Małgorzata Oberlan

Kogo cieszą maseczki? Sklepowych złodziei! Kradną coraz zuchwalej

Kogo cieszą maseczki? Sklepowych złodziei! Kradną coraz zuchwalej Fot. Polska Press
Małgorzata Oberlan

Zamaskowani "na legalu" kradną recydywiści, ale i nowi złodzieje, jak mówi o nich sklepowy personel. Chyba nikogo obowiązek zakrywania twarzy tak nie rozzuchwalił. Jak zatrzymać plagę kradzieży w sklepach?

Dwa czekoladowe mikołaje i dwie paczki herbatników - taki łup zgarnął w małym sklepie spożywczym przy ul. Szczytnej na starówce w Toruniu pewien osiemnastolatek. Fanty były warte zaledwie 20 złotych, ale delikwent trafił w połowie listopada do aresztu. Przesada? Rzecz do dyskusji.

Przyłapany przez personel złodziej uderzył pracownika torbą. Obezwładniony i przejęty przez wezwaną policję szybko usłyszał zarzuty. Przed sądem może odpowiadać za kradzież szczególnie zuchwałą, która po latach, mocą Tarczy 4.0, wróciła niedawno do Kodeksu karnego. Grozi za nią nawet osiem lat więzienia. Pytanie, czy taką prawną ekwilibrystyką rządowi faktycznie uda się zatrzymać plagę kradzieży...

Z chęci pomocy sklepikarzom

O tym, że złodziejstwo sklepowe się nam w pandemii rozpleniło poinformowało samo Ministerstwo Sprawiedliwości. Przykre informacje ogłosiło nie bez powodu, bo uczyniło to przy okazji wspomnianej Tarczy 4.0.

"W czasie epidemii nastąpił duży wzrost liczby kradzieży. Na przykład w Warszawie i okolicach było ich w marcu więcej o 37,5 proc., a w kwietniu – o 32 proc. Okradanie w czasie pandemii sklepikarza, który ledwo może utrzymać się na rynku, należy traktować tak, jakby ktoś okradał powodzian. A kradzieże w czasie klęski żywiołowej od lat traktowane są w nauce prawa karnego jako przykłady wyjątkowej zuchwałości, która zasługuje na szczególne potępienie. Dlatego jako nowy typ przestępstwa, zagrożony surową karą do 8 lat więzienia, wyszczególniamy kradzież zuchwałą, dokonaną m.in. w sklepie" - wyjaśnił resort w komunikacie.

Okradanie w czasie pandemii sklepikarza, który ledwo może utrzymać się na rynku, należy traktować tak, jakby ktoś okradał powodzian

W środowisku prawniczym nieco się zagotowało, bo owa "zuchwałość szczególna" niespecjalnie w przepisach została doprecyzowana, dając szerokie pole do interpretacji, ale handlowcy generalnie byli "za". Trudno im się dziwić, skoro wielu z nich doświadczyło owej zuchwałości osobiście. Słowa przedstawicieli resortu wyjaśniające, że zmiana prawna została "podyktowana chęcią pomocy przedsiębiorcom, którym brakuje skutecznych narzędzi do walki z zawodowymi złodziejami sklepowymi", trafiły na podatny grunt.

Zamaskowani pokazują "fucki" kamerom

-Idą, jak po swoje. Kamerom pokazują "fucki" - mówi pan Dariusz, ochroniarz w jednej z Biedronek (woj. kujawsko-pomorskie). - Pracuję w ochronie już ładnych parę lat. Osiwiałem podczas pracy w dzielnicy z blokami socjalnymi. Myślałem, że bardziej bezczelnych gieroji już nie spotkam. Ale się myliłem...

W pandemii, jak mówi, złodzieje rozzuchwalili się maksymalnie. Obowiązek noszenia maseczek bardzo im się spodobał i pomógł w robocie. Chyba nikt go tak skrzętnie nie przestrzega, maskując się po same brwi, jak sklepowi rabusie właśnie. Świadomość tego, że na sklepowym monitoringu nie nagra się ich twarz, dodaje im skrzydeł.

- Recydywa kradnie starymi sposobami, tylko częściej i bezczelniej - ciągnie pan Dariusz. - Działają grupowo, na przykład w takiej konfiguracji: jeden czeka w samochodzie przed sklepem, dwóch-trzech wchodzi do obiektu. Kradnie jeden, drugi go zasłania, odwraca uwagę, trzeci asekuruje w razie czego. Potem "myk" do auta i odjazd.

W jeszcze gorszym położeniu niż sklepy z ochroną, choćby jednoosobową na zmianie, są prywatne spożywczaki osiedlowe, działające często do godziny 23.00 "Żabki", albo czynne nawet w weekendy do nocy delikatesy. W nich właściciele czy franczyzobiorcy najczęściej na ochronie oszczędzają.

- Same gonimy tych drani. Ale zanim wyskoczę zza lady i pleksi, zdejmę przyłbicę, to... szukaj wiatru w polu. Szczególnie o zmroku. Przestałyśmy wzywać za każdym razem straż miejską czy policję, bo to już nie miało sensu przy drobnicy, czyli dwóch piwach, albo czekoladzie. Zgłaszamy tylko grubsze kradzieże - nie kryje pani Iwona, ekspedientka z pewnych toruńskich delikatesów.

Recydywa kradnie starymi sposobami, tylko częściej i bezczelniej

Nowi złodzieje? Także... starzy klienci

W tych delikatesach akurat, które przed pandemią działały nawet całodobowo i w ofercie mają szeroki wybór alkoholi, do awanturnictwa, kradzieży i innych cudów panie sprzedawczynie są nawykłe. Ciężkim szokiem, jak to określają, są dla nich "nowi złodzieje".

-To coraz częściej starzy klienci. Niektórych znamy od lat. Mieszkają po sąsiedzku. Nadal przychodzą po chleb i mleko, ale przy okazji kradną kawę, albo słodycze. W życiu by człowiek nie podejrzewał, że akurat ten klient, ta klientka... Boże, co ten wirus z narodem zrobił - wzdycha sprzedawczyni, a koleżanki jej potakują.

Nowi złodzieje kradną z biedy, w którą wpędziła ich pandemia? Czy może i na nich źle podziałał obowiązek maskowania się? Prawdopodobnie czynniki te mogą się nakładać. Medialne doniesienia z całego kraju pokazują, że w ostatnich miesiącach na złodziejską ścieżkę wkroczyły osoby dotąd rzadko na niej spotykane. A to przyłapano 66-letnią emerytkę w spożywczym, a to licealistkę w drogeryjnej sieciówce, innym znów razem wpadł dziadek na targowisku.

Realna ochrona czy populizm?

Jak chronić handlowców przed kradzieżami? W opinii wielu prawników, na pewno nie takimi chwytami, jak wprowadzanie do kodeksu karnego "kradzieży szczególnie zuchwałej" i to przy okazji uchwalania kolejnej tarczy antykryzysowej. Populistycznym posunięciem nazwał to wprost na swoim blogu "Dogmaty karnisty" dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Karnista przypomina, że przepisy zostały przyjęte przez większość sejmową 4 czerwca 2020 roku w ramach ustawy o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych na zapewnienie płynności finansowej przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 (sic!).

"Ministerstwo Sprawiedliwości wytwarza wrażenie, że nowe przepisy związane są merytorycznie z panującą epidemią koronawirusa. W krótkim fragmencie aż trzykrotnie powtórzono, że chodzi o “czas epidemii”, “czas pandemii” i “czas klęski żywiołowej”. (...) Wynika więc z tego jasno, że powodem omawianych zmian w prawie karnym ma być stan epidemii, a uzasadnieniem surowszych kar – szczególna sytuacja wywołana epidemią. W żadnym miejscu uchwalonej ustawy nie odnajdziemy jednak żadnego przepisu, który wskazywałby na to, że wprowadzone zmiany mają dotyczyć właśnie szczególnego czasu epidemii i zwiększać ochronę sklepikarzy w tych okolicznościach. Tego rodzaju rozwiązanie wymagałoby określenia czasu obowiązywania nowych regulacji, a więc posłużenia się tak zwanym przepisem czasowym (ustawą czasową)" - pisze dr Mikołaj Małecki.

Nie tylko w opinii tego karnisty powrót "kradzieży szczególnie zuchwałej" do polskiego kodeksu, tak nieprecyzyjnie opisana jak to się stało, to tylko próba stworzenia wrażenia, że państwo reaguje na zagrożenie. Z nowego przepisu nic szczególnego nie wyniknie, bo żaden sędzia przy zdrowych zmysłach nie wyśle za kraty choćby takiego 18-latka z Torunia, który wpadł z mikołajami i ciastkami. Nawet, jeśli uderzył kogoś torbą. A nawet gdyby taki się znalazł i odsiadkę delikwentowi zafundował, to ten po niej wyjdzie z podniesionymi kwalifikacjami w złodziejskim fachu.

Jak zatem w pandemii skuteczniej bronić handlowców? Tego akurat karniści, tropiący prawne absurdy i populizmy, nie podpowiadają. Być może trudno o recepty na czas, w którym nie sprawdzają się także standardowe modele socjologiczne, psychologiczne czy ekonomiczne.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.