Konsumpcja pro-life [FELIETON]

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas / Polska Press
ks. Jacek Siepsiak SJ

Konsumpcja pro-life [FELIETON]

ks. Jacek Siepsiak SJ

Komisja bioetyczna KEP zasygnalizowała problem etyczny. Pomijam fatalną formę, szkodliwą, gdy szczepionki ratują cywilizację. Ale zwrócenie uwagi na korzystanie z technologii, która rozwinęła się (choćby w minimalnym procencie) na bazie czegoś, co część etyków katolickich nazywa złem, jest zachętą do refleksji nad naszą ludzką kondycją. Bo zwierzęta (z całą sympatią dla nich) chyba nie mają takich dylematów.

Skoro problemem jest korzystanie z komórek płodów niegdyś zabitych do opracowywania technologii, która teraz ratuje życie, to musimy poważnie zapytać się o wykorzystywanie wszelkiego „pierwotnego” zła.

Jeśli tego nie zrobimy, to damy się uwikłać w „wojnę kulturową”, na której ci sami, którzy bronią życia nienarodzonych, lekceważą życie narodzonych. I odwrotnie.

Stąd kilka pytań: Czy możemy korzystać z technologii wypróbowanych na wojnach? Bez doświadczeń von Brauna z rakietami zabijającymi londyńczyków loty kosmiczne rozwijałyby się inaczej. Czy wolno nam zatem cieszyć się pierwszym „śmigłowcowym” lotem na Marsie, tym bardziej że firma Messerschmitt (pod zmienioną po wojnie nazwą) walnie przyczyniła się do rozwoju tej techniki? Nieprzypadkowo to jej helikoptery transportują pacjentów na SOR-y. Mamy z nich nie korzystać? Uwaga, wyjątek! Tu wolno, bo ratują życie. A kosmiczna technologia GPS? Czy mamy wybór?

Co z dziećmi umierającymi w kopalniach lub na wojnach o surowce? Czy robić biznesy z dyktatorami? Może pod warunkiem potępienia łamania praw człowieka? Choć wtedy trudniej handlować.

Często mamy poczucie, że nasz wybór (konsumencki) już nie cofnie zła, nie przywróci życia zabitym. Usprawiedliwiamy się, że tylko bogaci z Zachodu mogą sobie pozwolić na ocenę produktów: nie tylko, czy są zdrowe, ale też, czy nikt nie został zniewolony lub zabity przy opracowywaniu technologii. Nie wierzymy również, że ta wiedza coś zmieni. Jesteśmy przekonani, że decydują handlowcy, a nie konsumenci.

Tymczasem okazuje się, że „strajk konsumencki” ma sens. Brak popytu daje do myślenia. Również opinia zmusza do zmian. Oczywiście firmy kombinują, wprowadzają pozorne zmiany (na poziomie PR). OK. Ale dlatego właśnie konsumenci powinni się organizować i mieć realny wpływ na swoje organizacje kontrolne.

Dlaczego więc jest w nas tak wiele sprzeciwu wobec handlowych zakazów? Bo może nie potrafimy ocenić jednoznacznie, czy np. kupowanie towarów przewiezionych przez Kanał Sueski, który budowali niewolnicy umierający tysiącami, jest godziwe. To nie jest nieżyciowy dylemat. Jest po prostu stary jak koncepcja grzechu pierworodnego. Nie do rozwiązania. Ale póki go mamy, jesteśmy ludzcy.

ks. Jacek Siepsiak SJ

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.