Lider nie pomógł w tak istotnych pojedynkach

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Jakub Lesiński

Lider nie pomógł w tak istotnych pojedynkach

Jakub Lesiński

Nie będzie finału, a derby o brąz. Mimo wszystko to porażka. Kto jest temu winien? Zwraca się uwagę na słabszą postawę Jasona Doyle’a

W głębi duszy można było odczuć, że te dziesięć punktów zaliczki Fogo Unii z pierwszego meczu z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra w Lesznie to chyba jednak nieco więcej niż mniej. Czyli, odpowiadając na często zadawane w poprzednim tygodniu pytanie: bardziej dużo, niż mało. Z drugiej strony zielonogórzanie nie byli bez szans, bo przecież nie przegrali na „Smoczyku” 30:60, tylko 40:50. Mimo wszystko ta „dycha” siedziała w głowie, ale były nadzieje, że na W69 uda się osiągnąć chociażby odwrotny wynik z Leszna, bo 50:40 już dawało finał. Dlaczego? Falubaz był na wyższym miejscu po rundzie zasadniczej. Stąd taki komfort.

Radości z powodu korzystnego wyniku osiągniętego na zielonogórskim torze nie ukrywał menadżer Fogo Unii. Piotr Baron może nie skakał w sali konferencyjnej ze szczęścia, jednak wyraził je w dość oryginalnych słowach. - Cieszymy się jak jasna cholera - zakomunikował dziennikarzom. - W sumie to chciałbym podziękować swojej drużynie, bo tego dnia stanęła na wysokości zadania. Byliśmy bardzo zdeterminowanym zespołem i udało nam się tutaj wywalczyć remis. Strasznie baliśmy się tego meczu. Mówiło się, że te dziesięć punktów to dużo. My natomiast wiedzieliśmy, że dużo i mało. Przecież można przegrać dwa, trzy wyścigu i jest po robocie. Próbowaliśmy przez cały mecz pilnować tego wyniku. Dodatkowo, to pogoda była naszym sprzymierzeńcem - komentował Baron.

Z kolei opiekun Falubazu pokazywał się dziennikarzom w odmiennych nastrojach. Przed telewizyjną kamerą uśmiechał się, natomiast na samej konferencji był wyraźnie przygnębiony porażką. - Żal jest nam straconych okazji, bo mecz w Lesznie mogliśmy pojechać dużo, dużo lepiej. Rewanż też. Leszczynianie wygrali zasłużenie. U nas było za dużo problemów. Jason Doyle jest naszym liderem. Nie zrobił punktów, podobnie jak w pierwszym meczu półfinałowym - zauważył doświadczony szkoleniowiec, który odniósł się także szerzej do postawy Australijczyka. - Przerabiałem to z Jasonem Crumpem. Jak gość walczy o mistrzostwo świata, to daje z siebie maksimum emocji i ogólnie wszystkiego. Na drugi dzień to powietrze z niego uchodzi. Uważam, że to samo jest z Doyle’m. Zawodnik ma prawo mieć lepsze i gorsze dni. My jedziemy cały rok. Potem mamy cztery mecze w play off i dlaczego to się dzieje akurat na drugi dzień po Grand Prix? Jest to przeładowane. Potem przyjeżdżają i nie wszyscy wytrzymują te emocje. Jemu się nie udało i zaprezentował się słabo. Musimy teraz skupić się na kolejnych meczach i je wygrać - zapowiedział Cieślak.

Kapitan Falubazu przyznał, że trochę jest mu smutno. - Robiliśmy co mogliśmy, walczyliśmy, jednak musimy przyjąć to z pokorą. Nie przegraliśmy tego drugiego spotkania, jednak czkawką odbił nam się ten pierwszy półfinał. W tym dwumeczu pojechaliśmy jednak dużo lepiej, niż w rundzie zasadniczej. Z Unią trudno się rywalizuje. Są napędzeni, ich juniorzy znajdują się w dobrej formie. Nie udało się - podsumował Piotr Protasiewicz.

Opiekun zielonogórzan ma nadzieję, że teraz to właśnie Unia sięgnie po mistrzostwo. - Leszczynianom życzę, żeby chociaż wygrali finał, abyśmy wiedzieli, że przegraliśmy z mistrzem, a nie srebrnym medalistą - stwierdził trener Falubazu.

Jakub Lesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.