska. - Gdy trafiliśmy na ładne drzewo, drwale je ścinali, potem końmi zwoziło się je na dół, a tam piłą cięliśmy je na kliny, które potem jechały do Poznania.

Teraz na rynku są firmy, które same pozyskują drewno. - Człowiek przychodzi i patrzy, czy klepka mu się podoba, czy nie. Czy jest tania, czy droga. Im starsze drewno, tym lepsze, bo przez lata pozbyło się naprężeń. Musi mieć przynajmniej 12-20 lat, schnąć w naturalnych warunkach. Trzeba sprawdzić, czy przyrosty, przede wszystkim te późne, są równe – twierdzi pani Honorata, która jednak z nostalgią wspomina wędrówki po Bieszczadach. I przyznaje:

- Teraz jest łatwiej, ale nigdy nie zapomnę momentów, gdy sami wybieraliśmy drzewo do ścinki.

Wybrała dłuto

Honorata Stalmierska nie wywodzi się z muzycznej rodziny. Stworzyli ją jej rodzice. Mama miała artystyczną duszę, dzieci posłała do szkoły muzycznej w Stargardzie Szczecińskim, gdzie mieszkali. Honorata nie buntowała się, do muzycznej podstawówki trafiła późno, bo w wieku 11 lat. - W szkole podstawowej miałam dylemat, bo wtedy trenowałam biegi w klubie sportowym. Nie wiedziałam na co się zdecydować – na sport, czy muzykę. Poszłam jednak w ślady brata, z którym jestem bardzo zżyta. Cały czas ciągnę się za nim – żartuje. - Nigdy jednak nie żałowałam tego wyboru. Jestem jedną z najszczęśliwszych osób, bo to co robię daje mi satysfakcję. Lubię budować nowe instrumenty, robić korektę czyli naprawę starych, uczyć młodzież. Moi obecni uczniowie i studenci są wyjątkowi.

Brat Janusz, obecnie prorektor Akademii Muzycznej w Poznaniu, w szkole podstawowej grał na akordeonie. Średnią szkołę muzyczną skończył w Poznaniu. To wtedy zrezygnował z akordeonu na rzecz kompozycji. - Kiedyś przyjechał do domu i powiedział, że w Poznaniu, w Liceum Muzycznym im. M.Karłowicza została otwarta klasa lutnicza. Spytał co o tym myślę – wspomina Honorata. - Odpowiedziałam, że super.

Mając 14 lat, wyjechała z rodzinnego domu do liceum w Poznaniu. Po studiach grała w orkiestrze Jeunesses Musicales. W 1990 roku urodził się jej drugi syn. Trudno było godzić obowiązki zawodowe, rodzinne, opiekę nad dziećmi. - Nie miałam czasu, przestałam grać i ćwiczyć. Dziś ledwo zagram gamę, ale słucham muzyki – przyznaje.

- Zajęłam się lutnictwem, ponieważ nie jestem osobą, która nadaje się na scenę. Trema totalnie mnie zżera, granie dla siebie nie ma sensu, a praca w pracowni jest fajna. Muzyczka gra, ja sobie dłubię, zrobię instrument lub korektę, jest spokój.

Pozostało jeszcze 73% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Bogna Kisiel

Wszystko co dotyczy Poznania, czym żyją mieszkańcy jest mi bliskie. Pod lupę biorę decyzje władz, działalność miejskich spółek, instytucji, związków międzygminnych. Bacznie wsłuchuję się w głos poznaniaków i radnych. Od lat śledzę rozwój aglomeracji poznańskiej, działania podejmowane przez powiat poznański, szczególnie bacznie obserwuję gminę Czerwonak. Chętnie podejmuję tematy społeczne, historie ludzi zmagających się z przeciwnościami losu, pomysły młodych ludzi, które mogą zrewolucjonizować nasze życie. Interesują mnie rozwiązania komunikacyjne, problematyka zagospodarowania przestrzennego i gospodarki odpadami, bo jeśli w tych obszarach nie znajdziemy rozsądnych rozwiązań, to zapłacą za to przyszłe pokolenia.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.