Masowy odstrzał dzików pod Szamotułami krytykują nawet myśliwi
Myśliwi z Szamotuł mówią, że populację dzików z ich obwodu łowieckiego czeka odstrzał na wielką skalę. Krytykują ten pomysł i przyznają, że za niewywiązanie się z tego obowiązku mogą ich spotkać surowe konsekwencje. Tymczasem inspektorzy z szamotulskiej inspekcji weterynaryjnej nic na ten temat nie wiedzą. Wskazują, że nie dysponują żadnym dokumentem, który by na to wskazywał.
Od wielu lat ciepłe zimy sprzyjają wzrostowi populacji dzików. Ponadto rolnicy w powiecie szamotulskim na potęgę uprawiają kukurydzę, a tysiące hektarów upraw sprzyjają bytowaniu zwierząt. Dają im nie tylko schronienie od lipca do grudnia, ale także doskonałe pożywienie.
Myśliwi mówią o rzezi
Andrzej Jęczmyk z Koła nr 51 „Daniel” w Szamotułach wyjaśnia, że w związku z zagrożeniem epidemią afrykańskiego pomoru świń (ASF) koła łowieckie mają drastycznie zredukować populację dzików żyjących na terenie poszczególnych obwodów. Pomysł ten wcale im się nie podoba.
- Afrykański pomór świń tak naprawdę zaistniał na ścianie wschodniej. Z tego co wiemy, ta choroba Wisły nie przekroczyła, a nawet jest o wiele dalej na wschód
- tłumaczy.
Ile dzików musi zostać zabitych w okolicach Szamotuł i czy jest to możliwe? Co o masowym odstrzale tych zwierząt sądzi inspekcja weterynaryjna? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień