Ławica: Dla linii lotniczych zawsze liczy się biznes i opłacalność [ROZMOWA]

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wyelgalski
Norbert Kowalski

Ławica: Dla linii lotniczych zawsze liczy się biznes i opłacalność [ROZMOWA]

Norbert Kowalski

Rozmowa z prezesem Ławicy Mariuszem Wiatrowskim oraz wiceprezesem Grzegorzem Bykowskim o nowych połączeniach z poznańskiego lotniska.

Gdzie ostatnio leciał Pan z Poznania za granicę?
M.W.: Dość niedawno w sprawie służbowej do Dublina.

A gdzie chciałby Pan polecieć?
M.W.: Jest wiele miejsc w których nie byłem, przede wszystkim w Azji. Chciałbym kiedyś polecieć do Japonii.

Uda się tam polecieć z Poznania?
M.W.: Nie, ponieważ nie jesteśmy lotniskiem, które mogłoby wysyłać duże samoloty na tak dalekie dystanse. Daleki Wschód to domena dla hubów, czyli tzw. lotnisk przesiadkowych takich jak Warszawa, Frankfurt, Amsterdam, Paryż czy londyńskie Heathrow.
G.B.:

Chcielibyśmy latać przede wszystkim do największych miast Europy Zachodniej i to jest naszym marzeniem.

Prowadzicie Państwo rozmowy nad otwarciem kolejnych połączeń z Poznania?
G.B.: Mamy swoją wewnętrzną listę kierunków, gdzie połączenia z Poznania miałyby według nas duży potencjał. To są kierunki, do których warto byłoby latać z Poznania i z których mieszkańcy również mogliby przylatywać do nas.

Poda Pan konkretne miasta?

G.B.: Oczywiście, że nie. Wiem, że czytelnicy chcieliby, abyśmy przedstawili miasta, do których staramy się namówić linie lotnicze. Jeśli jednak powiedziałbym, że marzymy o tym, aby mieć połączenia np. do Belgradu, to nie wpłynęłoby to dobrze na naszą pozycję w rozmowach z liniami lotniczymi. Dlatego nie mówimy o konkretnych miastach.

Mariusz Wiatrowski (z lewej) i Grzegorz Bykowski zapewniają, że Ławica wciąż będzie się rozwijała
Waldemar Wylegalski

A o konkretnych krajach?
G.B.: One są raczej dość oczywiste, gdyż Polacy latają przede wszystkim na zachód. Są na tej liście miasta niemieckie, do których chcielibyśmy latać częściej lub mieć więcej połączeń. Oprócz tego północne i środkowe Włochy, jak i Hiszpania, Francja oraz Wielka Brytania.

A Portugalia?
G.B.: To bardzo mały kraj i taka wisienka na torcie. Bardzo chciałbym, żeby Poznań miał połączenie do Lizbony, lecz musimy pamiętać, że to miasto jest na drugim końcu Europy a lot do niej trwałby ok. 4,5-5 godzin. W takim razie lot do Lizbony i z powrotem zająłby ponad 10 godzin. Przez ten czas ten samolot mógłby polecieć np. z Poznania do Oslo i z powrotem, a do tego wykonać jeszcze lot do zachodnich Niemiec. Linie lotnicze biorą pod uwagę przede wszystkim opłacalność a latanie przez pięć godzin przenosi się na koszty, które ponosi linia.

Tanie linie lotnicze niechętnie otwierają tak dalekie połączenia?
G.B.:

Według Michaela O'Leary'ego, szefa Ryanaira, najbardziej optymalne są trasy na ok. dwie lub dwie i pół godziny. Ryanair nie chce wchodzić na rejsy długodystansowe, bo uważa, że różnica w kosztach między linią tradycyjną a tanią jest bardzo mała na długich transach, zaś największe zarobki można uzyskać właśnie na krótszych trasach, gdzie mniejsze znaczenie ma np. cena paliwa. Dlatego tak bardzo nas cieszy połączenie z Madrytem, gdyż tam lot zajmie ponad trzy godziny.

Czy w następnych miesiącach możemy spodziewać się ogłoszenia kolejnych nowych połączeń z Poznania?
G.B.: Nowe połączenie jest ogłaszane zwykle ok. 7-9 miesięcy przed pierwszym lotem. Linie lotnicze chcą w ten sposób dać sobie czas, by odpowiednio je rozreklamować i sprzedać bilety. Dzisiaj już jest nierealne, by jakakolwiek linia otworzyła nowe połączenia na wakacyjny szczyt sezonu, bo nie byłoby wystarczająco dużo czasu na ich wypromowanie. Ponadto w związku z tym, że linie lotnicze poinformowały już o nowych połączeniach, które wystartują jesienią, są bardzo małe szanse, że jeszcze coś do tego dołożą. Teraz skupiamy się głównie na tym, co może się pojawić w siatce połączeń w przyszłym roku. Jesienią zapewne ogłosimy połączenia, które wystartują wiosną przyszłego roku.

Jaki potencjał ma poznańskie lotnisko?
M.W.: W naszym regionie możemy zapewnić dostępność dla 3 mln pasażerów. Dla Polski współczynnik mobilności wynosi 0,8, co oznacza, że statystycznie jeden Polak wykonuje rocznie niepełną podróż. Dla Europy ten współczynnik wynosi 2,5. To oznacza, że mamy jeszcze możliwość trzykrotnego wzrostu.
G.B.: Potencjał poznańskiego lotniska równa się liczbie mieszkańców Wielkopolski. Założyliśmy, że w 2030 roku średnio każdy mieszkaniec Wielkopolski wsiądzie do samolotu i gdzieś poleci.
M.W.: To jednak jedynie uproszczenie, bo musimy pamiętać, że z południa Wielkopolski część osób jeździ do wrocławskiego lotniska, zaś z zachodniej Wielkopolski sporo osób udaje się na berlińskie lotniska. Dla mieszkańców Wielkopolski to świetna opcja, gdyż w praktyce mogą wybierać różne porty lotnicze.

Dla Państwa to jednak nie jest chyba dobra wiadomość?
G.B.: Nie można traktować tego jako złej wiadomości, bo takie jest po prostu uwarunkowanie biznesu. Nie możemy obrażać się na to, że z Poznania możemy dojechać w trzy godziny do Berlina, Gdańska czy Wrocławia. Po prostu prowadzimy biznes w takich uwarunkowaniach.

Czy poznańskie lotnisko może konkurować z Warszawą oraz mniejszymi portami w Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu?
G.B.: W przypadku warszawskiego lotniska to jest jak pytanie czy sklep osiedlowy może konkurować z dużym hipermarketem. I oczywiście może, ponieważ z innego powodu jeździ się do dużego centrum handlowego, a po inne zakupy udajemy się do sklepu osiedlowego. I podobnie jest w przypadku lotnisk. Port lotniczy w Warszawie jest centralnym lotniskiem dla Polski i jest innym obiektem niż Ławica. Z Krakowem czy Rzeszowem raczej nie konkurujemy, ponieważ one są za daleko. Możemy konkurować z lotniskami, które są ok. trzech godzin drogi od Poznania. Jeśli Wrocław, Szczecin, Bydgoszcz czy Gdańsk posiadają takie same połączenia jak my, to oczywiście konkurujemy z nimi o pasażera. A jest wiele czynników, które wpływają na to, które lotnisko zostanie wybrane przez pasażera.

Czy Poznań może jednak konkurować z innymi polskimi lotniskami o nowe połączenia lotnicze? Patrząc na lotniska we Wrocławiu czy Gdańsku, łatwo można zauważyć, że jest tam więcej kierunków do wyboru.
M.W.:

Obecnie w naszej siatce mamy 29 połączeń regularnych i 36 połączeń czarterowych. W tym roku ogłosiliśmy już osiem nowych połączeń regularnych (Kijów, Tel Awiw, Ejlat, Walencja, Billund, Oslo, Ateny Madryt – dod. red.). To jest duży postęp, ale nie możemy też namnożyć zbyt wielu połączeń. Może się okazać, że przy dużym wzbogaceniu oferty w krótkim czasie, pasażerowie wybiorą najtańszą opcję, przez co na innych trasach nie będzie latało wiele osób. W takim przypadku linia lotnicza dojdzie do wniosku, że takie połączenia trzeba będzie zlikwidować.

G.B.: Wielkopolanie na pewno chcieliby mieć tyle nowych połączeń jak np. Kraków. Trzeba jednak odwołać się do magii liczb. Biznes lotniczy co roku rozwija się o kilka lub kilkanaście procent. W sytuacji, kiedy krakowskie lotnisko ma 5 mln pasażerów rocznie, to 10-procentowy wzrost wynosi pół miliona pasażerów. Jeśli w Poznaniu mamy plan w tym roku na 1,8 mln pasażerów, to nasze 10 procent wynosi jedynie 180 tys. pasażerów. My rozwijamy się w takim samym tempie jak pozostałe porty lotnicze. Jednak to, że jesteśmy szóstym regionalnym lotniskiem w Polsce i obsługujemy mniej pasażerów, nawet przy takim samym tempie wzrostu procentowego, przekłada się na liczbę nowych połączeń uruchamianych przez linie lotnicze.

Mariusz Wiatrowski (z lewej) i Grzegorz Bykowski zapewniają, że Ławica wciąż będzie się rozwijała
Waldemar Wylegalski

Dlaczego w przeszłości zostało zlikwidowane połączenie Ryanaira do Rzymu?
M.W.: W przypadku tego połączenia było świetne obłożenie i nie mieliśmy wątpliwości, że ono powinno zostać. Jednak przewoźnik uznał, że zyski z biletów były niesatysfakcjonujące. Musimy też pamiętać, że my nie konkurujemy tylko z polskimi miastami, ale z całą Europą. Ryanair ma bazy na 86 lotniskach i wszystkie chciałyby mieć połączenia do Rzymu. Chociaż obłożenie z Poznania było bardzo dobre i wydawało się, że nie ma powodów, by zawieszać te połączenie, to tak się stało. Linia lotnicza przede wszystkim musi zarabiać na danym połączeniu. Jeśli tego nie ma lub zarobki są za małe, to przewoźnik bez sentymentu odpuszcza takie połączenie.

Od czego zależy to, czy dana linia otwiera w jakimś mieście nowe połączenie?
G.B.: Jako zarząd lotniska spotykamy się z przedstawicielami linii lotniczych i zachęcamy ich do otwierania nowych połączeń. Przedstawiamy różne analizy, dane i sugerujemy nowe kierunki. Jednak to linia musi mieć przekonanie, że dane połączenie ma potencjał i loty z Poznania do np. Belgradu się po prostu opłacają. My jedynie możemy zachęcać, ale to linia lotnicza zawsze podejmuje ostateczną decyzję czy otwiera nowe połączenie.
M.W.: W uproszczeniu można powiedzieć, że linie lotnicze chcą mieć zapewniony na danej trasie ruch lotniczy i odpowiednie zyski. Dlatego z naszego punktu widzenia ważne jest też, by wybierać lotnisko położone jak najbliżej miejsca zamieszkania. Pasażerowie często wybierają inne lotniska, gdyż ceny biletów są z nich trochę tańsze. Często nie biorą jednak pod uwagę innych kosztów pośrednich takich jak dojazd, parking przy lotnisku, czy posiłek w trakcie podróży. Jeśli Wielkopolanie będą korzystali z Ławicy, a nie innych lotnisk, to zwiększają się nasze szanse na kolejne połączenia lub na zachowanie obecnych. Jeśli Ławica nie jest dla Wielkopolan lotniskiem pierwszego wyboru, to pozbawiamy się szansy na inwestycje linii lotniczych oraz rozwój lotniska.

Czy na dane połączenie może nie zgodzić się lotnisko w mieście, do którego np. z Poznania chciałaby latać konkretna linia?
G.B.: Wszystkie porty lotnicze są lotniskami użyteczności publicznej. To oznacza, że linia lotnicza tylko daje informację o nowym połączeniu i jest ono realizowane, o ile warunki na to pozwalają. Naszym marzeniem zawsze były loty do Eindhoven, lecz Wizzair nie mógł już znaleźć miejsca na tym lotnisku, mimo że chcieliśmy mieć takie połączenie już kilka lat temu. Z drugiej strony weźmy pod uwagę zawieszone loty do Rzymu. Oprócz niezadowalających zysków dla Ryanaira, na lotnisku Ciampino nie było już miejsc. Z kolei na większym lotnisku Fiumicino zmieniła się stawka opłat lotniskowych i przewoźnik nie był zadowolony. W związku z tym Ryanair wycofał część swoich lotów z Rzymu i zostawił tylko najlepsze połączenia z miast, których uzyskiwał największy dochód za loty do stolicy Włoch. Zawsze liczy się biznes i opłacalność.
M.W.: Każde lotnisko chce, żeby linie lotnicze do niego latały i każde lotnisko chce pobierać jak największe opłaty. Jak najwięcej chcą też jednak zarobić linie lotnicze, które mogą stwierdzić, że nie chcą płacić danych stawek za korzystanie z konkretnego lotniska. To jest biznes i to jest normalne.

Poznań jest atrakcyjnym miastem dla linii lotniczych?
M.W.:

Nie jesteśmy miastem typowo turystycznym jak Kraków czy Gdańsk. Dopiero budujemy nasz rynek turystyczny. Jeszcze do niedawna głównie wywoziliśmy pasażerów. Chcemy jednak wybierać takie kierunki, które mają także potencjał ruchu przywozowego do Poznania.

W takim razie czy w najbliższych latach Poznań prześcignie lotniska we Wrocławiu, Gdańsku czy Krakowie, z którymi rywalizuje?
G.B.: Będziemy się starali otwierać coraz więcej nowych połączeń, adekwatnie do naszego potencjału i tego samego życzę naszym konkurentom, bo to będzie oznaczało, że Polska się dobrze rozwija i mamy stabilną gospodarkę. A jak Polska się będzie rozwijała jako kraj to linie będą coraz bardziej zainteresowane poszczególnymi lotniskami, w tym Poznaniem.
M.W.: Nie ścigamy się z innymi lotniskami, a staramy się dopasować ofertę do oczekiwań naszych klientów i zapewnić stabilny rozwój ruchu lotniczego w długim okresie, co konsekwentnie realizujemy przez ostatnie lata.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.