Anna Czocher - historyk, pracownik IPN, Oddział w Krakowie

Krakowskie „peżetki”

Wraz z rozwojem AK wzrastała liczba kobiet w jej szeregach Fot. Fot. archiwum AN PAN i PAU, sygn. KIII-150, 722 Wraz z rozwojem AK wzrastała liczba kobiet w jej szeregach
Anna Czocher - historyk, pracownik IPN, Oddział w Krakowie

1939. Udział kobiet w konspiracji wojskowej Polskiego Państwa Podziemnego był naturalną konsekwencją ich zaangażowania w przedwojennych wojskowych i harcerskich organizacjach kobiecych.

Już jesienią 1939 r. gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz sformułował podstawowe wytyczne wykorzystania ochotniczej służby kobiet w okresie konspiracji, ich praw, obowiązków oraz form organizacyjnych.

Kobiety w podziemnej armii

Zorganizowanie i kierowanie służbą kobiet zlecono płk Marii Wittek, przedwojennej komendantce Przysposobienia Wojskowego Kobiet (od 1991 r. pierwsza kobieta-generał Wojska Polskiego). Jak pisała, rekrutację i szkolenie kobiet jako żołnierzy prowadzono „tak dla potrzeb bieżących, jak też tworzenia rezerw na końcową fazę wojny, w której przewidywano wystąpienie do otwartej walki powstańczej z okupantem”. Komendant ZWZ-AK gen. Stefan Rowecki służbie kobiet-żołnierzy nadał nazwę WSK - Wojskowa Służba Kobiet.

WSK obejmowała służbę kobiet w ramach różnych komórek organizacyjnych ZWZ-AK. Przydzielano je, według potrzeb i kwalifikacji do jednostek, w których pracowali mężczyźni. Kobiety zajmowały się łącznością, legalizacją (produkcja fałszywych dokumentów), prowadziły pracę biurową komend, uczestniczyły w dywersji, pracy propagandowej, wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Na czas otwartej walki szkolono je w zakresie służby zdrowia, intendentury, łączności, opieki nad żołnierzem, służby wartowniczej, transportowej, obrony przeciwlotniczej i przeciwpożarowej, udziału w akcjach dywersyjnych, propagandowych, wywiadowczych i bojowych.

Pomoc Żołnierzowi

Wraz z rozwojem Armii Krajowej wzrastała liczba kobiet w jej szeregach. Gen. Rowecki, który bardzo pozytywnie odnosił się do służby kobiet, w maju 1942 r. powołał w strukturach Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK tworzoną przez kobiety komórkę - Referat Pomocy Żołnierzowi (PŻ) - która w kwietniu 1943 r. rozwinęła się w samodzielny podwydział. Na czele PŻ stanęła mjr Hanna Łukaszewicz „Ludwika”, a służące tam kobiety nazywano popularnie „peżetkami”.

PŻ była wzorowana na przedwojennym Polskim Białym Krzyżu, który według słów jego przewodniczącej Heleny Paderewskiej zajmował się „opieką nad żołnierzem w ogóle, gdy był zdrowym i aby go utrzymać w zdrowiu, aby go w pełnej miłości i poświęceniu dla sprawy utrzymać, na duchu podnieść, oświecić i z obowiązkami obywatelskimi zapoznać”. Istotą akcji PŻ było zatem zapewnienie wsparcia materialnego i moralnego żołnierzom AK. Choć PŻ powołano głównie z myślą o powstaniu i okresie odtwarzania sił zbrojnych, to gen. Rowecki określił także zadania służby w okresie konspiracji. „Peżetki” miały organizować i odbywać szkolenia, nieść pomoc oddziałom partyzanckim, prowadzić opiekę nad rannymi, inwalidami, wysiedlonymi, jeńcami i więźniami. W okresie planowanego powstania powszechnego rola „peżetek” miała zostać rozszerzona, a do ich zadań zostało zaliczone prowadzenie gospód żołnierskich, opieka nad żołnierzami chorymi i rannymi, współudział w opiece nad inwalidami wojennymi i rodzinami żołnierzy, zwłaszcza nad sierotami.

Terenowe struktury wojskowej konspiracji posiadały zdecydowanie mniejszy zasięg i możliwości działania niż centrala w Warszawie. Niemniej konspiracja krakowska uważana jest za jedną ze sprawniej działających, również w zakresie funkcjonowania w niej kobiet. Referat PŻ BIP Okręgu AK Kraków powstał w listopadzie 1942 r., a na jego czele stanęła Irena Augustyniak „Oleńka”. Pracami referatu w obwodzie krakowskim kierowała Aleksandra Mianowska „Kama”. Z szacunkowych danych wynika, że w Okręgu Kraków było około dwustu przeszkolonych „peżetek”, ale tylko część można wskazać z nazwiska.

Czegóż to nie żądano od „peżetki”

Założenia akcji PŻ wymagały przeszkolenia kadry instruktorek. Kandydatki na instruktorki poddawano ostrej selekcji oraz oczekiwano całkowitej dyspozycyjności w okresie walki i w razie przydziałów funkcyjnych. Kobietom wprowadzanym w pracę podziemną stawiano bardzo wysokie wymagania. Aleksandra Mianowska uważała, że były, i musiały być, większe niż te stawiane kobietom w polskiej armii na Zachodzie. Wspominała: „Czegóż to bowiem nie żądano od peżetki: winna się odznaczać dojrzałością psychiczną, ideowością, energią, równowagą życiową i fizyczną, pogodą ducha, opanowaniem itd.” Dodała, że „wybierano do Peżetu jednostki o wyjątkowej odporności zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Wiadomo, że u każdego żołnierza „morale” - to sprawa najistotniejsza; tak więc „peżetka” miała być osobą zdolną to morale w każdych okolicznościach podtrzymać, na co w szkoleniu kładziono szczególny nacisk”.

Praca w podziemiu wymagała od kobiet przełamywania barier, zdobywania nowych umiejętności. Mianowska, wspominając początki służby wojskowej napisała: „Przeszkolenie rekruckie przeszłam w Krakowie […] następnie przeszłam przeszkolenie ściśle peżetowskie z kursem kierowcy ciężarówek łącznie. Egzamin teoretyczny to był drobiazg, natomiast prowadzenie ciężarówki, w moim wypadku z Krakowa do Skały Kmity, było bardziej skomplikowane, gdyż szosa wydawała mi się absolutnie za wąska!”. Pracy w podziemiu poświęcały gros czasu. Zofia Świercz-Brunarska „Safonka”, łączniczka „Oleńki” wspominała: „Dzień jest dla mnie za krótki. Dobrze, że od paru tygodni w niemieckiej firmie, gdzie pracuję, mamy często nocną zmianę. Odsypiam więc przepracowaną noc w dwie, trzy godziny, i już cały dzień „wolny”! Pracy w konspiracji przybywa lawinowo”.

Zadania krakowskiego PŻ

Praca „peżetek” była zazwyczaj żmudna i niepozorna, a czasami zupełnie nie kojarząca się z konspiracją. Jedną z cech krakowskich kobiecych struktur konspiracyjnych było skoncentrowanie sporej ilości działań wokół legalnie działających instytucji: Polskiego Czerwonego Krzyża oraz Rady Głównej Opiekuńczej (centrala mieściła się w Krakowie) i jej lokalnej agendy Polskiego Komitetu Opiekuńczego Kraków-Miasto. Wiązało się to niejednokrotnie z tym, że konspiratorki były zatrudnione w instytucjach charytatywnych i pod ich auspicjami, pozostając w łączności z dowództwem konspiracyjnym, wykonywały prace wykraczające poza zakres działań legalnych. Przykładem tego typu prac była pomoc więźniom. Dobrze zorganizowany i efektywny był zwłaszcza dział krakowskiego PŻ zajmujący się wysyłką paczek dla więźniów obozów koncentracyjnych. Mianowska wspominała: „grupa peżetek […] spełniała zadania bardzo nieefektowne i nie mające wiele wspólnego z bohaterstwem bojowym: kroiła całe kilogramy słoniny i przetapiała na smalec w olbrzymich, 25-litrowych garach. […] Czasem np. smalec ani rusz nie chciał zastygnąć i biedne peżetki musiały owe 25-litrowe gary umieszczać w łazience, w wannie z zimną wodą co trochę zmienianą. Każdego dnia poszczególne czynności musiały być punktualnie wykonane, tak, by zawsze tego samego dnia, z końcem tygodnia, paczki mogły odejść”. Z uwagi na zakazy władz okupacyjnych paczki były wysyłane nielegalnie, pod pozorem, że czynią to rodziny więźniów. Pakowanie paczek obywało się w mieszkaniu Zofii Myczkowskiej-Morawskiej „Agaty”.

Krakowskie „peżetki” zajmowały się gromadzeniem zapasów żywności, szyciem żołnierskiego ekwipunku, zarówno bielizny i koszul (np. grupa pod kierunkiem Izabeli Kuklewicz „Honoratka”), jak i emblematów, opasek. Przydzielano je do służby kolportażowej, kurierskiej, legalizacyjnej, wydawniczej. Krakowska PŻ wydawała zresztą swoje pismo „Służba Kobiet”, które ukazywało się od czerwca 1943 r. do czerwca 1944 r. Pod swoją opieką „peżetki” miały również około 30 ukrywających się osób pochodzenia żydowskiego.

Po powstaniu warszawskim na pierwszy plan wysunęła się bezpośrednia pomoc żołnierzom AK. Dożywiano rannych rozlokowanych w szpitalach, akcję zorganizowała i koordynowała Maria Kostrzewska „Janowa”. Skoncentrowano się także na pomocy oddziałom leśnym. „Peżetki” dostarczały im odzież, przybory toaletowe, materiały piśmiennicze, w grudniu 1944 r. paczki świąteczne. Ekspediowanie paczek poprzedzała konieczność zebrania potrzebnych produktów w ramach akcji społecznych. Z uwagi na przebieg wojny gospody żołnierskie w okręgu krakowskim nigdy nie powstały, niemniej wykonano ogrom prac organizacyjnych zmierzających do ich przygotowania. Kilka „peżetek” zostało oddelegowanych do oddziałów partyzanckich. Odejście od koncepcji powstania nie pozwoliło „peżetkom” w pełni zrealizować zakładanych celów, odegrały jednak w podziemnej armii niezwykle istotną, choć mało spektakularną rolę.

Anna Czocher - historyk, pracownik IPN, Oddział w Krakowie

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.