Miedziowi nowy sezon rozpoczęli z przytupem. I tak chcą trzymać...

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Dariusz Chajewski

Miedziowi nowy sezon rozpoczęli z przytupem. I tak chcą trzymać...

Dariusz Chajewski

Prezes Zagłębia Lubin Robert Sadowski uważa, że płacowe kominy piłkarzy psują nie tylko atmosferę w szatni, ale także na trybunach...

Bodajże pierwszy nowoczesny stadion, potężny sponsor, jak na polską ligę więcej niż pokaźny budżet i co? I nic... Wyników nie było.
Zacznijmy od tego, że nie wiem skąd się wziął mit o rzekomo ogromnym budżecie Zagłębia Lubin. Większość dziennikarzy nie widziała go na oczy, nie miała obszernej wiedzy o jego rzeczywistej wielkości. Po drugie... Pieniądze nie grają. Mimo panującego w naszej lidze przekonania dwa, trzy efektowne transfery wcale drużynie nie pomagają. Wystarczy kontuzja, czy złe wkomponowanie się zawodnika w zespół. Gwiazdor jest w stanie zbyt wysokim kontraktem indywidualnym na tyle zepsuć atmosferę w szatni, że więcej w tym szkody niż pożytku.

Ale kilka dużych obecnie nazwisk przez Zagłębie się przewinęło bez echa. Weźmy Denissa Rakelsa, Kamila Wilczka, który teraz robi furorę w lidze duńskiej.
Tak, Kamil Wilczek wcześniej w Piaście Gliwice był czołową postacią zespołu. Po przejściu do nas nie dał Zagłębiu tyle, co wcześniej Piastowi, ale później we włoskiej Serie A również nie błyszczał. Dopiero na wypożyczeniu do Danii zaskoczył, strzela bramki regularnie, nawet bardziej niż regularnie. To pokazuje jak skomplikowana jest polityka kadrowa, transferowa. Obowiązuje stara zasada właściwego miejsca i właściwego czasu. Zespół trzeba skomponować i nie każdy dobry zawodnik pasuje do konkretnej drużyny, w określonym momencie, co nie wyklucza sprawdzenia się w innym zespole.

Stąd Akademia Piłkarska Zagłębia?
Przyczyn jej powstania było kilka. Po pierwsze droga budowy silnego klubu przez transfery okazała się nietrafiona. To nie gwarantowało dobrego wyniku, czyli co najmniej miejsca w pierwszej szóstce Ekstraklasy. Po drugie stanęliśmy w obliczu konieczności zmniejszenia budżetu w związku ze spadkiem do 1 ligi. Zdecydowanie zmniejszyły się przychody z reklam i praw telewizyjnych. Oczywiście mieliśmy szkółkę piłkarską, akademię, która dawała szansę i nadzieję utrzymania w warunkach pierwszej ligi kilku kluczowych zawodników. Zdecydowano pierwszy zespół uzupełnić graczami z drugiej drużyny, czy z zespołu juniorskiego. Podjęto ryzyko, które się opłaciło. Mało tego, wielu wprowadzonych wówczas do pierwszego zespołu zawodników zostało zarówno w pierwszym zespole, jak i w pierwszym składzie.

Ostatni sezon był bardzo udany. Dobry wynik sportowy szkodzi, czy pomaga finansom?
Rzeczywiście dobry wynik pociąga za sobą wzrost kosztów, ale też zwiększenie przychodów. Z jednej strony większe oczekiwania finansowe zawodników, zwłaszcza tych, którym kończą się kontrakty. Do tego rośnie zainteresowanie innych klubów naszymi graczami, a w konsekwencji w przypadku otrzymania odpowiednio wysokiej oferty stracimy jednego czy więcej zawodników.

Oczywiście pieniądze nie grają na boisku, ale są bardzo ważne w piłce

Czy formuła klubu, jako jednej ze spółek KGHM, nie utrudnia działalności?
Nadzór, kontrola, nikomu nie szkodzi. Mamy radę nadzorczą, której członkami są również przedstawiciele głównego właściciela. I nie mamy i nie mieliśmy z tym problemu. W polskich realiach jesteśmy dużą sportową spółką piłkarską. Fakt, może nie z pierwszej piątki finansowej, nie mamy aż takiego budżetu, ale taka kontrola nam tylko pomaga.

Na przykład, gdy potrzeba nowego napastnika lub bramkarza nie wystarczy telefon do prezesa KGHM?
Jesteśmy realistami w kwestiach transferowych. Wyjaśnijmy, że nie mamy na razie takiej potrzeby, mamy organizacyjnie bardzo dobrze urządzony zespół, a sportowo... Zobaczymy. Na starcie sezonu siedem zdobytych bramek, jedna stracona...

Ale przecież księgowy od miedzi nie rozumie specyfiki piłki nożnej...
To nie jest problemem. Oczywiście funkcjonowanie profesjonalnego klubu jest specyficzne, różni się od innych spółek należących do grupy kapitałowej KGHM. U nas wszystko jest ekstremalnie dynamiczne. Na przykład awans do kolejnych rund eliminacyjnych Ligi Europejskiej spowoduje, że skala wydatków i przychodów może znacznie odbiegać od tego, co zaplanowaliśmy we wrześniu minionego roku planując budżet na 2016 rok.

Zaraz, zaraz... To znaczy, że mimo przynależności do rodziny KGHM uganiacie się za sponsorami?
To paradoksalne myślenie, że my nie musimy nic robić w kwestii sponsoringu. Pracuję tutaj 11,5 roku i mogę obiektywnie stwierdzić, że nigdy nie było, nie jest i niemal na pewno nie będzie tak, że nie musimy martwić się o sponsorów... To nie działa na zasadzie, że wystarczy telefon lub mail, aby uzyskać pieniądze. Potrzebne nam są wzmocnienia, podobnie, jak każdemu klubowi. Wystarczy spojrzeć na nasz udział w tej edycji Ligi Europy. W zestawieniu z nami Serbowie z Belgradu są zespołem ekstremalnie silnym, który jest rozstawiony nawet w IV rundzie. Przeciwstawiliśmy się im w Belgradzie, ale to nie znaczy, że jesteśmy na tym samym poziomie finansowym.

Siłą, ale częściej słabością klubów są... kibice. To raczej pracownicy KGHM i ich rodziny, czy mieszkańcy okolicy?
Robiliśmy badanie i okazuje się, że nie ma reguły. Mecze oceniane jako umiarkowanie atrakcyjne, przyciągają 50 proc. kibiców z Lubina i okolic. Pracownicy i członkowie rodzin stanowią 35-40 proc. widzów, w zależności od meczu. Inaczej dzieje się, gdy do Lubina przyjeżdża Śląsk, Legia, Lech czy Wisła. Wówczas gościmy więcej członków rodzin i pracowników KGHM. Jednak my nie patrzymy, czy kibice są związani z KGHM, czy nie. Kiedyś kluby były dotowane, zakładowe. Dziś najważniejszy jest wynik finansowy. My już myślami jesteśmy przy następnym sezonie, szukamy rozwiązań zwiększenia frekwencji, podpisania nowych umów reklamowych czy sponsorskich.

Liczymy na kibiców z Lubuskiego. Bliżej jest do nas z Zielonej Góry niż z Jeleniej Góry

Słowem, potrzebni są Zagłębiu kibice z Lubuskiego?
Oczywiście, bardzo nam na nich zależy. Z Zielonej Góry na nasz stadion dojedziemy szybciej niż z Jeleniej Góry. Czyli granice województw nie mają większego znaczenia. Dostępność biletów na nasze mecze dziś jest tak powszechna, że bilety bez problemu można już kupić w Zielonej Górze, Nowej Soli, Żarach. Są do kupienia w punktach STS i placówkach Empiku. Zarzut, że bilety są zbyt drogie? Porównajmy je z cenami biletów na spotkania Falubazu. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w lidze żużlowej występują gwiazdy formatu światowego i klub miał w pełni prawo wyznaczyć taką cenę, ale jednak my w dobrej cenie oferujemy najwyższą klasę rozgrywkową najbardziej popularnej dyscypliny sportu. W tej chwili pracujemy nad kwestią wyjazdów z parkingów, gdyż liczba miejsc parkingowych jest satysfakcjonująca.

Kibice stanowią problem wielu klubów...
Nie mamy zatargów. Ale kiedy wyniki sportowe są dobre to prawdopodobieństwo takiego konfliktu jest mniejsze. To często jest lekceważone, ale bardzo ważne są w tym pieniądze. Przez to, że średnia zarobków jest niższa niż w innych klubach, panuje lepsza atmosfera w szatni, ale i na trybunach. Pieniądze nie budzą takich emocji. Jak mówiłem odeszliśmy od kominów, płacimy mniej, ale stabilnie. Dla nas to kluczowe. Negocjując kontrakty przez cały czas mamy to na uwadze.

Koledzy z działu sportowego prosili mnie abym zapytał, czy w perspektywie, gdy zaplecze Zagłębia spadło z III ligi, w której grać będzie teraz piłkarski Falubaz, możliwe są ruchy kadrowe między tymi dwoma zaprzyjaźnionymi klubami?
To pytanie do dyrektora sportowego, ale nie przypominam sobie, abyśmy rozważali jakieś zapytanie, a musi ono nadejść z drugiej strony. Ale jeśli zawodnik będzie chciał grać w zaprzyjaźnionym klubie...

Co dalej?
Rozwijamy się. Ale to nie znaczy, że rozbudowujemy administrację. Myślimy o przyszłości. Chcemy utrzymać wysoki poziom, ale nie damy się opanować manii kompletowania zespołów tylko za pieniądze. Oczywiście negocjujemy z Filipem Starzyńskim i jego belgijskim klubem. Na dziś w kadrze mamy dwóch innych zawodników grających na tej pozycji, Jana Vlaskę i wychowanka Piasta Iłowa, Adriana Rakowskiego. Mamy nadzieję utrzymać ten zespół i zmiany będą polegały najwyżej na tzw. przewietrzeniu szatni. Skupiamy się na sobie, a nie na tym co dzieje się wokół. Nie będzie też masowych przejść młodych zawodników do pierwszego zespołu, starannie planujemy ich kariery w długoterminowej perspektywie. Pieniądze nie grają na boisku, ale odgrywają sporą rolę w piłce...

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.