Kupa w basenie Ruda w Rybniku to głupi żart i realne ogromne koszty

Czytaj dalej
Aleksander Król

Kupa w basenie Ruda w Rybniku to głupi żart i realne ogromne koszty

Aleksander Król

W niedzielę po raz piąty w to lato zabrudzony został basen Ruda w Rybniku. Kupa w basenie: takie hasło pojawiło się już kolejny raz i obiegło lotem błyskawicy całe miasto, bo oznacza obowiązkowy zakaz wchodzenia do wody. Ratownicy znów musieli wyprosić wszystkich z wody, bo w dużym basenie rekreacyjnym około godz. 17 pojawiły się... ludzkie odchody.

Kupa w basenie: to już nie jest śmieszne

Coś jest na rzeczy, bo o ile wcześniej odchody pojawiały się w brodziku, to w ostatnich dwóch przypadkach problem dotyczył basenu dużego, w którym nie ma niemowlaków, tylko osoby dorosłe i młodzież.

- Tracimy poczucie humoru. Można odnieść wrażenie, że basen jest zanieczyszczany celowo, z premedytacją. Gdy kogoś przyłapiemy, poniesie surową karę - zapowiada Rafał Tymusz, dyrektor MOSiR.

Kara dla żartownisia może wynieść nawet 20 tys. zł

- Ktoś to robi na złość albo dla idiotycznego żartu. Wiadomo, w brodziku to co innego. Jeszcze dziecku może się zdarzyć. Choć nie powinni na wypróżnienie się dziecka pozwolić rodzice. Ale w basenie rekreacyjnym? To niepojęte - zauważają ratownicy, którzy teraz jeszcze baczniej przyglądają się osobom przebywającym w wodzie. W Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji rozkładają ręce. Jak złapać kogoś, kto zabrudza w tak obrzydliwy sposób wodę?

- Mamy monitoring, ale przecież kamer nie ma pod wodą. To jakieś fatum. My już zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. Wyciągi z regulaminu podajemy przez ratowników. Tablice powiesiliśmy przy brodziku, które mówią, że wejście do brodzika w przypadku małych dzieci tylko w pieluchomajtkach. A tu się rzecz pojawia w dużym basenie, rekreacyjnym. To jest dla mnie niewyobrażalne - mówi Tymusz.

Niestety, miasto ponosi olbrzymie straty w związku z takimi incydentami.

- Za każdym razem musimy tę wodę przechlorować, zdezynfekować, a potem zlecić jej badanie. Do tego dochodzą koszty związane z brakiem przychodów. Nie zamykamy całego basenu, ale wyłączamy dany obiekt na jakiś czas. Proponujemy wówczas bilet ulgowy. Ludzi wówczas jest mniej - dodaje Tymusz.

Rybniczanie, których już 5 razy w sierpniu wypraszano z basenów Rudy, pytają wprost, czy podobne incydenty miały miejsce w poprzednich sezonach, tylko po cichu usuwano problem?

- Absolutnie nie. Nie ma nic po cichu. W zeszłym roku mieliśmy jeden taki przypadek na brodziku. W ciągu 4 lat funkcjonowania Rudy po remoncie zdarzyło się to tylko raz - mówi Tymusz.

W mieście zapowiadają surowe kary dla osób przyłapanych na niechlubnym procederze, które będą musiały pokryć straty.

- Złamanie regulaminu, który zabrania m.in. załatwiania potrzeb fizjologicznych w wodzie, wiąże się z mandatem 500 zł. Koszt badania bakteriologicznego wynosi 200 zł. Szacowane utracone przychody ze względu na obniżone koszty biletów to około 15 tysięcy. Prace techniczne związane z przechlorowaniem i filtrowaniem to około 150 zł. Osoba, która świadomie i celowo zanieczyści nieckę basenową ekskrementami, może zostać pociągnięta do odpowiedzialności karnej i finansowej z tytułu utraconych przychodów oraz niewłaściwego zachowania w miejscu publicznym oraz ze względu na zagrożenie dla zdrowia innych użytkowników obiektu - mówi Agnieszka Skupień, asystent prezydenta Rybnika, tłumacząc, że łączna kara może wynieść nawet 20 tys. złotych!

Tymczasem w sanepidzie zapewniają, że po dezynfekcji woda będzie bezpieczna. - Do wody dodawana jest duża dawka podchlorynu sodu, która wszystko zabija. Po zrobieniu kolejnych badań, które potwierdzą, że w wodzie nie ma już obecności czynników, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu, dopiero wtedy obiekt jest dopuszczany do użytkowania - mówi Katarzyna Malcherczyk, zastępca dyrektora PSSE w Rybniku.

Jak się okazuje, problem nie dotyczy tylko basenu w Rybniku, choć tu jest największy. W te wakacje dwukrotnie zanieczyszczony odchodami był np. basen odkryty w Bytomiu. - Mieliśmy dwa takie przypadki w tym sezonie w brodziku. Musieliśmy wszystkich wyprosić z wody, głęboko ją przechlorować, wypuścić częś ćwody i napełnić. To duże straty - przyznaje Andrzej Kocyba z OSiR-u w Bytomiu.

Aleksander Król

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.