Lisowski: To wojna wypowiedziana przez niewidzialnego przeciwnika. Silniejszego

Czytaj dalej
Fot. Justyna Lisowska
Katarzyna Kachel

Lisowski: To wojna wypowiedziana przez niewidzialnego przeciwnika. Silniejszego

Katarzyna Kachel

Nagle musieliśmy wirtualne światy zmienić na jeden dotkliwie realny, zmienić plany, poznać się lepiej z członkami rodziny, zbudować nowe przyzwyczajenia i rytuały codzienne, zastanowić się, czy umiemy piec chleb, a może nawet zorientować się, gdzie na osiedlu jest najbliższe ujęcie wody. To trochę jak wojna - mówi o czasie pandemii Krzysztof Lisowski, poeta, krytyk literacki i zbieracz snów. Do księgarń trafił właśnie wybór z twórczości krakowskiego autora: „Domy dni. Antologia osobista”.

9 lutego, jeszcze przed pierwszym polskim chorym na COVID-19, pisał pan, że ludzie chcą pozbyć się czasu. Jak pandemia zmieniła pana postrzeganie czasu?
Pandemia nałożyła się na moje przejście na emeryturę, mniej więcej. Proszę sobie wyobrazić 42 lata intensywnej pracy na różnych stanowiskach w ruchu wydawniczym, w środowisku literackim, głównie jako redaktor - i może nie nagle, ale od końca lata 2019 to wszystko się rozluźnia, spowalnia, zamyka. Pewne rzeczy jeszcze się robi, na zlecenie, żeby dorobić do emerytury, nie wyjść z wprawy, dla kontaktów z ludźmi, z „następcami”, którzy coś chcą jeszcze „powierzyć naszemu doświadczeniu”. Ale już się jest na zewnątrz, a nie w środku. Ale to jest też czas - chwilami dość rozkoszny - niekonieczności, nieużywanie budzika, z możliwościami rozłożenia inaczej danej aktywności, innego niż uprzednio harmonogramu. Ale pyta pani o „pozbywanie się czasu” - otóż wszyscy, w niektórych momentach czy fazach zwrotnych w naszym życiu indywidualnym czy społecznym odczuwamy presję czasu, te wszystkie ciężary, na które zostaliśmy skazani, gdy, jak mówi posępny myśliciel rumuński Emil Cioran, „zostaliśmy przez urodzenie wrzuceni w czas”.

Pułapka?
Chcielibyśmy coś zmienić, rozluźnić, uwolnić się, ułożyć inaczej, a okazuje się, że doba stale ma 24 godziny, a my nie robimy się młodsi, tylko starsi; zegar tyka. Więc może wyrzucimy zegarki? Napijemy się czegoś mocniejszego? Oddamy się mądrzejszej lub głupszej, bezpiecznej lub nie, zbiorowej aktywności? Poszukamy jakiejś iluzji? Odkąd trwa pandemia, staram się zachowywać nadal „normalnie”, oczywiście przy przestrzeganiu wymogów bezpieczeństwa - w sposób ograniczony kontaktuję się z ludźmi bezpośrednio, dużo spaceruję, jeżdżę na rowerze, ale i bardziej zamykam się w domu/w sobie - więcej czytam, studiuję dzieła różnych myślicieli, specjalistów od dżumy i innych pandemii. Np. dziełko ciekawego włoskiego filozofa Marco Filoniego: „Anatomia oblężenia. Strach w mieście” albo dla równowagi: W.H. Audena „Antologię grecką”. Piszę nie tylko wiersze, ale i eseje, które ukazywały się i ukazują m.in. w krakowskim „Czasie Literatury” czy w „Gazecie Wyborczej”, a wkrótce pojawią się i w miesięczniku „Twórczość”.

W dalszej części artykułu przeczytasz m.in. o tym, jaki bedzie nasz krajobraz po pandemii

Pozostało jeszcze 77% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.