Dramat porwanej Helenki. Kiedy rodzic porywa dziecko, to ono cierpi najbardziej

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Justyna Piasecka, Ewelina Samulak-Andrzejczak

Dramat porwanej Helenki. Kiedy rodzic porywa dziecko, to ono cierpi najbardziej

Justyna Piasecka, Ewelina Samulak-Andrzejczak

Uprowadzenia rodzicielskie to w Polsce stosunkowo rzadkie zjawisko. Kiedy do nich dochodzi, poczucie bezpieczeństwa dziecka wali się jak domek z kart...

Pani Anna i Bartosz M. spędzili ze sobą prawie 7 lat. Para doczekała się córeczki. Jednak po 10 miesiącach małżeństwa kobieta złożyła do sądu pozew o rozwód. Sprawa jest w toku. Kobieta wniosła też o pozbawienie męża praw rodzicielskich i zakaz zbliżania się do niej. Bartosz. M. został skazany za znęcanie się nad żoną, ale wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Pani Anna wcześniej mieszkała razem z mężem w Austrii, ale wróciła z dzieckiem do Polski, bo bała się męża.

- Podczas pandemii potrafił wyrzucić ją z dzieckiem z domu, wiedząc o tym, że granice są zamknięte. To jest wykształcony człowiek, ma tytuł doktora z biotechnologii, ale coś z nim jest nie tak

- wspomina ojciec Anny.

Z opinii biegłych sądowych wynika, że Bartosz M. ma zaburzenia osobowości.

- Cechuje go niepohamowany gniew i agresja, nie potrafi przewidzieć swoich czynów, nie umie uczyć się na błędach, odczytywać emocji ludzkich i nawiązywać relacji. Swoje dobro zawsze przedkłada nad dobro innych, nie odczuwa strachu i empatii

- to tylko fragment opinii przytoczony przez Annę.

Czytaj też: Bili pięściami, zmuszali do jedzenia wymiocin. Rodzina znęcała się nad 65-latką

Uprowadzenie Helenki

Bartosz M. - jak mówi kobieta - jest nieobliczalny. Przejawem takiego zachowania była chociażby sytuacja, do której doszło 13 listopada w Wolicy koło Kalisza.

Była niedziela, pani Anna wracała z 3-letnią córeczką Helenką ze spaceru po lesie. Kiedy chciały wsiąść do zaparkowanego samochodu, podeszło trzech mężczyzn, wśród nich był Bartosz M. Próbowali wyrwać dziecko z rąk matki. Kobieta usiłowała uciekać z córką, wówczas napastnicy podcięli jej nogi. Pani Anna upadła, wtedy wyrwali dziewczynkę, wsiedli do samochodu i odjechali.

- Nie pamiętam, czy kopali mnie w głowę, ale boli mnie i głowa, i klatka piersiowa. Mam też pocięte ręce, bo złapałam za ramę samochodu, kiedy odjeżdżali z córeczką. Upadłam i przeciągnęli mnie samochodem po drodze

- relacjonowała po zdarzeniu mama Helenki.

Pani Anna uważa, że uprowadzenie było dobrze zaplanowane. Dodała, że świadek zdarzenia pojechał za ich samochodem i widział, jak przesiedli się do innego auta. Była wówczas pewna, że zabierają dziecko do Austrii, gdzie mieszka jej mąż.

Zdarzenie zostało niezwłoczne zgłoszone policji.

- Policjanci przyjęli zgłoszenie dotyczące porwania rodzicielskiego 3-letniej dziewczynki. Z relacji matki wynikało, że kiedy spacerowała z dzieckiem podbiegło do niej trzech mężczyzn i ojciec dziecka. Dziecko siłowo zostało wprowadzone do samochodu, a następnie wszyscy ci mężczyźni odjechali. Policjanci oczywiście cały czas prowadzą czynności usiłujące ustalić miejsce pobytu ojca oraz dziecka. To dla nas priorytet. Oczywiście bezpieczeństwo dziecka jest dla nas najważniejsze. W tym zakresie współpracujemy również z przedstawicielami innych służb

- powiedziała w niedzielę, tuż po zdarzeniu Anna Jaworska-Wojnicz z kaliskiej policji.

Za Bartoszem M. nie wystosowano listu gończego ani nie uruchomiono Child Alert, bowiem oboje rodzice mają pełnię praw rodzicielskich. Ojciec uprowadzonej dziewczynki skontaktował się z kaliską policją. Po kilku godzinach od zdarzenia wysłał wiadomość, w której poinformował, że córka jest pod jego opieką. Za drugim razem mężczyzna skontaktował się z policjantami telefonicznie, powtarzając, że dziecko jest przy nim. Nie chciał jednak powiedzieć, gdzie się znajduje. Policjanci usłyszeli głos 3-latki, według nich „nic nie wskazywało, by z dzieckiem działo się coś złego”. To jednak nie przerwało poszukiwań dziewczynki.

Czytaj też: Wykorzystał seksualnie 9 dziewczynek. Sąd apelacyjny zdecydował w sprawie wyroku dla Leszka S.

Powrót do mamy

3-letnia Helenka została odnaleziona następnego dnia, 14 listopada w Niemczech. Podejrzenia pani Anny, że jej były partner będzie chciał wywieźć dziecko za granicę, potwierdziły się. Po tym, jak matka dziewczynki otrzymała informacje, że jej mąż przebywa z Helenką w jednym z moteli niedaleko polskiej granicy, pojechała na miejsce razem ze swoim ojcem, szwagrem i kolegą.

- Jak Helenka mnie zobaczyła, to krzyknęła „mama” i wyciągnęła ręce do mnie. Szybko ją złapałam. Nasza interwencja nie odbyła się spokojnie. Mąż był agresywny, rzucił się na mnie z pięściami. Kiedy trzymałam córeczkę na rękach, przewrócił nas na ziemię i próbował mnie kopać. Obecni ze mną mężczyźni odciągnęli go, mogłyśmy wsiąść bezpiecznie do samochodu i udać się do domu

- relacjonowała mama Helenki.

Dziewczynka szczęśliwie wróciła razem z mamą do Polski. - Jestem cała obolała po tym, jak mnie pobili. Córka zaczyna mówić, co tam się wydarzyło. Mówi, że szarpali ją za ręce, że się bała, ale mama po nią przyjechała i zabrała do domu. Córka czuje się bezpiecznie, kiedy jest przy niej ktoś z rodziny, np. dziadek czy wujek. Wtedy czuje się stabilnie. Widać, że to poczucie bezpieczeństwa było u niej bardzo zaburzone. Córka jest też pod opieką psychologa - mówi pani Anna.

Czytaj też: Zbrodnie na dzieciach, które wstrząsnęły Wielkopolską. Popełnili je młodzi przestępcy

Strach o przyszłość

Nie wiadomo, gdzie przebywa Bartosz M. Pani Anna obawia się, że mężczyzna znów będzie próbował porwać dziecko, tym bardziej, że nie było to pierwsze uprowadzenie.

Pierwszy raz Bartosz M. uprowadził córkę, gdy miała 22 miesiące. Wówczas przetrzymywał ją przez 19 dni. Kolejną próbę podjął w maju i czerwcu tego roku.

- Ojciec dziecka jest osobą bardzo agresywną i niebezpieczną. Zachowuje się w sposób nieobliczalny, nieprzewidywalny. To, co się wydarzyło w niedzielę było bardzo gwałtowne i brutalne. On jest porywczym człowiekiem i boję się, że jest w stanie zrobić córce krzywdę. Wiem, w jaki sposób potrafił zachowywać się względem mnie i z tego względu boję się o nasze zdrowie i życie. Wiem, że on nie przejmuje się prawem, dobrem ludzkim, jemu przyjemność sprawia ranienie innych

- wskazuje kobieta.

Zdaniem pani Anny jej były partner chce ją skrzywdzić, odbierając jej dziecko.

- Z jego strony jest wyłącznie kwestia emocjonalna, on chce się zemścić. Robi wszystko, żeby pozbawić mnie córki, bo uważa, że wtedy mnie ukarze. Jemu nie chodzi o dziecko, nigdy się nim nie zajmował. Od początku nie był zainteresowany, żeby ją nosić, przewijać, utulać. Jemu zależy wyłącznie na sobie. Według opinii biegłych psychiatrów stawia swoje dobro nad dobro innych. Nie jest w stanie myśleć o dobru dziecka, kieruje swoim dobrem, zaspokajaniem swoich potrzeb

- mówi pani Anna.

Helenka jest z mamą, ale to jeszcze nie koniec. Prokuratura Rejonowa w Kaliszu wszczęła śledztwo w sprawie rodzicielskiego uprowadzenia dziecka.

- Jego zakresem zostało objęte zostanie zdarzenie polegające na uprowadzeniu 3-latki, do którego doszło 13 listopada, które polegało na używaniu przemocy w celu wydania małoletniej postronnej osobie, gdzie osoba dorosła poniosła obrażenia ciała, które w ocenie biegłego naruszyły czynności narządów i ciała na okres poniżej 7 dni. Kolejnym z wątków, który będzie podlegał ocenie karno-prawnej będzie niezastosowanie się przez mężczyznę do orzeczonego mu postanowieniem Sądu Rejonowego w Krakowie środka karnego w postaci zakazu zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzoną

- przekazał prok. Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.

Kolejne uprowadzenie dziecka

Choć w Polsce stosunkowo rzadko dochodzi do uprowadzeń rodzicielskich, to już drugie takie zdarzenie w tym miesiącu. 5 listopada po godzinie 22 policja ogłosiła Child Alert, bowiem ojciec dziecka miał ograniczone prawa rodzicielskie. Poszukiwana była 5-letnia Mia, którą uprowadził ojciec.

Kilka godzin wcześniej w jednym z mieszkań w Oświęcimiu znaleziono zwłoki 26-letniej kobiety, matki dziewczynki. Podejrzanym o jej zabójstwo jest jej były partner, który zabrał dziecko do Danii. To właśnie tam odnaleziono 5-latkę.

Child Alert

Uruchomiony 5 listopada system Child Alert był 5 przypadkiem w Polsce.

Child Alert jest to system natychmiastowego rozpowszechniania wizerunku zaginionego dziecka za pośrednictwem dostępnych mediów. To program, którego głównym celem jest szybsze i skuteczniejsze poszukiwanie młodych ludzi (dzieci i nastolatków), dzięki z góry ustalonej procedurze postępowania. Koncepcja platformy opiera się na skoordynowanym działaniu różnych instytucji, przede wszystkim policji i mediów, które z racji błyskawicznej współpracy są w stanie niemal niezwłocznie rozpowszechnić wizerunek zaginionego dziecka masowemu gronu odbiorców.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Justyna Piasecka, Ewelina Samulak-Andrzejczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.