Dużo słów o pensji marszałka. Długa dyskusja, ale ostatecznie radni jej nie obniżyli

Czytaj dalej
Fot. Sebastian Wołosz
Marek Rudnicki

Dużo słów o pensji marszałka. Długa dyskusja, ale ostatecznie radni jej nie obniżyli

Marek Rudnicki

Radni sejmiku województwa zachodniopomorskiego - choć nie wszyscy - nie zgodzili się na obniżenie pensji marszałkowi. Przeciw było osiemnastu. Za uchwałą obniżającą opowiedzieli się tylko trzej radni PiS, a niektórzy nie wzięli udziału w głosowaniu (np. Olgierd Geblewicz).

Gdyby uchwała przeszła, marszałek Olgierd Geblewicz, zarabiający dotychczas 12340 zł brutto, otrzymałby 11500 zł brutto.

Obniżkę zarobków parlamentarzystów i samorządowców o 20 procent zapowiedział w kwietniu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, po aferze dotyczącej nagród dla ministrów rządu PiS.

Rozporządzenie w sprawie obniżenia uposażenia samorządowców rząd przyjął miesiąc później, w maju. Obniżki mają wejść w życie w lipcu. Biorąc pod uwagę wybory (prawdopodobnie w październiku lub listopadzie) ci, którym zarobki zostana obniżone, praktycznie już tego nie odczują, ale obniżka będzie rzutować na zarobki ich następców.

Obniżkę pensji łatwo było przeprowadzić w Sejmie i Senacie, ale już gdy chodzi o samorządowców, zgodę na redukcję wynagrodzenia muszą wydać radni. A ci, jak się okazało, nie zgadzają się z decyzjami rządu.

Przeciw, ale powody różne

Radni sejmiku w większości byli przeciwnik obniżaniu pensji marszałka. Ogólny powód - rząd próbuje ingerować w działania niezależnych samorządów.

- Dziś rząd mówi samorządowi, co ma robić, a za chwilę samorząd będzie otrzymywał dyspozycje, co ma we wszystkim czynić - ironizował radny Artur Nycz z Zachodniopomorskiej Inicjatywy Samorządowej i zapowiedział: - Nie mam zamiaru brać udziału w głosowaniu.

Radny Witold Ruciński (ten sam klub ZIS) chciał wiedzieć, co się stanie, gdy sejmik nie przegłosuje obniżki. Padła odpowiedź, że zrobi to z urzędu wojewoda. A w przypadku sporu z wojewodą sprawa może trafić do Trybunału Konstytucyjnego.

- To bezpośredni zamach na samorząd - denerwował się Józef Faliński (PO). - Ja wstrzymam się od głosowania, nie chcę być marionetką, dosyć tej farsy.

- Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę - ripostował na oburzenie radnych Platformy, Kazimierz Drzazga z PiS i przypomniał akcję PO, „Listę wstydu”, podczas której ujawniano zarobki, w tym jego.

- Nikt wówczas nie wahał się podać publicznie wysokość emerytury mojej żony - mówił Drzazga - choć nie jest osobą publiczną. To pokłosie waszych nieprzemyślanych działań, przekroczenie granic absurdu.

I zaczęły się przytyki

Radny Drzazga został od razu zaatakowany przez radnego PO, Artura Łąckiego:

- Przewodniczący Drzazga stracił szanse, by siedzieć cicho - stwierdził. - Niech popatrzy, ile jego pensja jest wyższa od marszałka. - I w kontekście głośnej sprawy nagród dla urzędników PiS: - Sami daliście sobie pensje, bo jesteście pazerni.

Dostało się też szefowi klubu SLD, Dariuszowi Wieczorkowi, któremu wypomniał, że „zarabia 267 tys. zł, czyli 100 tysięcy więcej niż marszałek”. A marszałkowi radził, że gdy tylko zostanie mu obniżona pensja, „powinien zwrócić się do Sądu Pracy”.

Próbowali tonować dyskusję

Szef SLD Dariusz Wieczorek i radny SPD Jerzy Kolęga próbowali uspokoić napięcie wynikające z dyskusji i zmienić jej ton na bardziej merytoryczny.

Wieczorek nie odpuścił jednak radnemu Łąckiemu w kontekście zarzutów, ile zarabia w Enei. Przypomniał mu, że samorząd nie prowadzi działalności gospodarczej, a jedynie dysponuje pieniędzmi publicznymi. On zaś zarabia tyle, ile mu płaci pracodawca prowadzący działalność gospodarczą.

Dodał jednak przy tym:

- W sprawie wynagrodzeń samorządu powinien decydować sam samorząd, a nie rząd. Gdy jest inaczej, psute jest państwo.

Przypomniał też, że SLD proponowało, aby wysokość zarobków zarządu województwa odzwierciedlała średnią zarobków w regionie, co byłoby sprawiedliwe społecznie, ale wniosek nie przeszedł.

Ustosunkował się też do opinii radnych Platformy, którzy wyrażali oburzenie, że muszą obniżyć zarobki marszałka.

- Platforma chciała wprowadzić dodatkowy punkt do uchwały, aby wyrównać marszałkowi obniżkę zarobków o 20 proc. Robicie więc to samo, co wasi przeciwnicy, a to jest cwaniactwo.

Zaproponował, że skoro uchwała wzbudza tak duże kontrowersje, to należy ją wycofać i poczekać, co zrobi wojewoda. Wniosek formalny został poddany głosowaniu, ale przepadł.

Wieczorek zapowiedział też, że SLD będzie głosowała przeciwko obniżce, gdyż jest przeciwko ingerencji rządu w kompetencje samorządów.

To jest służba. a nie kasa

Agnieszka Przybylska z PiS przypomniała radnym, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy, ale by pełnić służbę”. Padły nazwiska znanych w regionie polityków PiS (zastępcy szefa kancelarii prezydenta RP, Pawła Muchy, wojewody Tomasza Hinca i ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Marka Gróbarczyka), którzy zrezygnowali z wysokich pensji i przeszli na służbę publiczną z niską pensją.

Sam marszałek nie brał udziału w dyskusji. Stwierdził jedynie w kontekście zarzutów opozycji:

- Sam sobie nigdy nie wypłacałem żadnych nagród. Nie wiedzieć czemu ta obniżka ma dotyczyć akurat mnie.

Marek Rudnicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.