Komeda nie lubił pisać piosenek, ale tworzył prawdziwe arcydzieła - rozmowa z Januszem Szromem

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Marek Zaradniak

Komeda nie lubił pisać piosenek, ale tworzył prawdziwe arcydzieła - rozmowa z Januszem Szromem

Marek Zaradniak

Z Januszem Szromem, wokalistą jazzowym, dyrektorem artystycznym Warsztatów Jazzowych w Chodzieży rozmawiamy o książce "Komeda Song Book".

Do tej pory znanych było szerzej kilka, bodaj sześć piosenek z muzyką Krzysztofa Komedy. W Pana „Song booku” jest ich 20. Jak Pan je odkrywał?

Janusz Szrom: W roku 1995 kiedy to ja chłopak z prowincji przyjechałem do Warszawy zasiadłem wśród publicznosci na przepięknym koncercie, który ku czci Krzysztofa Komedy powołał do życia Wojciech Młynarski. Moje koleżanki i koledzy prezentowali na nim muzykę Komedy. Ale co najważniejsze to fakt, że Wojciech Młynarski na potrzeby tego właśnie koncertu dopisał 9 tekstów do istniejących melodii i dzięki temu mamy o połowę utworów więcej. Sam Komeda nie był admiratorem formy wyrazu artystycznego, jaką jest piosenka. Trochę ją lekceważył. Uważał, że jest niegodna twórczości i nie zawracał sobie tym głowy. Pisał, gdy go uproszono, tak jak to było w przypadku filmu „Prawo i pięść”, kiedy to powstała piękna ballada „Nim wstanie dzień” do tekstu Agnieszki Osieckiej. Co ciekawe równolegle funkcjonuje ona pod tytułem „Nim wstanie świt” i obie wersje zostały przed laty nagrane na płycie.

To jedna z najpiękniejszych polskich piosenek...

No właśnie Komeda nie chciał pisać, ale spod palców wychodziły mu arcydzieła. Był melodykiem. Piękną piosenką była też „Ja nie chce spać, ja nie chce umierać” ze sztuki „Śniadanie u Tiffany'ego” śpiewana przez Kalinę Jędrusik. Wspomnijmy też śpiewaną orzez Urszulę Dudziak piosenkę „Nie jest źle”. Ja te piosenki przez lata zbierałem do woreczka. Wydawało by się, że wszystko w temacie Komeda zostało już zrobione. Usiadłem wygodnie w fotelu i pomyślałem odświeżę sobie kultowy film „Niewinni czarodzieje”. Oglądam go, a w 19 minucie odzywa się piosenka Sławy Przybylskiej rozpoczynająca się od słów „Była pogoda”. Zacząłem szukać i okazało się, że nawet w ZAIKSie nie jest zarejestrowana. Zdobyłem ten utwór i zacząłem się zastanawiać, kto jest autorem tekstu. Nigdzie nie znalazłem takiej informacji, aż filmowcy podsunęli mi taśmę na opakowaniu której było napisane, że autorem słów piosenki „Czarodzieje” jest Włodzimierz Michalczyk. Nie ma po nim śladu, ani w środowisku filmowym ani muzycznym. Może pomogą czytelnicy? Któregoś dnia zadzwonił do mnie Tomasz Lach z prośbą, abym zwrócił uwagę na film „Pingwin” z roku 1963. Tam na dalekim tle słychać Krystynę Konarską. Wtedy nie wiedziałem, że to jest ona słychać było dwa anglojęzyczne utwory. Odnalazłem je wydane na płycie Polonia Records Stanisława Sobuli. Na płycie też nie było informacji, kto śpiewa. Zacząłem pytać. Napisałem do Urszuli Dudziak, czy to nie ona, a ona odpowiedziała: na szczęście nie ja, ale na 99 procent śpiewa to Krysia Konarska. Okazało się, że pani Krystyna zagrała w tym filmie jedną z głównych ról. Oczywiście pojawił się też drugi obok „Rosemary’s Baby” światowy hit napisany przez Komedę, czyli ballada z filmu „Riot” Buzza Kulika. Śpiewa ją Bill Medley. Podobno w tamtych latach był to hicior. Do tego utworu w roku 1995 także Wojciech Młynarski napisał tekst i zmienił tytuł z „One Hundred Years” na „Samotne wyspy serc”. Zaśpiewał to Marek Bałata.

A utwór „Matnia”, który swego czasu nagrała grupa Bemibek?

Przepięknie zaśpiewali go scatem, ale w 1995 roku Młynarski napisał tekst, który warto przeczytać. Ten utwór jako jedyny nie pojawił się na płycie z koncertu, która w roku 2001 była dołączona do „Rzeczypospolitej”. Ja te wszystkie piosenki zebrałem do jednego woreczka i uzbierało się ich 20. Uważam, że ta twórczość piosenkowa zaczęła żyć własnym życiem.

Co dalej? Czy będzie koncert, albo płyta?

Na płytę nie mam pomysłu, ale na pewno trzeba by zebrać te wszystkie utwory w wersji oryginalnej.

To trzeba zrobić podwójny album. Jedna płyta z wersjami oryginalnymi, druga z nowymi.

To fajna idea. Na razie wydaniem książki zainteresowane jest miasto Ostrów Wielkopolski. Songbooków, czyli śpiewników w Polsce nie ma w ogóle, a to wynika z pasji. Ucieka się przed rodziną do swojej piwnicy, aby klepnąć jeszcze parę nut i zamknąć kolejny projekt. A potem szuka się wydawcy. Pierwsza była wydana w 10 tomach przez Agatę Passent Agnieszki Osieckiej. Drugim jest moja publikacja dotycząca Andrzeja Zauchy. Ta czarna dziura w Polsce jest kompletnie niezagospodarowana.

Czy to są już wszystkie piosenki Komedy czy będzie Pan szukał dalej?

Nie znalazłem więcej, ale marzyłbym, aby coś się jeszcze wykluło. Są jakieś zapiski, jakieś notatki odnalezione w Stanach Zjednoczonych. Gdyby wśród tych materiałów znalazła się jakaś prymka, byłoby wspaniale. Utwory, które mam, rozdaję na warsztatach studentom i mam nadzieję, że na koncercie finałowym w czwartek 1 sierpnia pokaże się ich jak najwięcej.

Marek Zaradniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.