Jo Nesbø: Fascynuje mnie walka dobra ze złem. Mój Harry jest myśliwym, który chce wygrać WIDEO

Czytaj dalej
Fot. Thron Ulleberg
Maria Olecha-Lisiecka

Jo Nesbø: Fascynuje mnie walka dobra ze złem. Mój Harry jest myśliwym, który chce wygrać WIDEO

Maria Olecha-Lisiecka

Sprzedał ponad 30 mln książek na całym świecie. Zanim został pisarzem, był piłkarzem, maklerem i muzykiem. Nam mówi o tym, jak 20 lat temu przypadkiem stworzył Harry’ego Hole’a i o cienkiej granicy między dobrem a złem. Zdradza też, jak na nowo napisał "Makbeta" i opowiada o swoich pasjach: wspinaczce i piłce nożnej.

Jakie to uczucie, kiedy jest się jednym z najpopularniejszych autorów kryminałów i pisarzy w ogóle na świecie?
Nie wiem, naprawdę (uśmiech). To jest bardziej złożone niż się może wydawać. Kiedy piszesz pierwszą książkę, nie spodziewasz się wielkiego sukcesu, a przynajmniej ja się nie spodziewałem. Popularność jest specyficzna, zwłaszcza dla pisarza. Jest zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy grasz w zespole, a publiczność cię uwielbia i ludzie rozpoznają. Pisarz musi poczekać, aż ludzie kupią jego książkę i dopiero to, że tych książek sprzedaje dużo, coraz więcej, jest potwierdzeniem, że wykonuje dobrą robotę. Jakie to uczucie? Miłe. Ale tak naprawdę nie czuję, że jestem innym pisarzem niż wtedy, kiedy zaczynałem pisać. Popularność chyba mnie nie zmieniła. Nadal spędzam sporo czasu w samotności, bo pisarz jest samotnym człowiekiem. Dalej siedzę i piszę kolejne historie i czekam, czy ktoś je potem kupi. Mogę siedzieć w samolocie obok kogoś, kto czyta moją książkę i pozostać anonimowy, jak w czasach, kiedy grałem w piłkę nożną w rodzinnym mieście (Jo Nesbø grał w norweskim klubie Molde, karierę sportową przerwała mu kontuzja - red.).

Niedawno ukazała się pana nowa książka z Harym Hole’em - „Pragnienie”. Czytelnicy czekali na kolejną opowieść z Harrym aż cztery lata. W jakich okolicznościach powstało „Pragnienie”?
Zaczęło się od researchu, który robiłem do tej książki, nawiasem mówiąc początkowo miała mieć inny tytuł - „Wampirysta”. Czytałem sporo o zaburzeniu, które sprawia, że człowiek niekoniecznie chce zabijać, ale odczuwa silną potrzebę, wręcz przymus, picia krwi. Intrygowało mnie, że są podejrzenia, że najbardziej brutalni seryjni mordercy w historii ludzkości mogli być wampirystami. Do dziś są jednak spore kontrowersje, czy zjawisko wampiryzmu w ogóle istnieje. Legendy o Draculi to jedno, a nauka to drugie. Wydaje mi się to jednak na tyle ciekawe, że umieściłem wątek wampiryzmu w swojej nowej książce. No a potem siedząc w kawiarni zacząłem przyglądać się ludziom, którzy siedzieli przy innych stolikach i zrozumiałem, że to są randki, ale takie nietypowe, bo trochę „w ciemno”, umawiane przez aplikację Tinder. I tak połączyłem oba wątki i powstało „Pragnienie”.

Postać Harry’ego Hole’a stworzył pan 20 lat temu. Pamięta pan, jak to się stało, że Harry istnieje? Kto był wówczas inspiracją?
To było jeszcze w czasach, kiedy grałem w zespole (z zespołem Di Derre Jo Nesbø zdobył ogromną popularność w Norwegii, jeszcze zanim stał się rozpoznawalny jako pisarz - red.). Któregoś dnia pewna dziewczyna pracująca w jednym z wydawnictw poprosiła mnie, abym napisał książkę o zespole. Ale ja zaproponowałem, że napiszę coś innego. Pomysł na pierwszą książkę z Harrym („Człowiek-nietoperz” - red.) wpadł mi do głowy podczas wielogodzinnego lotu do Australii - z Oslo do Sydney. Wtedy stworzyłem Harry’ego, choć nie wiedziałem tak naprawdę, kim będzie i jaki będzie. Miałem tylko pewną wizję, jaki będzie mój bohater. Wtedy stworzyłem młodego policjanta alkoholika. Początkowo Harry nie miał być głównym tematem mojej powieści, ale stało się inaczej, teraz jest w nich główną postacią. Nie planowałem tego, tak jak nie planowałem serii książek z Harrym Hole’em. Harry powstał trochę z moich obserwacji życia, a trochę w nim fikcji i fantazji. Dałem mu sporo z siebie. Ale jednak się różnimy.

Co zatem łączy Jo Nesbø z Harrym Hole’em, a co odróżnia?
Harry ma swoją przeszłość i historię różną od mojej, w wielu sprawach się różnimy, ale z drugiej strony, Harry mieszka w Oslo, jak ja. Mieszka w moim poprzednim mieszkaniu, chodzi po mieście, które świetnie znam i uwielbiam jak on, chodzi do tych samych restauracji. Obaj jesteśmy trochę chaotyczni i zdyscyplinowani jednocześnie. Natura melancholika i samotnika też nie są mi obce. Trochę mu siebie dałem, ale to nie jest moje alter ego. Harry towarzyszy mi od lat, ale ja nie jestem Harrym Hole’em (uśmiech).

Dobrze zna pan pracę norweskiej policji. Czy podczas pracy nad kryminałami korzysta pan z pomocy ekspertów, np. policjantów, lekarzy, prawników?

Tak. Kontaktuję się z nimi, kiedy robię research do moich książek. Ale moje kryminały nie są dokumentacją pracy policyjnej, więc dzień pracy normalnego, prawdziwego oficera śledczego różni się od dnia pracy Harry’ego, prawdopodobnie jest trochę bardziej nudny od śledztw, które prowadzi mój Harry (uśmiech). Mogę sobie pozwolić na przyspieszenie akcji, a w prawdziwym śledztwie potrzebne są żmudna praca i cierpliwość. Moje książki to fikcja, ale podaję też fakty. Lubię sprawdzać różne rzeczy, bo kiedy piszę o faktach, chcę mieć pewność, że tak było, dlatego eksperci z zakresu medycyny, prawa czy pracy policyjnej są bardzo pomocni.

Czy może pan opowiedzieć trochę o swojej pracy pisarza? Czy to praca na pełen etat?
Zdecydowanie tak. Ale nie traktuję tego jak normalnej pracy, bo piszę wtedy, kiedy nie mam nic innego do roboty. Kocham pisać. Teraz, kiedy rozmawiamy, jestem w moim apartamencie w Oslo, skąd mam wspaniały widok na stolicę, ale tutaj właściwie nie piszę. Wolę gdzieś wyjść, choćby do kawiarni. A najbardziej lubię pisać w podróży, na lotniskach. Najlepsze pomysły na książki rodzą się, kiedy podróżuję.

Dlaczego został pan pisarzem? Wcześniej pracował pan jako ekonomista, był pan też maklerem i dziennikarzem.
Może dlatego, że sam jestem czytelnikiem, dużo czytam i zawsze dużo czytałem? To tak jak z muzykami: zostają nimi ludzie, którzy sami dużo muzyki słuchają, a pisarzami zostają ci, którzy bardzo dużo czytają. Dorastałem w domu, gdzie było mnóstwo książek i dużo się czytało. Dlatego zupełnie naturalne było dla mnie to, że spróbowałem swoich sił jako pisarz. Pisanie jest rodzajem refleksji nad społeczeństwem, nad światem, historią, którą chcesz opowiedzieć innym, tak jak siedząc z przyjaciółmi przy stole opowiadasz im jakąś historię i widzisz ich reakcje: śmiech, zainteresowanie. Z pisaniem jest podobnie, tyle że reakcja następuje z opóźnieniem, kiedy ludzie przeczytają książkę.

Pisze pan mroczne kryminały, obnażając zło tkwiące w ludziach, ale jednocześnie Harry stara się stać po tej dobrej stronie mocy. W pana książkach jest cienka granica między dobrem i złem, między miłością a chorym, toksycznym uczuciem. Bohaterowie, którzy wydawali się skażeni pierwiastkiem zła, nagle postępują właściwie. Z czego wynika ta mieszanka? Czy z pana fascynacji tą złą stroną ludzkiej duszy, której apogeum było chyba w „Pancernym sercu”?
Zło ma wiele twarzy. Zawsze pojawia się jako przeciwieństwo dobra, które też objawia się na różne sposoby. Ale jeśli zdefiniujemy zło jako brak dobra, a dobro jest tym, do czego ludzie raczej dążą, bo zdrowe społeczeństwo tak robi, to rodzi się pytanie, jak to się dzieje, co powoduje, że jednak czasem ludzie zbaczają z drogi i robią złe rzeczy? To mnie interesuje. Interesuje mnie ludzka natura, ludzka dusza, dlatego piszę o mordercach, którzy żyją poza społeczeństwem, czyli nie uznają norm dobra i zła. I piszę o Harrym, który jest outsiderem, który wiecznie podejmuje ryzyko, aby złapać seryjnego mordercę łamiąc przy tym różne zasady. Ale on już taki jest (uśmiech), jest po prostu wojownikiem, myśliwym polującym na morderców, który ostatecznie stara się przecież ocalić wartości ważne dla nas wszystkich.

Uczestniczy pan w prestiżowym projekcie „Hogarth Shakespeare” domu wydawniczego The Hogarth Press, do którego zaproszono najpopularniejszych współcześnie pisarzy na świecie. Ich zadaniem jest napisanie nowych powieści inspirowanych dziełami Szekspira. Pan pisze swoją wersję „Makbeta”. Jak to się stało, że bierze pan udział w projekcie?
To jest wyzwanie dla mnie jako pisarza i całkiem nowe doświadczenie, aby wykorzystać w swojej książce czyjąś historię, napisaną przed wiekami, a jeśli jest to historia napisana przez Szekspira, to jak można się nie zgodzić? (uśmiech). Czytałem Szekspira w tłumaczeniach norweskich, mam świadomość, że to nie to samo, co angielskie oryginały, ale jednak czytanie i zrozumienia mistrza w oryginale, przynajmniej dla mnie, jest szalenie trudne. Widziałem też wystawiane na podstawie dzieł Szekspira sztuki. Czytałem „Makbeta”, „Hamleta” i poezję Szekspira. Ale nie jestem poetą jak on, dlatego od razu powiedziałem sobie: zero udawania poety, bo to tylko skomplikuje sprawę.

Pana „Makbet” ukaże się w przyszłym roku. Dlaczego wybrał pan właśnie jego?

Bo to historia o zdradzie i żądzy władzy, które prowadzą do morderstwa. To thriller o dążeniu do władzy, a ten temat zawsze mnie interesował.


O czym opowiada „Makbet” według Jo Nesbø? Czy to współczesna wersja tragedii Szekspira, czy też pana nowatorska wizja?

Nie do końca współczesna. Wziąłem szkielet oryginalnej historii i stworzyłem swoją opowieść. „Wyjąłem” ją i osadziłem nie współcześnie, a w latach 70. Mrok i dramatyczne wydarzenia nie są czymś nowym w naszych czasach, towarzyszą ludzkości od zawsze. I o tym pisał Szekspir wieki temu. A dziś ludzie trochę o tym zapominają. Lata 70. to lata mroku, czas zimnej wojny, choć ja pamiętam je jako kolorowe. Moją wersję „Makbeta” osadziłem w pewnym dużym, skorumpowanym mieście, gdzie pracują policjanci. Mój Makbet jest policjantem.

Czym się pan interesuje, poza pisaniem, które pan kocha, i muzyką, której sporo pan słucha?

Uwielbiam wspinaczkę na skałach. Rok temu byłem w Polsce i wspinałem się nawet w Krakowie (dokładnie: na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej - red.).

Jakie książki lubi pan czytać?

Różne, bo dużo czytam: norweskich autorów i światowych. Czytam, bo lubię i dlatego, że chcę wiedzieć, poznać nowe zjawiska, nowe rzeczy. Kiedy robię research do moich książek, czytam książki innych autorów, którzy znaleźli odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Sięgam wtedy po lektury specjalistyczne - psychologiczne i socjologiczne, które próbują wyjaśnić, jak to się dzieje, że człowiek może zabić drugiego człowieka.

Lubi pan też piłkę nożną. Której drużynie pan kibicuje?
Zasadniczo to trzem drużynom: norweskiej Molde, w której grałem jako młody chłopak, w angielskiej lidze jest to Tottenham, a na świecie - zawsze Brazylii, od najmłodszych lat. Już jako dziecko marzyłem o tym, aby zobaczyć ten kraj właśnie dlatego, że uwielbiam brazylijską piłkę.

Czyli kto wygra w tym sezonie Premier League? Tottenham Hotspur?
Chyba nie. Pewnie będzie to Chelsea.

Wrócił pan niedawno z długiej podróży do Tajlandii. Lubi pan podróżować?
Zasadniczo tak. W Tajlandii raczej łapię dystans. Kiedy byłem młodszy, oszczędzałem, aby zwiedzić chociaż Europę, a moim marzeniem była, jak już mówiłem, Brazylia. To marzenie się spełniło. Teraz sporo podróżuję, bo to wynika z mojej pracy, spotykam się z czytelnikami w różnych krajach, w zeszłym roku odwiedziłem Polskę. Ale zauważam, że coraz bardziej doceniam to, że budzę się we własnym łóżku, w moim apartamencie w Oslo, a nie w łóżku hotelowym. Cenię czas, kiedy jestem na miejscu, w Oslo, bo tutaj mieszka też moja córka. To taki paradoks: kiedyś myślałem sobie, że jak będę miał pieniądze i czas, to będę podróżować, a teraz, kiedy mam dużo pieniędzy i mogę swobodnie podróżować po świecie, bardziej cenię sobie spokój i spokojne życie.

Skandynawscy pisarze są bardzo popularni w Polsce, w Europie i na świecie. Z czego, pana zdaniem, wynika ten fenomen?
Często jestem o to pytany, i szczerze? Nie wiem, z czego wynika ten fenomen, bo wielu pisarzy na świecie pisze kryminały. Przypuszczam, że to przez osadzenie kryminalnych historii w zimnej, mrocznej Skandynawii. Tutaj jest klimat dla historii tego typu, pisarze to wiedzą, a czytelnikom się to podoba.

Obawiam się, że pewnego dnia zabije pan Harry’ego…
Wszystko jest możliwe. Harry jest potwornie irytujący i męczący.

Ilu książek z Harrym mogą jeszcze spodziewać się czytelnicy?
Tego nie mogę zdradzić. Harry jest częścią historii, której nie zaplanowałem na konkretną liczbę powieści.

***
Jo Nesbø
Urodził się w 1960 roku w Oslo. Jest literackim fenomen na światową skalę. Łączna sprzedaż jego książek na świecie przekroczyła 30 milionów egzemplarzy. Z wykształcenia jest ekonomistą. W 2013 roku Nesbø został wyróżniony Nagrodą Peera Gynta, przyznaną przez norweski parlament za wpisanie Norwegii na światową mapę literatury. Pisarz dwukrotnie gościł w Polsce: w 2010 roku odebrał honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru, a rok temu odwiedził Wrocław w ramach programu Europejskiej Stolicy Kultury.

Maria Olecha-Lisiecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.