Fuzja Lotosu i PKN Orlen? Tadeusz Aziewicz: - Nie ma zgody na płocką kolonię

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Bołt/Archiwum
Łukasz Kłos

Fuzja Lotosu i PKN Orlen? Tadeusz Aziewicz: - Nie ma zgody na płocką kolonię

Łukasz Kłos

- Nie ma żadnych jednoznacznych argumentów, które przemawiałyby za włączeniem Lotosu do PKN Orlen - mówi Tadeusz Aziewicz, poseł Platformy Obywatelskiej.

Po raz kolejny wraca temat ewentualnej fuzji Grupy Lotos i PKN Orlen. Co takiego jest w tym temacie, że niczym bumerang raz po raz oddala się i wraca?
To trudne pytanie. Trzeba by wejrzeć w dusze decydentów, aby się dowiedzieć, o co w tych wypowiedziach naprawdę chodzi i jakie interesy są przy okazji rozgrywane. Bo za każdym takim „przedsięwzięciem” stoją bardzo poważne interesy rozmaitych grup. Pomysł fuzji zgłosił Henryk Kowalczyk [szef Stałego Komitetu Rady Ministrów - red.], po czym minister energetyki Krzysztof Tchórzewski szybko się od tego zdystansował. Jednolitego stanowiska, jak widać, brakuje.

Co można ugrać na samym takim gadaniu?
Przyznam, że nie do końca wiem. Być może jest to gra na zmęczenie. Najpierw coś zapowiadane jest przez wiele, wiele lat, ale decyzja nie jest podejmowana. A później nagle działania nabierają tempa, gilotyna spada i wszyscy się dziwią, jak to się mogło stać. Dlatego parlamentarzyści z Pomorza, a także samorządowcy i również szeroko rozumiana opinia publiczna powinni zachowywać czujność. Z punktu widzenia gospodarki naszego regionu utrzymanie suwerenności Lotosu jest absolutnie kluczowe. Myślę, że nie musimy sobie tłumaczyć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby Lotos stał się kolonią płockiego koncernu.

Jestem mniejszym optymistą. Sądzę, że raczej mamy krótką pamięć i warto przypominać argumenty.
Grupa Lotos to fundament kapitałowy rozwoju Gdańska i Pomorza.

Utrzymanie centrali dużego koncernu w Gdańsku to nie tylko wysoko płatne miejsca pracy, sponsoring dla kultury i sportu czy też wyższe wpływy z podatków dla samorządów. Suwerenny Lotos to także silny kreator innowacyjności i dynamicznego rozwoju innych firm z naszego regionu.


Zwolennicy fuzji twierdzą, że wraz z nią zakłady nie znikną, tylko tabliczki się zmienią.

Na początku składa się różnego rodzaju deklaracje, by zmiękczyć opór przeciwników. Ale kiedy kości zostają rzucone, każdy rozsądny i odpowiedzialny zarządca takiego podmiotu będzie dążył do minimalizowania kosztów. Bo utrzymywanie dwóch centrów zarządzania jest w dłuższej perspektywie pozbawione sensu. Można odwlekać to w czasie, można się umawiać z samorządami, że przez jakiś czas podatki będą płacone „po staremu”. Ale są to wszystko rozwiązania przejściowe. Siła i pieniądze zawsze będą tam, gdzie zlokalizowana jest centrala spółki.

Może powinniśmy wzbić się ponad regionalizmy i spojrzeć z punktu widzenia interesów Polski. Nie lepiej mieć wielki, choćby tylko jeden, koncern zdolny konkurować na rynku europejskim czy światowym?
Gdybym chciał dokuczyć PiS, to akcentowałbym, że budowa wielkiego koncernu paliwowego kłóci się z promowaną przez nich ideą zrównoważonego rozwoju. Odbiera im elementarną wiarygodność. Wątek regionalny jest istotny, dlatego jeśli nie ma bardzo mocnych argumentów przemawiających za fuzją, to koncerny powinny realizować dotychczasowe strategie rozwoju. Pan Kowalczyk straszy Polaków, że Orlenowi grozi wrogie przejęcie. Być może pan Kowalczyk nie wie - bo od niedawna zajmuje się sprawami nadzoru właścicielskiego - że w poprzedniej kadencji większość PO-PSL uchwaliła ustawę o ochronie niektórych, strategicznych inwestycji, dającą rządowi duże możliwości interwencji w takich wypadkach.

[email protected]

Łukasz Kłos

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.