Eksperymenty medyczne w klinice przy Długiej w Poznaniu? Syn pacjenta: „Nasz ojciec mógł dostać niezarejestrowany lek. Nagle zmarł”

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Dembinski
Łukasz Cieśla

Eksperymenty medyczne w klinice przy Długiej w Poznaniu? Syn pacjenta: „Nasz ojciec mógł dostać niezarejestrowany lek. Nagle zmarł”

Łukasz Cieśla

Trwa śledztwo ws. rzekomych nielegalnych eksperymentów medycznych na pacjentach Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń Szpitala Przemienienia Pańskiego przy ulicy Długiej w Poznaniu. Działania prokuratury to efekt artykułu "Głosu Wielkopolskiego" i relacji lekarzy. Chirurdzy mówili na przykład, że pacjentom z zakrzepicą kończyn dolnych podawano lek niedopuszczony do użytku w Polsce i kończyło się powikłaniami, również zgonami. Z naszą redakcją skontaktowała się już rodzina jednego ze zmarłych pacjentów. - Tata zmarł nagle. Pracownik szpitala, gdy opisaliście sprawę, powiedział nam, że mógł mieć podany lek niedopuszczony do użytku. Chcemy to wyjaśnić – mówi nam Krystian, syn zmarłego pacjenta. Czy w szpitalu w Poznaniu dochodziło do rzekomo nielegalnych eksperymentów? Na to pytanie odpowie śledztwo prokuratury.

Sprawa dotyczy Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń Szpitala Przemienienia Pańskiego przy ul. Długiej w Poznaniu.

WIĘCEJ: Szpital przy Długiej: Szokujące relacje lekarzy z uniwersyteckiej kliniki

Na czym miały polegać rzekomo nielegalne eksperymenty w szpitalu w Poznaniu?


Kilku lekarzy powiedziało nam, że w ostatnich latach pacjentom z zakrzepicą kończyn dolnych zaczęto podawać lek Actilyse. Tymczasem oni nie wiedzieli, jak dawkować ten lek. Preparat nie przeszedł badań klinicznych, nie został dopuszczony do użytku w Polsce do tego właśnie schorzenia. Z relacji tych lekarzy wynika, że lek był podawany nieoficjalnie, poza procedurami i dochodziło do powikłań, również śmiertelnych.

Na podawanie Actilyse naciskać miał rzekomo ówczesny szef kliniki. Jak się okazało, w ostatnich latach był wynagradzany przez koncern farmaceutyczny produkujący Actilyse. Zasiadał w radzie doradczej tej firmy.

Był szef kliniki stanowczo zaprzecza, by w placówce doszło do złamania prawa. Lekarza, który najgłośniej mówił o śmiertelnych powikłaniach po Actilyse, oskarżył o zniesławienie. W sądzie toczy się proces.

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych nielegalnych eksperymentów medycznych w szpitalu w Poznaniu. Syn pacjenta: "Tata czuł się dobrze, ale nagle zmarł"


Po naszym artykule z lipca, poznańska prokuratura wszczęła śledztwo ws. rzekomych nielegalnych eksperymentów na pacjentach. Tymczasem teraz do naszej redakcji zgłaszają się osoby, których krewni zmarli przy Długiej lub padli ofiarą domniemanych zaniedbań ze strony lekarzy.

WIĘCEJ: Prokuratura najpierw nikogo nie przesłuchała ws. kliniki przy Długiej i zgonów pacjentów

Krystian, syn zmarłego pacjenta z zakrzepicą kończyn dolnych: - Mój tata trafił do kliniki przy Długiej w październiku 2016 roku, w wieku 61 lat. Przyszedł tam w piątek, ale usłyszał, że szpital to nie poczekalnia. Stawił się więc tuż po weekendzie. W związku z tym, że miał niedrożne żyły w nogach, planowano u niego przeszczep żył. Dzień po przyjęciu do szpitala, we wtorek, nasza mama była u niego w odwiedzinach, normalnie rozmawiali, tata dobrze się czuł. Wróciła więc do domu, zaczęła robić obiad, ale nagle dostała szokujący telefon, że tata właśnie zmarł. Szpital nie potrafił nam dokładnie wyjaśnić, dlaczego niespodziewanie zmarł dzień przed operacją. W dokumentacji pojawiły się potem sformułowania, że tata przed zgonem miał ataki duszności. To jednak stoi w sprzeczności z tym, co widziała nasza mama, co słyszałem od ojca w czasie naszej rozmowy telefonicznej oraz tym, co powiedział nam pacjent leżący z nim w jednej sali. Wiemy, że w szpitalu nie podawano mu leków przeciwzakrzepowych, które brał wcześniej w domu. Z dokumentacji nie wynika jednak, by podano mu lek Actilyse, o którym pisaliście. Ale rozmawialiśmy z osobą związaną z tym szpitalem. Powiedziała nam, że jest duże prawdopodobieństwo, że tata dostawał w szpitalu ten niedopuszczony do użytku lek. Ta osoba poradziła nam, byśmy nie zostawiali tej sprawy samej sobie. Szpital po śmierci taty zlecił sekcję zwłok, która niczego istotnego nie wykazała. Szpital twierdził też, że zlecił badania morfologiczne. My się po ich wyniki nie zgłaszaliśmy uznając wtedy, że to i tak niczego nie zmieni. Ale teraz, po waszych tekstach, po 3 latach upomnieliśmy się o tamtą morfologię. Szpital oświadczył teraz, że jednak takich badań nie było. Mamy poważne podejrzenia, które zamierzamy wyjaśnić.

Szpital Przemienienia Pańskiego w Poznaniu: zarażano mnie bakterią i straciłem lewą nogę

Lekarze z kliniki przy Długiej mówili nam także, że zdarzały się przeszczepy tzw. lewych żył. To znaczy pozyskiwano żyły przy operacji usuwania żylaków u jednych pacjentów i wszczepiano je innym. Chodzić miało o oszczędności. Lekarze z uniwersyteckiej kliniki wskazują, że tak nielegalnie pozyskane żyły, przynoszone "w słoiku", były niebezpieczne dla biorców. Istniało ryzyko zakażenia bakteriami.

WIĘCEJ: Klinika przy Długiej: Co mają do powiedzenia władze szpitala uniwersyteckiego?

Do naszej redakcji zgłosiła się rodzina kolejnego pacjenta, pana Michała. On przeżył zabieg przy Długiej, ale stracił nogę. Oto relacja pana Michała: - Na początku czerwca 2015 roku wykonano u mnie przeszczep żył. Już po operacji trafiłem do izolatki, zacząłem krwawić, okazało się, że mam bakterię. Potem mnie wypisano do domu zapewniając, że już jestem „czysty”. Ale moja gehenna trwała i to kilka miesięcy. Noga ropiała, bardzo mnie bolało. Na kolejnych wizytach kontrolnych kazano mi wrócić na oddział. Wtedy dowiedziałem się, że przez tę bakterię, którą nadal mam, czeka mnie amputacja. W październiku trafiłem na stół, obudziłem się bez lewej nogi, którą wyłuskano aż do samego biodra.

Małgorzata, siostra pana Michała. - W szpitalu próbowano nas przekonać, że mój brat trafił do kliniki z tą groźną bakterią. Ale gdyby tak było, nie byłoby tej pierwszej operacji. W końcu jeden z lekarzy przyznał, że czasami zdarza się, że protezy, które przeszczepiają pacjentom, są zakażone. Potem się wyparł tej wypowiedzi. Chcieliśmy nawet nagrywać rozmowy z poznańskimi lekarzami. Inny watek to sposób, jak brata potraktowano w Poznaniu. Gdy okazało się, że go zakażano bakterią, trafił do izolatki. Tam załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne, a nieczystości odbierano od niego dopiero następnego dnia. Leżał i jadł w tym smrodzie, a personel szpitala twierdził, że wskutek zakażenia groźną bakterią nie można do niego za często wchodzić. Mój brat przeżywał straszne chwile, miał myśli samobójcze, po utracie nogi nie jest osobą samodzielną. Jest pod naszą opieką.

Szpital Przemienienia Pańskiego: skargi staramy się rozstrzygać z należną uwagą

Rektor Uniwersytetu Medycznego, prof. Andrzej Tykarski, wcześniej mówił nam, że nie słyszał, by w uniwersyteckiej klinice przy ul. Długiej dochodziło do narażania zdrowia i życia pacjentów. Sam pracuje w tym szpitalu, na innym oddziale. Rektor wskazał, że kwestię rzekomych błędów i eksperymentów medycznych powinny wyjaśnić odpowiednie organy.

Z kolei władze Szpitala Przemienienia Pańskiego po naszych pierwszych tekstach stwierdziły, że jeśli zajdzie taka konieczność, to „szpital może rozważyć podjęcie postępowania wewnętrznego”. Jednocześnie doktor Szczepan Cofta, dyrektor szpitala, wskazywał, że Oddział Chirurgii Ogólnej i Naczyń przeszedł procedurę akredytacji gwarantującą dobrą jakość opieki nad pacjentami i potwierdzającą bezpieczeństwo pobytu.

Prokuratura zbada rzekome nielegalne eksperymenty medyczne


W piątek szpital poinformował nas, że zgłaszane skargi czy zastrzeżenia stara się rozstrzygać z należną uwagą i starannością.
- Ponadto powołana została uprzednio komisja wewnętrzna w kontekście ewentualnych zastrzeżeń dotyczących działalności chirurgii naczyniowej. Informujemy także, że - mimo doniesień medialnych - do szpitala nie wpłynęła żadna skarga dotycząca wątpliwości bądź zastrzeżeń w zakresie standardów leczenia pacjentów w Oddziale Chirurgii Ogólnej i Naczyń - poinformował Bartosz Sobański, rzecznik szpitala.

Sprawę rzekomych nielegalnych eksperymentów medycznych i poważnych powikłań będzie teraz wyjaśniać Prokuratura Rejonowa Poznań Stare Miasto.

Łukasz Cieśla

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.