Grzegorz Kończewski

Już dwa potrącone przez auta w okolicach Torunia drapieżniki odzyskały zdrowie w „leśnym szpitalu” koło Lubawy

W okolice Wielkich Radowisk wilk „Rado” został przewieziony w specjalnej klatce dla drapieżników Fot. Iwona Kałużna/ Nadleśnictwo Golub-Dobrzyń W okolice Wielkich Radowisk wilk „Rado” został przewieziony w specjalnej klatce dla drapieżników
Grzegorz Kończewski

Po półrocznej rehabilitacji do swojego naturalnego środowiska trafił wilk, który w lutym został potrącony przez auto w pobliżu Kowalewa Pomorskiego.

Leżącego na poboczu drogi we wsi Wielkie Radowiska drapieżnika zauważył jeden z kierowców, który nie tylko się zatrzymał, ale i postanowił zwierzęciu pomóc. Ostatecznie wilk trafił do funkcjonującego przy leśniczówce Napromek (Nadleśnictwo Olsztynek) w gminie Lubawa Ośrodka Rehablitacji Dzikich Zwierząt, gdzie od razu zajęli się nim leśnicy oraz lekarz weterynarii.

Sześć miesięcy w wolierze

Na szczęście okazało się, że wilk (młody, dwuipółletni basior) nie ma żadnych złamań, nie odniósł też jakiś poważnych obrażeń wewnętrznych. Był poturbowany, badania potwierdziły, że w starciu z autem został mocno stłuczony jeden ze stawów tylnej łapy, dlatego wilk tak bardzo utykał. Było jasne, że bez pomocy ludzi zwierzę nie ma szans, by odzyskać sprawność, a więc i możliwość polowania i utrzymania się przy życiu.

- Nazwaliśmy tego wilka Rado, nawiązując w ten sposób do miejsca jego znalezienia w Wielkich Radowiskach. To w ostatnim czasie był już drugi wilk przywieziony do nas z okolic Torunia. „Mikołaj” - bo tak ochrzciliśmy tego pierwszego, poturbowanego na drodze do Ciechocinka - trafił do naszego ośrodka z połamaną w wyniku potrącenia przez samochód miednicą. A jednak udało się go wyleczyć i w lutym został wypuszczony na wolność. Mieliśmy nadzieję, że leczenie „Rado” też będzie miało tak szczęśliwy finał - mówi Lech Serwotka prowadzący „leśny szpital” w leśnictwie Napromek.

Rado został umieszczony w specjalnej, jedynej w Polsce północnej, wolierze o powierzchni ok. 2 tys. mkw., umiejscowionej w lesie, w okolicach wzniesienia Góra Dylewska, gdzie miał dochodzić do zdrowia. Leśnicy robili wszystko, by drapieżnik miał jak najmniejszy kontakt z człowiekiem, by po prostu nie przywykł do jego obecności. Obserwowano go praktycznie non stop, ale wyłącznie za pomocą kamer. Pożywienie dostarczał tylko leśniczy Lech Serwotka. To właśnie w mięsie umieszczano leki przeciwbólowe, przeciwzapalne i antybiotyki, które miały postawić wilka na nogi. Liczono, że kilkumiesięczne „zwolnienie” basiora z konieczności polowania pozwoli przywrócić sprawność łapie.

Pozostało jeszcze 33% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grzegorz Kończewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.