Cyprian Łakomy

Maupal: Street art zawsze posiada polityczny ładunek

Maupal: Street art zawsze posiada polityczny ładunek Fot. archiwum artysty
Cyprian Łakomy

Mauro Pallotta, czyli Maupal stworzy niedługo mural na ulicach Poznania. Zanim będzie można go podziwiać, rozmawiamy o street arcie i procesach społecznych, które go inspirują.

Często zdarza się Panu sytuacja, że władze jakiegoś miasta zapraszają i proponują stworzenie muralu?

Zdarzyło się to już kilkukrotnie. Większość tych propozycji spłynęła już po tym, jak opublikowałem murale przedstawiające papieża.

Mural „Superpope”, na którym przedstawił Pan Franciszka w pozie Supermana przysporzył Panu międzynarodowego rozgłosu. To z tą pracą kojarzony jest Pan w pierwszej kolejności. Nie czuje się Pan w jakimś stopniu zakładnikiem tej pracy i jej sukcesu?

W pewnym sensie tak, i nie ukrywam, że trochę mnie to denerwuje. Jestem artystą od dwudziestu lat i wcześniej robiłem wiele innych rzeczy na tym polu. Natomiast sam fakt, że ludzie na całym świecie poznali mnie dzięki wizerunkowi papieża, uważam za rzecz bardzo pozytywną.

Jak w ogóle doszło do tego, że zajął się Pan street artem i wykonywaniem murali? Czy wcześniejsze działania artystyczne drastycznie różniły się od tego, co robi Pan teraz?

Po ukończeniu akademii sztuk pięknych pracowałem jako malarz. Żyłem z moich obrazów. To zmieniło się wraz z nadejściem kryzysu ekonomicznego. W 2014 r. zdecydowałem się umieścić moje pierwsze dzieło na ulicy. To był właśnie „Superpope”. Uważam ten mural za syntezę myśli wielu ludzi z całego świata. Franciszek od początku swojego pontyfikatu postrzegany jest jako ktoś z kim wiąże się ogromne nadzieje, osoba, które wiele może w tym świecie naprawić.

Papież to jednak niejedyna postać z medialnego świecznika, którą postanowił Pan umieścić w swoich pracach. Jest też Angela Merkel, Donald Trump i inni. Jak w ogóle postrzega Pan swoją rolę jako artysty? Czy uważa się Pan za kogoś w rodzaju whistleblowera; twórcę, który poprzez sztukę ostrzega ludzi przed niebezpieczeństwami dzisiejszych czasów?

Moją sztukę staram się zawsze odnosić do aktualnych wydarzeń. Sięgam po to, co jest na szczycie piramidy - po charakterystyczne dla tych wydarzeń symbole i postaci. Jeśli więc osoba Angeli Merkel reprezentuje przemiany zachodzące aktualnie w społeczeństwie niemieckim, to wykorzystuję w moich muralach jej podobiznę. Stawiam na możliwie najbardziej syntentyczny komunikat. Ma to duży plus w postaci tego, że pozostawiam odbiorcy stosunkowo szerokie pole interpretacji. Dobrym przykładem jest moja praca „Yes, I can”, przedstawiająca Donalda Trumpa z włosami w kształcie grzyba po wybuchu bomby atomowej. Choć przemawia on zwłaszcza do tych, którzy nie zgadzają się z prowadzoną przez niego polityką, również jej zwolennicy uznają ten mural za realistyczny.

Wspomniał Pan o problemach społecznych. Może Pan wskazać te, które w sposób szczególny twórczo napędzają?

Wyróżniłbym dwa. Pierwszym jest trwający kryzys migracyjny. Drugi, który wydaje mi się nadal aktualny, to problem nierówności kobiet i mężczyzn. To problem bliski mojemu sercu i widoczny w moich codziennych obserwacjach, ale też o bardzo uniwersalnym wydźwięku, bo przecież nie mamy z nim do czynienia wyłącznie we Włoszech. Uważam, że gdybyśmy znaleźli antidotum na te dwa problemy, jakość życia przynajmniej w świecie zachodnim uległaby znaczącej poprawie.

U podstaw zarówno skomplikowanej sytuacji migracyjnej, jak i nierówności kobiet i mężczyzn leżą jednak przede wszystkim dysproporcje ekonomiczne. Żyjemy w czasach zmiany, jesteśmy świadkami pewnej tranzycji. Komunizm upadł, a kapitalizm nie działa. Czekamy na jakiegoś zbawiciela, mesjasza, który przywróci równowagę.

W Polsce kult kapitalizmu ma się wciąż dobrze i niemal zewsząd słychać, że wolny rynek jest panaceum na wszystkie problemy. Jak to jest we Włoszech? Czy głosząc takie opinie, traktowany jest Pan jak odmieniec, czy jest więcej ludzi podzielających Pan zdanie?

Mam świadomość tego, że Polska przez wiele krajów traktowana była jako laboratorium, poligon przejścia z realnego socjalizmu na model kapitalistyczny. Ten ostatni jest tu obecny stosunkowo niedługo. We Włoszech - o 50 lat dłużej. Dlatego w przypadku mojego kraju można już mówić o zmęczeniu ludzi tym systemem, a nawet o jego fazie schyłkowej. Po latach jego trwania, ludzie uświadamiają sobie, że kapitalizm pozbawiony reguł jest być może dobry dla niewielu, ale na dłuższą metę szkodliwy dla bardzo wielu. I nie jest to zdanie wyłącznie środowisk takich jak anarchiści czy komuniści.

Czy środowisko streetartowe we Włoszech jest również tak bardzo politycznie zaangażowane jak Pan?

Za istotę street artu uważam w ogóle wywoływanie konkretnej reakcji u odbiorcy. Ten typ sztuki ma to do siebie, że zawsze posiada przekaz ekonomiczny, społeczny czy polityczny. Nie jest street artem jakikolwiek malunek zamieszczony w przestrzeni miasta czy byle jaka dekoracja uliczna. Całe środowisko we Włoszech myśli w ten sposób, więc prace o takim wydźwięku są czymś często spotykanym. O nacechowanie sztuki ulicznej pierwiastkami społeczno-politycznymi dbają jej najważniejsi twórcy i odstępstwa od tej zasady są z reguły dość rzadkim zjawiskiem.

Miał Pan okazję oglądać murale na ulicach Poznania. Czy przy tej okazji zauważył Pan coś, co wyróżnia street art w Polsce na tle innych krajów?

W Polsce zauważyłem, że murale generują większe społeczne napięcie, bardziej angażują przechodniów niż w innych krajach. To pozytywne zjawisko skutkuje m.in. przychylnością lokalnych władz i w konsekwencji - większą liczbą pozwoleń na ich umieszczanie w przestrzeni miasta. Sam, będąc beneficjentem takiej sytuacji, jestem tego dobrym przykładem. Co zaś tyczy się samej formy murali, które widziałem w Poznaniu, to wydaje mi się, że wasi twórcy z dużo większą swobodą dobierają kolory niż ma to miejsce w innych krajach. Ze szczegółowych już spostrzeżeń - polscy streetartowcy nie przywiązują też aż takiej wagi do kształtu powstających murali.

Jest Pan już po kilku rozmowach w poznańskim urzędzie miasta. W najbliższych miesiącach na naszych ulicach mamy podziwiać mural Pańskiego autorstwa. Wie Pan już co, gdzie i kiedy u nas namaluje?

Wybrałem dwie lokalizacje, jedną mniejszą, a drugą większą. Obie znajdują się w centrum Poznania. Nie chciałbym na razie zdradzać, co to za miejsca. Czekam na oficjalne pozwolenia, dzięki którym będę mógł rozpocząć pracę. Dopuszczam wiele wariantów tematycznych. Być może będzie to coś związanego z migracją ludności lub problemami ekonomicznymi, o których przed chwilą rozmawialiśmy. A może stworzę też mural inspirowany historią miasta? Nie wykluczam żadnej z możliwości.

(śmiech)

Mauro Pallotta włoski streetartowiec i twórca murali. Tworzy pod pseudonimem Maupal. Światową sławę przyniósł mu w 2014 r. naklejony przy jednej z rzymskich ulic wizerunek papieża Franciszka w pozycji Supermana, zatytułowany „Superpope” („Superpapież”). Jego prace dotykają najważniejszych procesów społeczno-politycznych na świecie. Pallotta posługuje się autorską techniką malowania na stalowej wełnie. Na przestrzeni kilku kolejnych miesięcy Maupal wykona mural, który pojawi się w centrum Poznania.

Cyprian Łakomy

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.